XVII. Imperio

1K 62 7
                                    

Kiedy trójka czarodziejów zakończyła bardzo burzliwą dyskusję pełną krzyków, łez i wzajemnych oskarżeń na zewnątrz panowała już ciemna noc. Poddenerwowana Pansy siedziała teraz w ciepłym aucie należącym do Harry'ego Pottera. Mężczyzna zaoferował się, że odwiezie brunetkę do zakładu, gdzie miała wrócić po wykonaniu zadania. Czekała ich wielogodzinna podróż, ale pomimo to Harry zdecydował się na nocną jazdę. Musiał poukładać sobie w głowie wszystkie informacje, które dotarły do niego w tak nieprzewidziany sposób. Nigdy, nawet w najgorszych koszmarach nie mógł przewidzieć zachowania swojej narzeczonej. Co prawda dręczyły go wątpliwości, jednak coś kazało mu wierzyć właśnie tej dziewczynie, która siedziała teraz cicho skulona na fotelu obok.
- Przepraszam za zachowanie Rona - powiedział w końcu Harry.
- To nic. Rozumiem go. Jest rozdarty pomiędzy siostrą a narzeczoną - przyznała Pansy. Ostra reakcja Weasleya nie była dla niej zaskoczeniem. Ona  pewnie zareagowałaby tak samo. Nie znał jej i nie miał podstaw, żeby jej wierzyć.
- Raczej nie chce się przyznać do tego, że przez nas Hermiona cierpi. Dobrze zrobi mu chwila osamotnienia. Mam nadzieję, że wszystko przemyśli i będziemy mogli obaj stawić czoło Ginny - westchnął Potter.
- Co zamierzacie teraz zrobić? - zapytała niepewnie Pansy.
- Najchętniej zabrałby Hermionę ze sobą do domu - uśmiechnął się delikatnie brunet.
- Nie oddam jej bez walki - zagroziła Pansy.
- Poddaję się - podniósł jedną dłoń w geście poddania, drugą zaś trzymał kierownicę.
- Potter się poddaje? - Pansy nie ukrywała zaskoczenia.
- Ty bardziej na nią zasłużyłaś.
- Ona nadal was kocha. I chce waszego dobra - powiedziała Pansy.
- Nie wątpię w to. Hermiona zrobiłaby dla nas wszystko, to my nie zasłużyliśmy na jej uwagę - mówił mężczyzna zmartwiony.
- Z tego co wiem od Hermiony to jesteś jej najlepszym przyjacielem. Nikt i nic tego nie zmieni.
- Zastanawia mnie tylko, jak to się stało, że Ginny tak bardzo nienawidzi Hermiony.
- Dlatego, że Hermiona jest dla was taka ważna. Zawsze była wasza trójka. Weasley była tylko dodatkowym kołem. Chwilami jestem w stanie zrozumieć jej motywację, ale nigdy nie wybaczę jej tego co zrobiła Hermionie - powiedziała pewnie Parkinson.
- Czeka nas ciężka rozmowa po powrocie - westchnął Harry.
- Poradzisz sobie - starała się dodać mężczyźnie otuchy była Ślizgonka poklepując go przyjacielsko po ramieniu.
- Nie dziwię się, że Hermiona się z tobą przyjaźni - przyznał Potter obdarzając Pansy ciepłym spojrzeniem.
- Nie znasz mnie przecież - zauważyła zaskoczona wyznaniem chłopaka Parkinson.
- Ale widzę z jakim zaangażowaniem o nią walczysz. I masz w tym moje całkowite wsparcie.
- Dzięki Harry - zwróciła się do bohatera po imieniu.
- Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę Pansy - ośmielił się zapytać brunet - Czy możesz nie mówić Hermionie o tej całej sytuacji?
- Dlaczego? Powinna chyba wiedzieć, że jesteście z nią. Szczególnie w jej stanie.... - mówiła Pansy.
- Właśnie zważywszy na jej stan chcę doprowadzić sprawę do końca bez stresowania jej niepotrzebnie - wyjaśnił były Gryfon.

