XXIX - MARATON (1/4)

165 5 0
                                    

Już od godziny jesteśmy z dziewczynami na imprezie. Bawimy się same, gdyż chłopcy mieli jakieś sprawy do załatwienia. Przynajmniej taką wiadomość dostałam od Toma. Byłyśmy w klubie, który należał do Crisa. Mężczyzna ostatnio się tym pochwalił, dlatego byłam szczęśliwa, że wszystko się układa. Do tej pory nie dostałam żadnej wiadomości od Jasona. Trochę się tym martwiłam, lecz dziewczyny na to mi nie pozwalały. Odkąd tylko weszłyśmy do sali to nie odstępowały mnie na krok i cały czas kazały tańczyć i zapomnieć. Posłuchałam je. 

Byłyśmy na parkiecie i świetnie się bawiłyśmy. W pewnym momencie spostrzegłam przy barze chłopaków. Obserwowali nas, lecz nie przejęłam się tym. Dobrze, że wszyscy są w komplecie i możemy się trochę odstresować. Zatraciłam się w piosence, do której obecnie tańczyłyśmy. Ruszałam biodrami na prawo i lewo na chwilę zamykając oczy i wsłuchując się w muzykę. Po krótkim czasie poczułam dłonie na swoich biodrach. Po wielkości mogłam stwierdzić, że to mężczyzna, gdyż na plecach poczułam płaską klatę. Pomyślałam, że to jest zapewne któryś z chłopaków, dlatego nie zareagowałam. Gdy piosenka się skończyła ten ktoś zaczął prowadzić mnie w stronę toalet. Spojrzałam  na ową postać i nie mogłam pojąć, jak bardzo się pomyliłam. W tym kierunku ciągnął mnie obcy chłopak, który mógł mieć około dwudziestu pięciu lat. Popatrzyłam na dziewczyny, lecz nie zauważyły mojego zniknięcia. Spojrzałam na chłopaków z nadzieją, że chociaż oni zauważą. Bardzo się pomyliłam, gdyż byli zajęci rozmową między sobą. Zaczęłam się wyszarpywać chłopakowi, gdyż nie chciałam oddalać się od znajomych. Po policzkach zaczęły płynąć mi łzy z mojej bezsilności. On nie reagował jednak na moje czynności. Wręcz przeciwnie - zaczął iść szybciej. Gdy byliśmy już przed drzwiami, chłopak popchnął mnie do środka. Zapierałam się, lecz na marne. Przycisnął mnie do umywalki i na chama mnie pocałował. Nie oddawałam tego. Brzydziłam się nim. Szarpałam się, gdy zaczął błądzić rękoma po moim ciele. Gdy chłopak zbliżał się niebezpiecznie do mojego miejsca intymnego, nie wytrzymałam. Chciałam stąd uciec, jak najszybciej się da. Nie myślałam o niczym. Zgięłam nogę w kolanie i uderzyłam go z całej siły w krocze. Zadziałało. Chłopak zgiął się w pół i mnie puścił. Wykorzystałam moment i zaczęłam uciekać. Przepychałam się przez ludzi. Spoglądałam za siebie, czy chłopak za mną nie biegnie. Robił to, dlatego się coraz bardziej bałam. Nie kontrolowałam łez, tylko jeszcze szybciej przyśpieszyłam. Nie słuchałam ludzi, którzy na mnie byli wkurzeni za uderzenia. Chciałam jak najszybciej stąd uciec. 

W pewnym momencie, gdy obróciłam się, aby spojrzeć, gdzie jest chłopak, wpadłam na kogoś. Osobnik mocno przytrzymał mnie za ręce, bym nie mogła uderzyć o podłogę. Przed swoimi oczami ujrzałam Kevina. Ulżyło mi, że go zobaczyłam. Mocno się do niego przytuliłam, bo nie chciałam, aby tamten mnie dopadł. Chłopak spiął się pod moim dotykiem, jednak pocierał moje plecy w geście uspokojenia. 

- Co się stało? - spytał. Oddaliłam się od niego tak, że mnie puścił. Już chciałam odpowiedzieć, jednak poczułam mocne szarpnięcie za rękę. Napastnik odwrócił mnie w swoją stronę. 

- Dlaczego mi uciekłaś? - spytał. Przestraszyłam się. Zaczęłam się szarpać. 

- Puść ją do cholery. - warknął Kevin. Blondyn przyciągnął mnie do siebie, a sam stanął przede mną. Po chwili koło nas zjawili się pozostali chłopcy. Jason spojrzał na mnie i widząc moje łzy i strach, zrobił się wściekły. 

- Co ty jej zrobiłeś? - warknął Jason w stronę mojego napastnika. Nie mogłam się odezwać. Cała drżałam z negatywnych emocji. Wokół nas zrobiło się cicho. Każdy patrzył w naszą stronę. Próbowałam się opanować, aby nie dostać ponownie ataku. 

- Taka ładna, że chciałem się tylko z nią zabawić. - odpowiedział chłopak. Uśmiechnął się w moją stronę. Jednak był to uśmiech cyniczny. - Przecież sama tego chciałaś skarbie. - cały czas patrzył na mnie. 

- Nie mów do niej tylko do mnie debilu. - warknął ponownie Jason. 

- A co ochrona się wstawiła? - spytał. - Sam sobie chłopiec nie poradzi bez koleżków? - stąpał po cienkim lodzie. Widziałam już ten wzrok szatyna. 

- Odszczekaj to. - Jason był już naprawdę zdenerwowany. Bałam się, co może się jeszcze wydarzyć. Nie chciałam widzieć już mojego napastnika, ale również nie chciałam, aby coś się stało szatynowi. 

- A co ja pies? - spytał. - Chyba raczej ta laseczka, co stoi za wami powinna być moją suczką. -przegiął.

W jednym momencie Jason rzucił się na chłopaka. Bił go pięścią gdzie popadnie. Chłopaki byli w takim samym szoku, jak ja. Nikt nie odezwał się słowem, a ja ponownie zaczynałam się trząść ze strachu. To nie była panika. To był strach, że stanie się coś szatynowi. W tym momencie nie myślałam o tym co robię. Wybiegłam przed szereg i stanęłam przy bójce. Nie chciałam już tutaj być. Jednak gdy ktoś wezwie policję to nie skończy się to dobrze. 

- Jason! - krzyczałam, ale nie reagował. Odwróciłam się w stronę chłopaków. - Pomożecie, czy będziecie stali jak debile! - krzyczałam w ich stronę. Znowu po policzkach zaczęły mi lecieć łzy. Nawet już nie myślałam o tym, co ten facet chciał ze mną zrobić. Chciałam tylko się stąd już zwinąć i zaszyć się w swoim pokoju, aby się wypłakać i przede wszystkim umyć z brudu jego dotyku. 

Chłopaki w końcu się ruszyli i odciągnęli szatyna od faceta. Jason cały czas był zdenerwowany. Wzięłam się trochę w garść i stanęłam przed chłopakiem. Popatrzyłam na jego twarz. Jason spojrzał na mnie i bez słowa przytulił do siebie. Skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Wtuliłam się w jego koszulkę i moje emocje znowu pękły. Znowu zaczęłam płakać, jak małe dziecko. 

Hej kochani. 

Z okazji Świąt życzę Wam, aby Wasze marzenia się spełniły. Trzymajcie się cieplutko w tym okresie i bądźcie zdrowi! Mam dla Was miłą niespodziankę. Zapraszam Was na krótki maraton.

Pozdrawiam,

Natuplocia<3

To jeszcze nie koniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz