XXX - MARATON (2/4)

160 7 0
                                    

Chłopak wyszedł ze mną z klubu, a za nami podążali inni. Nie wiedziałam, co zrobi chłopak. Czułam, że nadal jest zdenerwowany, jednak nie chce wybuchnąć przy mnie. Nie mogłam tego znieść. Zatrzymałam się gwałtownie, gdy byliśmy na parkingu. Chciałam wszystko wyjaśnić sobie z szatynem. Jason przystanął, jednak nie odwrócił się w moją stronę. Zazgrzytałam zębami, gdyż zrobiło się naprawdę chłodno. Moje łzy na policzkach zasychały, jednak po chwili pojawiały się już nowe. Czułam się brudna, jednak nikt nie może mnie powstrzymać przed wyjaśnieniem sobie kilku kwestii.

- Możesz mi powiedzieć, dlaczego się na niego rzuciłeś? - spytałam. Mój głos był ochrypły przez płacz i cichy, bo wyprany z emocji. Nie stać było mnie na nic innego. Musiałam dowiedzieć się od niego właśnie odpowiedzi na to pytanie. 

- Lily nie tutaj. - warknął. - Nadal jestem wkurzony i nie chciałbym powiedzieć czegoś przez co będę później żałował. - ręce miał zaciśnięte w pięśni. - Wejdźmy do auta i zawiozę cię do domu. 

- Nie pojadę z tobą nigdzie. - odpowiedziałam od razu. Nie chodzi o to, że nie chciałam. Po prostu przestraszyłam się, gdyż wizja z łazienki od razu stanęła mi przed oczami. Chłopak momentalnie odwrócił się w moją stronę. 

- Dlaczego nie chcesz ze mną jechać? - warknął w moją stronę. Przestraszyłam się jego zachowania, co spowodowało mój krok w tył. Chłopak zmarszczył czoło, jakby nad czymś myślał. - Co on ci zrobił? - spytał. Jego głos stał się już mniej przerażający. 

- Nic. - wyszeptałam. Spuściłam wzrok na ziemię. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Nie po tym, co się stało i co mogło się jeszcze stać. 

- Powiedz mi do cholery, co on ci zrobił! - krzyknął w moją stronę. Nie wytrzymałam już strachu, który we mnie się kumulował. 

- Przestań na mnie krzyczeć. Mam dosyć krzyku w swoim życiu. - krzyknęłam i pobiegłam do auta Madeleine. Dziewczyna widząc to otworzyła go z pilota. 

Wszyscy porozmawiali jeszcze ze sobą, jednak ja siedziałam w aucie i płakałam. Chciałam już być w domu. Wiedziałam, że czeka mnie jeszcze z nimi rozmowa, bo to jest nie uniknione, jednak chciałam to odwlec, jak najdalej w czasie. Przed oczami miałam cały czas obraz, jak ten facet mnie obmacuje. Chciałabym cofnąć czas i nie iść na tą imprezę. Oparłam głowę na szybie. Przymknęłam chociaż na chwilę oczy, aby odpocząć. 

***

Ktoś zaczął szarpać mnie lekko za ramię. Uchyliłam oczy, a przed sobą ujrzałam twarz Olivii. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko w moją stronę i wyszeptała, że jesteśmy na miejscu. Szybko wydostałam się z auta i od razu skierowałam się w stronę azylu. Nikt mnie nie zaczepiał z czego byłam zadowolona. Skierowałam się od razu w stronę łazienki. Zamknęłam się na klucz. Zrzuciłam ubrania, które miałam na sobie i weszłam pod prysznic. Puściłam gorącą wodę, która lała się na mnie. Wzięłam gąbkę i nalałam dużą ilość płynu. Zaczęłam szorować każdy centymetr swojego ciała. Cały czas czułam te obrzydliwe łapska na sobie. Umyłam również głowę. Nagle zaczęłam się cała trząść. Wybuchłam płaczem i skuliłam się do siadu. Woda cały czas się na mnie lała, a ja myślałam tylko o tym, dlaczego to wszystko mnie spotyka? Najpierw matka, potem ojciec. Później John, choroba, a teraz to? Dlaczego zawsze jestem w takim położeniu? Dlaczego nie mogę mieć chociaż na chwilę spokoju? 

Przesiedziałam pod prysznicem około godziny. Musiałam mieć pewność, że zmyłam z siebie cały "brud". Owinęłam włosy ręcznikiem, tworząc turban. Ubrałam się w czyste dresy. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Przed sobą ujrzałam bladą dziewczynę, która miała sine oczy i mocno zakrwawione od płaczu. Wyglądałam źle, ale co się dziwić. Westchnęłam i wyszłam z pomieszczenia, uprzednio biorąc TE rzeczy. Od razu nie patrząc na nikogo weszłam do kuchni i wyrzuciłam je do śmieci. Nie chciałam już nigdy więcej ich założyć, bo będą mi przypominały o tym co się stało. 

Po tej czynności wypiłam szklankę wody i skierowałam się do salonu. Nie chciałam być teraz sama, bo po głowie krążyło mi sporo myśli. I nie były one dobre. Mentalnie przygotowywałam się już na rozmowę i wyjaśnienia z innymi. Usiadłam na kanapie i podkuliłam nogi. Oparłam na nich głowę i patrzyłam. Wszyscy siedzieli w okręgu i patrzyli w stół. Byli bardzo zamyśleni. Jason natomiast stał przy oknie, w które patrzył. Gdy spostrzegł, że jestem już obecna, usiadł koło mnie. Nie odezwał się jednak słowem. Nikt tego się nie podjął. Czekali aż pierwsza będę chciała podzielić się historią. 

Hej. 

Jak się czyta? Jesteście ciekawi co dalej?

Pozdrawiam,

Natuplocia<3

To jeszcze nie koniecWhere stories live. Discover now