Kiedy Ron został sam w mieszkaniu przyjaciela przez dłuższa chwilę musiał dochodzić do siebie. Jego Hermiona była w niebezpieczeństwie, a on był takim mięczakiem, żeby poddać się władzy siostry. Minęło zaledwie kilka lat odkąd ramię w ramię pokonali najpotężniejszego czarnoksiężnika wszech czasów, a teraz tchórzył przed drobną kobietą. Przez całą rozmowę z Parkinson starał się nie dać po sobie poznać, że po części nie był zaskoczony zachowaniem Ginny. Doskonale pamiętał jej reakcję na samobójstwo Hermiony. Zrezygnowany ledwie powstrzymywał łzy. Tęsknił za narzeczoną, kochał ją i bardzo chciał się z nią spotkać. Chciał wszystko zmienić. Rozpocząć nowe życie z dala od dominującej panny Weasley. Jeśli trzeba, mogliby wyjechać, gdziekolwiek tylko zechciałaby Hermiona. Rozczulenie nad ukochaną sprowadziło na rudzielca kolejną falę ogromnej wściekłości. Wiedział, że wszyscy zawiedli lecz najbardziej winna była Ginny. Niewiele myśląc Ron cały czerwony na twarzy teleportował się do mieszkania siostry.

Wraz z nastaniem poranka na podjeździe kliniki psychiatrycznej pojawił się samochód Wybrańca.
- A więc to tutaj? - zamyślił się Harry wpatrując się uważnie w budynek.
- Tak...
- I gdzieś tam jest Hermiona... -  mówił jakby do siebie Potter.
- Wiem, że bardzo tęsknisz, ale tutaj jest bezpieczna, a ty masz do załatwienia kilka spraw - zauważyła Pansy.
- Dzięki Pansy - lekko uśmiechnął się brunet. Przez całą drogę było mu bardzo ciężko, ale starał się powstrzymać emocje. Jednak Pansy była doskonałą obserwatorką i przed nią nie dało się ukryć swoich przeżyć.
- Przytulić cię? - wypaliła kobieta - Czasem tylko tyle wystarczy....
Zmęczony młody mężczyzna przytaknął tylko nieśmiało. Taka reakcja upewniła Parkinson w przekonaniu, iż postępuje dobrze. Chciała pocieszyć Harry'ego. Nie zasłużył na to  wszystko, tak samo jak Hermiona.
- Jesteś wspaniałą przyjaciółką.
- Staram się dla Hermiony... - zaczęła Pansy.
- Wiem, że znamy się jedynie kilka godzin, ale chciałbym kiedyś wybrać się z tobą na kawę. Rozmowa z tobą bardzo mi pomogła - przyznał Potter - Moglibyśmy się wszyscy przyjaźnić jak już opuścicie klinikę razem z Hermioną. Pomogę wam obu zacząć nowe życie.
- Jesteś bardzo miły, ale w moim przypadku to nie jest takie proste... - spochmurniała Parkinson.
- Nie musi być proste, ważne, że nic nie jest niemożliwe.
- Wybacz, ale muszę już iść - przerwała rozmowę młoda kobieta i chciała odejść. Zatrzymał ją jednak były Gryfon przytrzymując ją za jasną dłoń.
- Pansy... bądźmy w kontakcie - poprosił Harry.
- Dobrze - przytaknęła nieśmiało była Ślizgonka.
- Uważaj na siebie - powiedział Potter i wyciągnął dłoń w geście pożegnania.
- Ty również. Nie ufam Weasley'om - przyznała szczerze brunetka uściskając dłoń towarzysza.
Kiedy Pansy maszerowała po kamienistej ścieżce prowadzącej do budynku poczuła, że w jej dłoni znajduje się niewielka karteczka, którą dyskretnie wsunął jej Potter. Nieśmiało uśmiechnęła się do siebie, a tuż przed drzwiami spojrzała przez ramię na samochód, który powoli wycofywał się z podjazdu i włączał do ruchu drogowego.

