XXXIV

167 5 0
                                    

- Zgadzam się. - syknęłam. Poczułam pociągnięcie za rękę, lecz tym się nie przejęłam. Chciałam to raz na zawsze załatwić i mieć święty spokój z tymi ludźmi. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, a potem zawróciła w stronę swojego auta. Zrobiłam to samo. Nie mogłam teraz na nikogo patrzeć. Widziałam w głębi duszy, że źle robię, gdyż nie porozmawiałam z nikim, ale robię to dla nich.

- Co ty kurwa robisz? - spytał Jason. Był wściekły. Dało się to wyczuć w jego głosie oraz w uścisku jaki zaciskał na mojej ręce.

- Wygram to i będziemy mieć święty spokój. - warknęłam. Pierwszy raz tak się odezwałam do niego odkąd jesteśmy razem. Zatrzymałam się, ponieważ chciałam na spokojnie to wyjaśnić że wszystkimi.

- Pomyślałaś o nas? - spytał Kevin.

- Możesz tam zginąć. - zaskomlała Olivia. Wiedziałam, że jest zawiedziona moim zachowaniem. Nie chciałam ich skrzywdzić.

- Czemu we mnie nie wierzycie? - spytałam. - Dlaczego mi nie możecie zaufać? Szczególnie ty. - spytałam Jasona. Chłopak zbliżył się do mnie jeszcze bardziej.

- Tobie ufam, ale im nie. - powiedział spokojnie. Zdziwiłam się, że tak szybko się opanował.

- Dam radę. Niedługo wrócę i będziemy świętować spokój i radość. - powiedziałam.

Pocałowałam go lekko w policzek. Wyczułam, że pod moim dotykiem chłopak się spiął. Popatrzyłam mu w oczy, a następnie skierowałam swój wzrok na resztę. Uśmiechnęłam się lekko do nich i wsiadłam do auta. Na starcie już czekała na mnie Candy. Myśląc o tym wyścigu bałam się jak cholera. Nie chciałam tego pokazywać reszcie. Cały czas myślałam o tym, czy dobrze robię. Nie chciałam zostawiać reszty, ale też nie chciałam mieć już z tymi ludźmi styczności. Nie w tym momencie. Nikomu nie mówiłam o tym, dlaczego w ostatnim czasie źle się czuję. Miałam dla kogo żyć i dla kogo wrócić. Chciałam wrócić do Jasona i już z nim zostać na zawsze.

Popatrzyłam na dziewczynę. Zaciskała swoje dłonie na kierownicy. Widziałam, jak jest skupiona na tym, co ma się stać. Postanowiłam zrobić to samo. Zacisnęłam szczękę i zaczęłam myśleć o tych czasach, kiedy byłam katowana. Zaczęłam myśleć o ojcu i Johnie. Na środek toru wyszedł wspomniany chłopak. Uniósł chorągiewki, a po chwili się do mnie wyszczerzył. Nie wiedziałam, co on robi, bo w moim kierunku poruszył ustami w słowach: "uważaj na..." i popatrzył na Jasona. Byłam w szoku. Dopiero po chwili zorientowałam się, że Candy ruszyłam. Szybko wybiłam się z transu i również wystartowałam. Przyciskałam pedały, jak mogłam. Byłam ostrożna na zakrętach, bo nie chciałam wypaść z toru.

Byłam zła na siebie, że nie zauważyłam tego co zrobił John. Nie wiedziałam, co on planuje podczas tego wydarzenia. Może chciał mnie zbić z tropu i żebym o tym myślała podczas wyścigu. W końcu jak inaczej mógł mnie wyprowadzić z równowagi. Wiedział, że bardziej boję się o nich niż o siebie.

