XXI. Czas pożyć

1K 58 0
                                    

Od samego rana Draco szukał Hermiony, która nie pojawiła się na śniadaniu. Zaczynał się już powoli martwić. Pamiętał smutny wzrok kobiety, kiedy spadł pierwszy śnieg. Tego dnia już każdy kawałek przestrzeni na zewnątrz był pokryty białym puchem. Blondyn w tym samym stopniu co Hermiona zdawał sobie sprawę z nieuchronnie zbliżającego się końca... końca życia młodej czarownicy.
Malfoy powoli próbował przeanalizować ostatnie zachowania Granger. Nic nie wskazywało na to, że chciałaby zrobić coś głupiego, a tym bardziej uciec. Bardzo dobrze dogadywała się z Pansy, ale nawet była Ślizgonka nie wiedziała, gdzie mogła pójść Hermiona.
Nieoczekiwanie dopiero podczas lunchu do stołówki wpadła zdyszana szatynka. O tej porze znajdowało się tam jedynie kilka osób, bo większość mieszkańców placówki miała do wykonania kolejne elementy swoich terapii. Draco nie krył swojego zaskoczenia i natychmiast odszedł do Hermiony, która zamieniła tylko kilka słów z kucharzem i miała zamiar znów bez słowa zniknąć.
- Granger, gdzie się wybierasz? - zapytał w końcu.
- O cześć Malfoy. Wybacz, ale trochę się spieszę - powiedziała Hermiona pakując coś do torby i wychodząc.
- Chwileczkę! Możesz mi powiedzieć, gdzie tak znikasz? - nie dawał za wygraną dyrektor.
- Sam możesz zobaczyć. Choć ze mną... - wzruszyła ramionami dziewczyna - Tylko ubierz się ciepło, bo na zewnątrz jest już zima - poinstruowała mężczyznę Hermiona kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowa.
- Nie możesz mi po prostu powiedzieć? - skrzywił się Draco.
- Nie - Granger wystawiła mu język i ruszyła ku wyjściu z budynku. Zrezygnowany blondyn, chcąc czy nie chcąc, ruszył za szatynką, wcześniej przywołując swój płaszcz z gabinetu.

- Cały dzień byłaś tutaj? - zapytał zaskoczony, kiedy okazało się, że Hermiona bawiła się w najlepsze na śniegu pod oknem dyrektora. Niestety ten nie dostrzegł jej z wysokości, a nawet nie przyszło mu do głowy, aby w taką pogodę wychylać się za okno.
- A co myślałeś, że uciekłam? - zaśmiała się kobieta kładąc torbę na ziemi i wracając do toczenia dość dużej już kuli.
- Nigdy nic nie wiadomo. Jesteśmy w końcu w szpitalu psychiatrycznym - wzruszył ramionami Draco - A co ty właściwie robisz?
- Lepię bałwana... - powiedziała lekko zasapana szatynka. Dopiero teraz Draco zauważył rumieńce na jej policzkach i przyśpieszony oddech kobiety. Hermiona miała na sobie swój ciepły krwistoczerwony płaszcz i puchate rękawiczki z jednym palcem.
- Przeziębisz się, powinnaś włożyć szalik i czapkę - zauważył blondyn podchodząc do dziewczyny i lustrując ją wzrokiem.
- Serio? Czapkę i szalik? - powiedziała niedowierzając była Gryfonka - Bez znaczenia...
- A jednak... - dodał blondyn i okręcił wokół szyi kobiety swój elegancki czarny szalik.
- Nie jestem dzieckiem... - oburzyła się Hermiona tupiąc nogą. Dopiero po chwili oboje zorientowali się w jak komicznej sytuacji się znaleźli i zaczęli śmiać się głośno.
- Może ci pomóc? - zaproponował Draco widząc próby toczenia kolejnej kuli przez Granger.
- Jeśli nie masz nic lepszego do roboty to proszę bardzo - wskazała na śniegową kulę Hermiona. Malfoy poprawił swój czarny płaszcz, założył eleganckie rękawiczki ze smoczej skóry i zabrał się do pracy.
- Przyniosłam marchewkę z kuchni - poinformowała Hermiona, wieńcząc dzieło przyprawiając bałwanowi wielki czerwony nos.
- Całkiem nieźle nam to wyszło - przyznał blondyn przyglądając się dziełu.
- Chyba jestem zadowolona. Efekt osiągnięty. Podobieństwo uderzające - podsumowała patrząc na bałwana i na Draco - Blada cera i ten czerwony nos...
- Ej... chyba nie porównujesz mnie do niego? - oburzył się Draco, próbując jednocześnie zachować powagę - Jestem dużo przystojniejszy...
- Jesteś, jesteś... - potwierdziła kobieta dla świętego spokoju - Dzięki za pomoc. Nie sądziłam, że panicz Malfoy zajmuje się takimi plebejskimi rozrywkami.
- To ja dziękuję, że mogłem się trochę rozerwać - uśmiechnął się szczerze mężczyzna.
- Najchętniej nie wracałabym wcale do środka. Na świeżym powietrzu czuję się taka wolna... jakby mogła jeszcze wszystko... - mówiła z uśmiechem Granger oddychając pełną piersią i przymykając oczy.
- Nie jest ci zimno? - zapytał nagle Draco.
- Nie, a tobie jest? - zapytała przyglądając się Malfoy'owi.
- Nie, ale nie o to chodzi. Mam pomysł - powiedział podekscytowany i ruszył w stronę budynku.
- O co chodzi? Dokąd idziesz? - krzyczała za nim zdezorientowana Hermiona, która nagle została sama.
- Nie ruszaj się. Zaraz wracam - odkrzyknął głosem pełnym entuzjazmu blondyn.

I postanowiła umrzeć - DRAMIONEOnde histórias criam vida. Descubra agora