Hermiona nie mogła uwierzyć własnym oczom. Obudziła się dzisiaj bardzo wcześnie. Właściwie to obudził ją odgłos opon dochodzący z przed budynku. Nie było to zjawisko codzienne, zważywszy, że nikt prócz Malfoy'a nie miał tutaj samochodu, a ośrodek zamieszkiwali sami czarodzieje. Z delikatną ciekawością i ociąganiem kobieta wstała z ciepłego powstania i wyjrzała przez okno. Jakie było jej zaskoczenie, kiedy dostrzegła samochód swojego przyjaciela. Nie był to jakiś szczególny model, ale akurat to auto rozpoznałaby wszędzie. Kolejnym szokiem było dla niej pojawienie się Pansy, która wysiadła z samochodu Harry'ego. Co to wszystko miało znaczyć? Co tutaj się dzieje? Bez zastanowienia Hermiona wybiegła ze swojego pokoju i ruszyła do gabinetu Malfoy'a.
- Dlaczego mi to zrobiłeś?! - krzyczała już od progu.
- Boże, Granger.... - ziewnął przeciągle mężczyzna - Co cię opętało? Idź spać.
- Co tu robił Harry? I to w towarzystwie Pansy? Dlaczego nie spotkał się ze mną? - zasypywała blondyna pytaniami Hermiona.
- Co? Nie wiem o czym mówisz - mówił zaspany Draco - Kawy? - zapytał nalewając czarny płyn do swojej filiżanki.
- Poproszę - odpowiedziała Hermiona - Pansy wróciła i to z Harrym - dodała kobieta gwoli wyjaśnienia.
- To myślę, że ona sama najlepiej nam to wszystko wyjaśni - starał się ukryć ziewanie blondyn.

Donośne pukanie przerwało błogi sen Ginny Weasley. Czarownica zerwała się z łóżka i chwyciła swoją różdżkę. Zaskoczona tak późnym najściem założyła szlafrok i na palcach podeszła do drzwi, które ledwie wytrzymywały atak kogoś zniecierpliwionego.
- Ginny, wiem, że tam jesteś! Otwieraj! - dobiegł ją wściekły głos Rona.
- Co ty wyprawiasz? Wystraszyłeś mnie! - oburzyła się kobieta wpuszczając czerwonego ze złości brata do środka.
- Ktoś taki jak ty jeszcze czegokolwiek się boi? - zaatakował rudowłosą Weasley.
- Co ty wygadujesz? Jesteś pijany? - zirytowała się Ginny.
- Jestem jak najbardziej trzeźwy. I przejrzałem na oczy.
- Ron nie wiem o co chodzi, ale daj mi spokój. Muszę się wyspać, a moja cera potrzebuje regeneracji - powiedziała niedbale kobieta naciągając skórę po obu stronach twarzy.
- Co się z tobą stało Ginny! - mówił wściekły mężczyzna zatrzymując siostrę chwytając ją mocno za ramiona.
- Ron, zwariowałeś? Puść mnie! To boli - panna Weasley była zaskoczona napaścią ze strony brata.
- A nie pomyślałaś, że Hermiona też cierpi przez ciebie? To nasza przyjaciółka. Kocham ją, a ty ją krzywdzisz - Ron zaczynał się trząść ukrywając łzy bezsilności.
- Co ty wygadujesz? To ona nas odrzuciła! Ona nas nie kocha - broniła się Ginny.
- Możesz już przestać kłamać. Ja i Harry wiemy o wszystkim co działo się w klinice - Ron wbił przeszywające spojrzenie w kobietę i oczekiwał na jej reakcję. Słowa brata wprawiły Ginevrę w osłupienie, jednak jej reakcja była natychmiastowa. Za wiele miała do stracenia jeśli jej kłamstwa wyszłyby na jaw, a najsilniejszym przeciwnikiem stał się zakochany mężczyzna.
- Czas zmienić fronty... braciszku.... - powiedziała złośliwie Ginevra Weasley szybko wyciągając różdżkę ukrytą w kieszeni szlafroka - Imperio....

I postanowiła umrzeć - DRAMIONEWhere stories live. Discover now