Wymijałam przeszkody, które co jakiś czas się ukazywały. Cały czas denerwował mnie fakt, że dziewczyna jest przede mną. Przeskanowałam w myślach trasę i co mogę zrobić. W głowie pojawiła mi się myśl, że mam jeszcze trzy zakręty przed sobą aż dotrzemy na samą górę. Trasa składała się z 30 km jazdy pod górę na sam szczyt. Byłyśmy już bardzo blisko mety. Nie chciałam, aby dziewczyna wygrała. Mój plan był ryzykowny, gdyż jeden zły ruch i mogłabym zginąć. Chciałam zahaczyć o zderzak Candy, aby ją trochę spowolnić i ją wyprzedzić. Jednak musiałam myśleć też o tym, że jeden dłuższy ruch i obie mogliśmy wylądować na skałach. Przy takiej prędkości to nic nie jest pewne. Poczułam nutkę silniejszej adrenaliny, gdy powoli, ale z prędkością się zaczęłam do niej zbliżać. Uśmiechnęłam się przebiegle, gdy siedziałam już jej prawie na zderzaku. W tym momencie stało się to co nie przewidziałam. Dziewczyna gwałtownie zahamowała, przez co uderzyłam w nią, a razem z nią straciłyśmy panowanie nad autami. Krzyknęłam głośno, bo chciałam, aby to się skończyło. Byłyśmy już prawie na mecie. Wszystko zaczęło wirować. Zaczęłam hamować, co dawało dobre rezultaty. Po chwili się zatrzymałyśmy.  Spojrzałam na siebie i w około. Byłam cała na co westchnęłam. Byłam w szoku i z przerażenia się trzęsłam. Spojrzałam na Candy. Z jej auta zaczął wychodzić dym. Dziewczyna próbowała wyszarpać się z samochodu. Chciałam zacząć ruszać, ale coś mnie poruszyło. Na moim miejscu dziewczyna by zapewne odjechała. Nie chciałam być taka jak ona. Wyszłam z auta i zaczęłam się do niej zbliżać. W głębi duszy widziałam, że jest zła, ale nie mogłam zostawić jej tutaj. Miałabym ją na sumieniu. W sumie to nawet mogło wyjść to na moją korzyść, bo pokazała bym jej, że jestem lepsza. W końcu to ja byłam sprytniejsza i miałam wiele więcej rozsądku od niej. Zaczęłam szarpać za klamkę od drzwi. Dziewczyna była przerażona, bo również zauważyła ogień wydobywający się z silnika. Moje auto stało niedaleko jej, więc było duże prawdopodobieństwo, że będzie potężny wybuch. Musiałam myśleć szybko, ale skutecznie. Przeszukałam okolicę i spostrzegłam kamień. Było to głupie, ale jedyny sposób na wydostanie dziewczyny z auta. Zamachnęłam się, a szyba pękła. Candy popatrzyła na mnie w szoku. Szybko podniosła się z miejsca i wyszła przez okno. Zaczęłyśmy biec, gdyż czułam, że to jest nasz wyścig z czasem. Odbiegłyśmy mały kawałek, a za naszymi plecami usłyszałam głośny huk. Uderzenie było tak mocne, że nasze ciała poleciały do przodu i uderzyłyśmy mocno w ziemie. Złapałam się od razu za brzuch. To był już odruch obronny. Czekałam cierpliwie aż wszystko ucichnie. Czułam, jak odłamki aut przelatują nad nami. Z szoku krzyczałam. Bałam się, że nie wyjdziemy z tego cało. W tym momencie chciałam znaleźć się w objęciach mojego chłopaka. O niczym innym nie pragnęłam. 


Hej hej. 

Wiem, że znowu Was zostawiam w takim momencie. Liczę, jednak, że zostaniecie ze mną do końca. Myślę, że już niedługo będzie koniec tego opowiadania. Musicie mi napisać, czy chcecie jeszcze jakieś opowiadanie? Nie chcę z Wami się rozstawać. 

Pozdrawiam,

Natuplocia<3

To jeszcze nie koniecWhere stories live. Discover now