X

294 10 0
                                    

- Jednak widziałam tą osobę i sobie jej nie wymyśliłam. - powiedziałam. Jason podszedł do mnie i niespodziewanie objął mnie ramionami. Byłam zdziwiona, lecz poczułam się bezpieczna i spokojna. Po chwili przypomniałam sobie słowa Johna i szybko odeszłam od chłopaka. Nie chciałam, aby coś komuś się stało. Chłopak był zdziwiony moim posunięciem. 

- Co on Ci powiedział? - był wkurzony, gdyż jego głos stał się oziębły. Wzdrygnęłam się. 

- Nie chcę, abyście mieli przeze mnie kłopoty. - wyszeptałam. Chłopak spojrzał na mnie, a potem na pozostałych. Po krótkim czasie zaczął chodzić w tą i z powrotem, jakby nad czymś intensywnie myślał. - Powiedział, żebyś się do mnie tak blisko się nie zbliżał, bo nadal jestem jego. - zdecydowałam się powiedzieć. Chłopak gwałtownie odwrócił się w moją stronę. 

- Jak mnie ten człowiek denerwuje. - powiedział David. Zaśmiałam się na ten komentarz. 

- Dobra. Później to wyjaśnimy. - powiedział Jason. Wszyscy skinęli głowami, że się z nim zgadzają. - Teraz ustalmy plan działania na dzisiejszy wieczór. 

Po dłuższych namowach w końcu doszliśmy do porozumienia. Chłopaki mają być pod klubem, a ja w tym samym czasie mam iść na spotkanie i mieć włączony telefon na rozmowie z Kevin. Plan niby prosty i dokładny, jednak zawsze jest jakieś ryzyko, że coś pójdzie nie po myśli. Gdy zbliżała się wyznaczona godzina, podjechałam pod klub taksówką. Było bezpieczniej niż jakbym miała jechać sama. Dlaczego? Bo ręce tak mi się trzęsły ze zdenerwowania, że nie mogłabym prowadzić. Przed opuszczeniem taksówki wybrałam numer Kevina i gdy chłopak odebrał od razu weszłam do klubu. Było bardzo spokojnie, jak na wieczór. Ochroniarze poprowadzili mnie do loży, w której byłam ostatnio. Od baru mogłam już ujrzeć te parszywe twarze. Ojcowie siedzieli i ponowie pili brązowe trunki, a John rozłożył się naprzeciwko nich. Zdziwiłam się trochę tym, że byli bardzo szczęśliwi. Przystanęłam przy stole i opanowałam strach. Od razu swój wzrok skierowali na mnie. John wyszczerzył zęby i przesunął się na miejscu. 

- Siadaj. - powiedział. Musiałam przystać na jego propozycję, gdyż musiałam trzymać się planu.

- Masz dla nas kasiorkę? - spytał mój ojciec. Jego widok przyprawia mnie o wymioty. Cieszyłam się, jak od niego uciekałam. Do teraz mam blizny na ciele, których nie mogę się pozbyć. 

- Mam. - rzuciłam im torbę na stół. Ojcowie rzucili się na nią, jednak John odchrząknął. Momentalnie powrócili na swoje miejsca. Zdziwiłam się taki tokiem zdarzeń. Wygląda to tak, jakby oni mu się podporządkowywali. - Po co Wam tyle kasy? - spytałam. Chciałam, jak najwięcej wiedzieć, żeby chłopaki nas słyszeli. 

- Wiesz. Myśleliśmy, że nie przyjdziesz. - zaczął mój ojciec. - Nadal jesteś naiwną, głupią smarkulą. - zaśmiał się, a pozostali do niego dołączyli. Zacisnęłam ręce w pięści. 

- Zamknij się. Już dawno jesteś nikim dla mnie. - powiedziałam. Byłam wściekła na nich. Chciałam już stąd wyjść. Podniosłam się z miejsca, lecz po chwili ponownie poleciałam na miejsce, gdyż zostałam pociągnięta za łokieć. 

