XX

216 9 0
                                    

Rehabilitacja idzie mi bardzo dobrze. Mimo tego, że byłam bardzo słaba przez tak długi okres leżenia to po takim czasie widać u mnie poprawę. Lekarz z dnia na dzień powtarza mi, że czeka na wyniki moich badań. Jednak podejrzewam już, że coś przede mną ukrywa. To nie realne żeby wyniki badań nie przychodziły, a już trzeba było robić następne. Każdy ze znajomych bardzo mnie wspiera. Mimo tego, że ich tak dobrze znam i mówią, że jestem bezpieczna to wiem iż mnie bardzo pilnują. To można wyczuć na kilometr, że mają przy mnie warty.

Przebywając w tym szpitalu, zaobserwowałam wiele sytuacji, które mnie poruszyły. Poznałam dwójkę stażystów, którzy wkładają w leczenie swoje serce. Mają staż na oddziale dziecięcym, jednak spotkaliśmy się na stołówce. Fredo i Camila są parą od kilku dobrych lat. Dziewczyna poruszyła mnie swoją historią:

"- Wiesz... Miałam siostrę, która zmarła w wieku siedmiu lat. Chorowała na nowotwór, jednak lekarze dawali jej szansę na lepsze życie. Przeszła chemioterapię. Byliśmy zadowoleni z jej organizmu i na to jak na nią reaguje. Pewnego dnia mój aniołek miał zapaść. Nie wiadomo do teraz, co było tego przyczyną. Siedziałam u niej dzień i noc. - dziewczyna była bardzo smutna. Zachowywała się, jakby była w tym czasie, co opowiada. - Rodzice nie chcieli mnie zostawiać samej, dlatego zmieniali się przy łóżku. Lekarze tylko na tyle się zgadzali. W nocy dwie godziny przed śmiercią przebudziła się. Wszyscy byli w szoku. Ja dostałam jakiegoś ataku paniki i radości. Byłam szczęśliwa, że się wybudziła. Rozmawiałyśmy i nawet się wygłupiałyśmy. Rodzice mieli potężne uśmiechy na twarzach. Robili nam mase zdjęć i filmików. Nagle powiedziała, że jest zmęczona. Rozumieliśmy to, dlatego się wyciszyliśmy. Car pokazała mi, abym się do niej przysunęła. Po jej minie widziałam, że coś jest z nią nie tak. Przyciszyła głos... - zaczęły Camili lecieć łzy po policzkach. Nie mogłam przełknąć nawet śliny. - Trzymała mi dłoń na policzku. - miała załzawiony głos. - Spojrzała mi w oczy i powiedziała, że mam dążyć do tego, aby ratować takie osoby, jak ona. Nie wiedziałam na początku o co jej chodzi. - zaszlochała cichutko. Przetarła policzki od łez i po chwili się lekko uspokoiła. - Car wyszeptała mi jeszcze, że mam się zaopiekować tutaj na Ziemi rodzicami, a ona będzie jako aniołek opiekować się nami z góry."

Dziewczyna od tam tej pory dąży do tego, aby spełnić wolę siostry. Widząc tyle osób w szpitalu, wiedziałam, że oni potrzebują pomocy i wsparcia. Za pozwoleniem Camili opowiedziałam o tej historii znajomym. Gdy to usłyszeli byli w szoku tak samo jak ja. Niby mówi się o takich sprawach na co dzień, jednak na dłuższą sprawę ludzie nie uświadamiają sobie, że każdy potrzebuje zainteresowania chociażby na chwilę. Każdy z nas kiedyś potrzebował, teraz potrzebuje lub będzie dopiero potrzebował wsparcia i pomocy. Mimo tego, że nie mamy może predyspozycji do pomocy, ale zawsze można tą osobę wysłuchać lub po prostu przytulić. 

Siedzieliśmy wszyscy w mojej sali. Cały czas myślałam o ludziach, którzy potrzebują pieniędzy na leczenie lub leki. Robią zbiórki, jednak nie każdy chce pomagać. Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. 

- Ludzie. - chciałam zwrócić na siebie ich uwagę. Udało się, ponieważ każdy nagle spojrzał na mnie, a Fredo z Davidem unieśli głowy ze względu na to, że leżeli. Tak, w tej sali mamy trzy sofy. Prywatny szpital w końcu robi swoje. 

- Co jest sikoreczko? - spytała Camila. Nie wiem, dlaczego dała mi takie przezwisko. Niby kojarzy jej się to z kimś kto walczy, jednak nie jestem tego taka pewna. 

- Przestań mnie tak nazywać. - rzuciłam w nią poduszką. Dziewczyna w ostatniej chwili zdążyła się uchylić przez co trafiła poduszka w twarz Jasona. Powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem, jednak długo to nie trwało. Każdy zaczął pod nosem się z tej sytuacji śmiać. Nawet chłopak. 

- No mów co wymyśliłaś. - powiedział Kevin. Chłopak bawił się włosami Olivii. Ostatnio zauważyłam, że mocno się do siebie zbliżyli. Szykowała się kolejna poważna rozmowa z dziewczyną. 

- No bo niedługo mają się odbyć wyścigi. - kiwnęłam głową do Matta, ponieważ dzisiaj o tym mówił. Nie mieliśmy tajemnic przed Camilą i Fredem, ponieważ Fred jest kuzynem Toma i wiedzą, czym się zajmujemy. 

- Nie bierzesz w nich udziału. - oprzytomniał od razu Jason. Zmarszczyłam czoło, ponieważ nie wiedziałam, o co chodzi mu i dlaczego zachowuje się on gorzej niż rodzic. 

- Pomyślałam o tym, żeby zorganizować zbiórkę na nich. Kasę, którą byśmy zebrali, przeznaczylibyśmy na zbiórki charytatywne, na operacje i na leki. - wyjaśniłam, o co mi chodzi, a wypowiedź szatyna puściłam w niepamięć. Nie chciałam teraz komentować zachowania chłopaka. 

- Niezły pomysł. - przyznał Kevin. Wszyscy siedzieli w szoku, jednak po chwili zaczęli się do mnie uśmiechać. 

- Ale... - przerwały Olivii w wypowiedzi, stuknięcia w drzwi. Popatrzyłam w tamtą stronę, a po chwili ukazała się w drzwiach moja pani doktor. 

- Proszę wejść. - powiedziałam i poprawiłam się na łóżku. Kobieta spojrzała się na pozostałych, lecz po jej minie wywnioskowałam, że chce ze mną poważnie porozmawiać. - Możecie nas zostawić samych? - spytałam. Po chwili każdy wstawał i wychodził. Jason z Olivią chwilę się zawahali, lecz w ostateczności uszanowali moją prośbę. Kobieta usiadła naprzeciwko mnie. 

- Musimy porozmawiać. - zaczęła. Te słowa nigdy nie wróżą nic dobrego. 

- Niech pani mówi. - popędzałam kobietę, ponieważ chciałam jak najszybciej się wszystkiego dowiedzieć. 

- Po Twoich wynikach możemy sądzić, że masz....


Hej.

Właśnie w takim momencie Was zostawiam. Zachęcam Was do komentowania. Wam zajmie to chwilę czasu, a mi będzie miło na serduszku, że mam z Wami jakiś kontakt. 

Pozdrawiam,

Natuplocia<3

To jeszcze nie koniecOnde histórias criam vida. Descubra agora