XXXII - MARATON (4/4)

162 5 2
                                    

Od tamtej sytuacji w pokoju minął równo tydzień. Od tamtej pory chłopaków nie widziałam. Byli na jakieś akcji, którą odkładali od dłuższego czasu. Nie miałam im tego za złe. Przed ich wyjazdem dali mi pewne zadanie. Właściwie to dali mi je Cristian z Gabriellą. Przez to, że mieliśmy zostać w tym mieście przez dłuższy okres poprosili mnie, abym znalazła piękny dom dla wszystkich. Z jednej strony cieszyłam się, bo oderwę myśli od przeszłości. Z drugiej strony przyzwyczaiłam się do miejsca w jakim się znajduję. Znalazłam kilka ofert, jednak żadna nie przypadła mi do końca do gustu. Zawsze czegoś brakowało. Dziewczyny miały również jakieś zadania, jednak nie miałyśmy kiedy o tym porozmawiać. Zazwyczaj jak wstawałam to ich już nie było albo nie chciały o tym mówić. Byłam trochę zdenerwowana z tego powodu, jednak nic nie mogłam zrobić. Może to była jakaś tajemnica. 

***

W końcu znalazłam ofertę, która zadowalała mnie w 98%. Dlaczego? Bo jeszcze nie widziałam tego domu. Umówiłam się ze sprzedawcą. Nie chciałam iść tam sama, bo nie wiedziałam na kogo trafię. Teraz byłam bardziej uprzedzona do ludzi. Siedziałam w kuchni, gdy nagle do pomieszczenia wszedł szatyn. Muszę przyznać, że polepszyły się nasze stosunki i w końcu wzięliśmy się za zakład z Johnem. Z tego powodu Jason nie wyjechał na misję również dlatego, że musiał załatwić jakieś sprawy na miejscu. Usiadł koło mnie i się na mnie patrzył. Czułam, że czegoś chce, ponieważ zazwyczaj o tej porze jest gdzieś na mieście. 

- O co chodzi? - spytałam. Chłopak uśmiechnął się do mnie. Uwielbiałam ten uśmiech. Przy nim w policzkach szatyna tworzyły się małe dołeczki. 

- Co robisz? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie. To nie było sprawiedliwe, dlatego wytknęłam w jego stronę język. Chłopak zaśmiał się z mojego zachowania. 

- Szykuję się na spotkanie z sprzedawcą domu. - powiedziałam. Spisałam adres i zamknęłam laptopa. Chłopak zmarszczył czoło w zamyśleniu. 

- Potrzebujesz towarzystwa może? - spytał. Uśmiechnęłam się serdecznie w jego stronę. Cieszyłam się, że nasze stosunki się polepszyły. 

- Pewnie. Wiesz, że sama już chyba nigdy nie wyjdę. - szepnęłam i się podniosłam. Chciałam odnieść laptopa do pokoju. Jednak szatyn miał inne zdanie. Pociągnął mnie w swoją stronę za rękę, przez co wylądowałam na jego udach. 

- Wyjdziesz tylko potrzebujesz czasu. - powiedział. Patrzył mi prosto w oczy. Byliśmy bardzo blisko siebie, gdy do kuchni weszła Olivia. Odchrząknęła lekko, dlatego od razu podniosłam się z szatyna. Spaliłam się rumieńcem i szybko wyszłam z pomieszczenia. Było tak blisko do pocałunku, a dziewczyna popsuła taki dobry moment. 

Pov Jason

Kiedyś zabiję tą dziewczynę. Popsuła nam taki piękny moment. Nie wiem do końca, czy naprawdę kocham Lily, ale wiem, że z każdą minutą, gdy jestem w jej otoczeniu staję się innym człowiekiem. Staram się dla niej być lepszym. Nawet Gabriella powiedziała mi ostatnio, że nie jestem tym samym człowiekiem, jakim byłem przed spotkaniem brunetki. Każdy dotyk tej dziewczyny sprawiał, że czułem się jak w niebie. Jej uśmiech działała na mnie kojąco. Jej osoba działała na mnie uspokajająco. Tylko ona miała w sobie tę moc, aby powstrzymać moją wściekłość. Wtedy w klubie byłem, jak w transie. Mogłem w każdej chwili rozszarpać tego człowieka, a tylko Lily pokonała mój stan. Nie wiedziałem, co dziewczyna w sobie ma takiego magicznego. 