- Siadaj i słuchaj. - powiedział John. - Nie uciekaj przed nami, bo to się źle skończy. 

- Co ja Wam takiego zrobiłam? - spytałam. Już nie panowałam nad tym co mówię. 

- Ty? Nic. - odpowiedział brunet. - Tiger zrobił. Jego grupa zrobiła. - dopowiedział. Nie rozumiałam tego. 

- Co niby takiego? 

- Wykluczył mnie z grupy. - powiedział. - Zdradził moją siostrę. Zemsta teraz będzie słodka. - John nigdy mi o tym nie opowiadał, więc byłam zdezorientowana. 

- Nie mówiłeś, że masz siostrę. - powiedziałam. Odsunęłam się na brzeg sofy, bo nie mogłam przewidzieć jego kolejnego ruchu. Jeżeli powiedział o zemście to może myśleć o wszystkim.

- Bo ona nie żyje przez tego dupka. - zamurowało mnie. Nie wiedziałam, jak mam zareagować. 

- Skąd mam pewność, że mnie nie oszukujesz? - spytałam. Musiałam wiedzieć, dlaczego to się w ogóle wydarzyło. 

- Jeżeli mi nie ufasz to spytaj swojego chłopaka, który zapewne słyszy naszą rozmowę. - powiedział, a ja wstrzymałam oddech ze strachu. 

- O czym Ty mówisz? - spytałam. 

- Przecież nie jestem głupi. Wiem, że siedzi pod klubem i słyszy całą naszą rozmowę przez telefon, a za dwie minuty tutaj będzie. - powiedział. Byłam zdziwiona. Nie miał żadnych szans, aby zobaczyć jego czy telefon. Chyba, że ochrona...

- Pierdolona ochrona. - wyszeptałam do siebie. Po chwili wyczułam ruch po mojej prawej. Spojrzałam w tam to miejsce. John miał rację. Cała grupa stała koło mnie, a na czele stał Jason. 

- Miło Was widzieć chłopcy. - przywitał się John. Ojcowie całej tej sytuacji się przyglądali i ani słowem się nie odezwali . To było do nich nie podobne. Zawsze mówili aż za dużo. 

- Nam Ciebie nie. - powiedział Tom. Uśmiechnęłam się pod nosem. 

- Zamknij się suko. - odezwał się w moją stronę ojciec. Momentalnie wstałam i schowałam się pomiędzy chłopakami. - Już sobie znalazła sponsorów. Spójrzcie na nią. Ja jej tak nie wychowałem. - nagły ucisk w brzuchu, zmusił mnie do zrobienia grymasu na twarzy. Spojrzałam na Jasona. Chłopak skierował swoją dłoń do tyłu i jakby szukał mojej. Postanowiłam połączyć nasze dłonie. Szatyn spiął się, lecz po chwili się rozluźnił i wzmocnił ucisk. 

- Nie nazywaj jej tak. - powiedział. Był bardzo opanowany, jak na taki moment. Chłopaki przybliżyli się do nas. Czułam się, jakbym miała ochronę. Musiało to śmiesznie, ale zarazem dziwnie wyglądać. Dopiero teraz zorientowałam się, że nigdzie nie było Olivii i Kevina. 

- Patrzcie, patrzcie. Obrońców sobie znalazła. - mój ojciec nie przestawał. Jason zaciskał dłoń w złości. 

- Przed ojcem tyranem i byłym chłopakiem dręczycielem musiałam. - odezwałam się. - Może w końcu ktoś z Wami zrobi porządek. - zaśmiałam się. Wszyscy byli zdziwieni tym, że się odezwałam w taki sposób. 

Hej hej. 

Dzisiaj taki sobie rozdział. Już w następnych będzie bardziej na spontanie. 

Zapraszam

Natuplocia<3 

To jeszcze nie koniecWhere stories live. Discover now