XIV

243 9 0
                                    

- Dotarłyśmy do faktów z Jego życia. - zaczęłam. - John wychowywał się sam w domu dziecka, z którego oczywiście uciekł. Policja nie mogła go znaleźć. - wszyscy słuchali z przejęciem. - Chłopak był załamany tym, że rodzice zginęli na Jego oczach. Do tej pory nie ustalono, kto za tym stoi. 

- Czy przez to możemy rozumieć, że pragnie dociec każdego człowieka. - dokończyła Olivia. Przyznałam jej rację w postaci skinięcia głową. 

- Kevin, jak możesz to sprawdź wszystko co znajdziesz w necie na temat tego typa. - zarządził Jason. - A ty David może dowiesz się czegoś w swoich źródłach? 

- Pewnie. Nie takie sprawy się badało. - powiedział brunet. 

***następnego dnia*** 

- My wychodzimy. Trzymajcie się planu, a wszystko będzie dobrze. - chłopaki już wyszli, Olivia z Gabriellą była w kuchni, a ja w tym momencie stoję z Jasonem w przedpokoju. Patrzę na chłopaka i nie powiem, że nie jestem zestresowana. 

- A jak Wam coś się stanie? - spytałam. Popatrzyłam mu w oczy, lecz po chwili spuściłam wzrok, ponieważ poczułam, jak nabierają się w oczach łzy. 

- Wrócimy cali i wszyscy. - powiedział i się przybliżył do mnie. Podniósł moją głowę za podbródek. - Nie martw się. 

Chłopak zaczął zbliżać się do mnie na niebezpieczną przestrzeń. Poczułam się, jakby tak lepiej i bezpieczniej przy nim. Jason przybliżał swoją twarz, jakby chciał mnie pocałować. Gdy miał już to zrobić, jeden z chłopaków go zawołał. Chłopak westchnął głośno i przymknął na chwilę oczy. Poczułam się bardziej pewnie i szybko dałam mu lekkiego całusa w usta. Jason był raczej zdziwiona moim czynem, ponieważ otworzył nagle oczy i nie wiedział co powiedzieć. Natomiast ja się obróciłam i pognałam do dziewczyn. Czułam, jak moje policzki robią się ciepłe. 

Usiadłam przy wyspie kuchennej i schowałam twarz w oparte na blacie ręce. Dziewczyny przerwały na chwilę swoją rozmowę, lecz orientując się, że to tylko ja, wróciły ponownie do rozmowy. Byłam podekscytowana, ale również zestresowana przyszłymi wydarzeniami. Byłam ciekawa, jak to wszystko tam wygląda i co się dzieje w tym momencie. Spakowałyśmy się wieczorem, dlatego nie musiałyśmy się tym stresować. Telefony mamy zostawić w domu, bo Cristian ma nam załatwić nowe. 

Po półgodzinie przyszła wiadomość od Kevina z treścią: "JUŻ". To był znak, że wyścig się zaczął, a my mamy zasuwać na lotnisko. Poderwałyśmy się od wyspy i pobiegłyśmy do wyjścia. Zamknęłyśmy dom na klucz, a jego zostawiłyśmy pod doniczką. Skierowałyśmy się do czarnego SUV-a. Gabriella usiadła za kierownicą, ja na miejscu pasażera, a Olivia z tyłu na kanapie. Wyjechałyśmy z podjazdu z piskiem opon. Ludzie przebywający w swoich ogrodach lub na chodniku się na nas od razu spojrzeli. Czułam, jak hormony wywołują u mnie mocne emocje. Brunetka pędziła tak szybko, że w niektórych momentach myślałam, że zginiemy. Wymijała bardzo sprawnie auta, a my tylko słyszałyśmy niekiedy odgłosy klaksonów. 

Po dwudziestu minutach byłyśmy pod prywatną bramą na lotnisko. Ochroniarz widząc siostrę Jasona, od razu nas wpuścił. Dziewczyna zaparkowała blisko wejścia na pokład samolotu. Gdy tylko zgasiła silnik, wyszłyśmy z auta i od razu poszłyśmy do środka wielkiej i potężnej maszyny. W środku czekał już na nas mąż brunetki. Uśmiechnęłam się na ten widok, bo na razie wszystko szło zgodnie z planem. 

- Siadajcie. - powiedział i wskazał nam fotele. - Oczywiście Lily masz na razie urlop. - zaśmiał się. Uśmiechnęłam się w jego stronę. 

- No jakże by było inaczej, jak jestem tutaj. - wszyscy się zaśmiali, włącznie ze mną. 

- Przy waszych fotelach macie nowe telefony. - mężczyzna podszedł do mnie w drodze na swój fotel i blisko mnie się nachylił. - Jason powiedział, że masz mu napisać wiadomość, jak już Ci go przekażę. - powiedział mi na ucho, a na wypowiedziane imię chłopaka mocno się zarumieniłam. Mężczyzna zaśmiał się głośno, lecz poszedł usiąść na swoje miejsce. 

Oparłam się wygodnie na fotelu, a po chwili usłyszałam, że ruszamy. Napisałam szybką wiadomość do chłopaka, że startujemy i wyłączyłam telefon. Chciałam spokojnie przespać cały lot, ponieważ w nocy nie mogłam zasnąć. Jakoś czułam się bardzo dziwnie z tym, że ktoś tak walczy i chce nas bronić. Zawsze musiałyśmy polegać tylko na sobie, bo żaden człowiek nie chciał nam pomóc. Może teraz trafiłyśmy na osoby, którym można zaufać. Byłam święcie przekonana, że w najbliższym czasie się o tym przekonamy. Z taką myślą zasnęłam. 

Obudziłam się w cieplutkim i miłym łóżku.Było bardzo ogromne, a było w kolorze czarnym. Byłam zdziwiona otaczającym mnie pomieszczeniem, ponieważ jak dobrze pamiętam to zasypiałam przecież w samolocie. Musiałam być bardzo zmęczona, że ktoś bez problemu mnie przeniósł, a ja się nie obudziłam. Byłam ciekawa, kto to był. Pokój był piękny. Ściany były koloru wrzosu, a na suficie nad łóżkiem było lustro. Dziwiłam się, po co komu taki styl. Ponownie w pokoju, tak jak u Jasona, były trzy pary drzwi i do tego jedne balkonowe. Zapewne któreś z nich  były do wyjścia z pokoju. Gdy wstawałam z łóżka, zauważyłam, że byłam ponownie w samej męskiej koszulce. To już staje się powoli rutyną, że tak jestem przebrana. Postanowiłam poszukać jakiś spodni, ponieważ nie chciałam wychodzić w taki sposób. Nie czułam się jeszcze pewnie, aby pokazywać w takim stylu moje ciało. Co innego na basenie, a co innego chodzić tak cały dzień lub zwyczajnie po domu. Otworzyłam drzwi balkonowe, aby wpuścić do środka pokoju trochę świeżego powietrza. Z tego miejsca miałam widok na całe miasto. Wyszłam na balkon i oparłam się o barierkę. Nie mogłam napatrzeć się na panoramę. Była noc, dlatego całe miasto było w światłach, co dodawało mu uroku. Po chwili patrzenia z transu wybudził mnie pewien gest. Mianowicie ktoś złapał mnie za biodra. Spięłam się pod tym dotykiem i szybko odwróciłam. Przede mną stał/-a....

Hej kochani.

Zostawiam Was na krótki moment z takim dylematem. Domyślacie się, kto to może być?

Pozdrawiam.

Natuplocia <3 

To jeszcze nie koniecOù les histoires vivent. Découvrez maintenant