- Co zamierzasz zrobić? - spytała Olivia. Wyrwała mnie z myśli, które były o Lily. Popatrzyłem na nią i nie wiedziałem, o co chodzi brunetce. 

- To znaczy? - spytałem. 

- Z Lily. Widać, że Was ciągnie do siebie. - wytłumaczyła. - W końcu wiesz, co ona do Ciebie czuje. - wiedziałem to, jednak ja będzie ze mną w związku to będzie w niebezpieczeństwie. 

- Nie chcę jej stracić. Przecież wiesz w jakiej jestem sytuacji. - powiedziałem. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Chciałbym być z dziewczyną, jednak wiem, że mogę ją skrzywdzić. Jak nie ja to ktoś inny. 

- Jeżeli nadal będziesz z tym zwlekał to ona straci do ciebie uczucia i w końcu znajdzie innego faceta. Będziesz w stanie patrzeć na swoją wybrankę, która całuje się i śpi z innym? - spytała i wyszła z pomieszczenia. 

Słowa dziewczyny dotarły do mnie z dwojoną siłą. Jakbym zobaczył przy niej innego faceta... Na tą myśl aż gotuje się we mnie. Chyba wiem, co zrobię.

Pov Lily

Przebrałam się w lekki strój. W biały crop top i do tego czarne, krótkie spodenki z wyższym stanem. Chciałam podkreślić swoją urodę, ale czuć się wygodnie. Na nogi ubrałam białe trampki. Wygoda to podstawa. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy, które obejmowały oczywiście moje okulary przeciwsłoneczne. Wyszłam z pokoju i od razu spostrzegłam szatyna opartego o ścianę przy drzwiach wyjściowych. Uśmiechnęłam się do niego, gdyż chciałam zatuszować sytuację z przed chwili. Chłopak otworzył przede mną drzwi, dlatego podziękowałam mu skinieniem głowy. Wsiadłam do jego pojazdu i podałam mu adres nowego domu. 

*** 

Obejrzeliśmy cały dom z ogrodem. Stwierdziliśmy, że jest to bardzo dobry punkt. Po jakiś czterdziestu minutach wszystkich spraw w ręce trzymałam klucze do nowego domu. Stanęliśmy na podjeździe z Jasonem i nie mogłam w to nadal uwierzyć. 

- Pięknie tutaj. - wyszeptałam. Jason przez dłuższy moment się nie odzywał. Popatrzyłam na niego, a on był skupiony na mnie. Byłam mocno zdziwiona. - Coś się stało? 

- Bądź moja. - powiedział, a mnie zatkało. W pierwszym momencie nie mogłam pojąć, co chłopak do mnie powiedział. 

- Co? - spytałam. 

- Bądź moją dziewczyną. - wyszeptał. - Nie mogę patrzeć, jak dzieje Ci się krzywda. Nie mogę znieść widoku tych wszystkich facetów, którzy się koło ciebie kręcą. Chcę, abyś była przy mnie. Uśmiechała się dzięki mnie. Chcę Cię chronić i chcę, abyś była bezpieczna. Chcę sprawić, abyś już nigdy nie cierpiała. Kocham Cię i jestem w Tobie zakochany jak zakochany kundel. - powiedział i mnie od razu pocałował. Byłam w szoku, dlatego w pierwszym momencie byłam, jak sparaliżowana. Dopiero, gdy dotarły do mnie słowa chłopaka, oddałam pocałunek. Po dłuższym czasie musieliśmy się od siebie oderwać, bo zaczęło brakować nam tlenu. 

- Jason. Ja...


Hej.

Nie zabijcie mnie. Muszę potrzymać Was w małej niepewności. 

Pozdrawiam,

Natuplocia<3 

To jeszcze nie koniecWhere stories live. Discover now