XXVII

176 8 0
                                    

- Wiesz, że nie możesz ryzykować, bo to Ty jesteś dawcą Lily. - powiedziała, a mnie zatkało. Nie chciałam dopuścić do siebie tej informacji. Myślałam, że jest nim ktoś inny.

- Brawo debilu. - powiedział Kevin. Trzepnął Jasona w głowę. Chłopak zmroził go wzrokiem.

- Dlaczego mi Pani nie powiedziała? - wyjąkałam. Cały czas wlepiałam wzrok w swoje ręce. Nie miałam siły spojrzeć na szatyna. - Ryzykowałeś życiem, a nie pomyślałeś, że gdybyś zginął to ja również? - skierowałam to pytanie do szatyna. W końcu odważyłam się spojrzeć na niego. Patrzył tylko i wyłącznie na mnie.

- Nie wiedziałem, że jestem idealnym dawcą. - przyznał. Widział, jak w tym momencie cierpię. Wiedział to.

- Zostawimy Was na moment, żebyście sobie to wyjaśnili. - odparła Olivia. Nie chciałam żeby mnie z nim zostawili. Wiem, że się rozkleję, a tego chciałabym teraz uniknąć.

Po słowach dziewczyny, wszyscy zaczęli wychodzić. Pani doktor podeszła do mnie i sprawdziła moją kroplówkę. Po chwili także wyszła. Poprawiłam się wygodnie na łóżku i spojrzałam w okno. Nie wiedziałam, czy ja mam pierwsza się odezwać czy on. Chciałam mieć tą rozmowę za sobą. Chłopak siedział na swoim miejscu i chyba myślał. Był bardzo skupiony na czymś na podłodze. Myślałam, że będzie on bardziej rozmowny. Ostatnim razem na ogrodzie to był nawet skory do krzyku. Teraźniejsze zachowanie nie jest podobne do szatyna.

- Wiesz, że jak byłam na powietrzu to nawet nie sądziłam, jak będę za tym tęsknić? - zaczęłam rozmowę pierwsza. Nie chciałam siedzieć w ciszy, bo jej naprawdę nie lubię. Chłopak w końcu spojrzał na mnie. Na twarzy pokazał mu się malutki uśmiech.

- Wiem, a ja to schrzaniłem głupim wybrykiem. - przyznał. Byłam zła za to, jak to nazwał, ale nie chciałam dolewać oliwy do ognia.

- W tamtym momencie sądziłam, że już cię nie zobaczę. Nie usłyszę twojego głosu. - wyszeptałam. W tym czasie wszystkie obrazy wyścigu przewijały się przez mój umysł.

- Nie wiedziałem, że jesteś na wyścigach. - odparł. - Musiałem wystartować.

- Wcale nie musiałeś tego robić. - krzyknęłam. Bardzo mocno mnie zdenerwował. Nie liczył się z nikim. Patrzył się na mnie, a ja widziałam go nie wyraźnie przez to, że w oczach zbierały się łzy.

- Musiałem wystartować, bo był tam John. - powiedział chłopak. Byłam w szoku na jego słowa. Nie wiedziałam co zrobić, jak się odezwać lub co powiedzieć.

- Co on znowu wykombinował? - spytałam. Widziałam, że chłopak jest zdolny do wszystkiego na każdym kroku.

- Wymyślił sobie, że może Cię zabrać siłą. Powiedział, że ludzie takiego pokroju są debilami i sukami. Nie mogłem tego słuchać. Podszedłem do niego i mu przywaliłem w twarz. - słuchałam uważnie chłopaka, bo bardzo chciałam wiedzieć o tej przygodzie. - Gdy chłopaki mnie od niego odciągnęli to powiedział, że mamy się ścigać. O ciebie. Teraz. Taki przedstart swojej zapowiedzi.

- Chyba sobie żartujesz ze mnie. - nie mogłam uwierzyć w słowa chłopaka. Pokiwałam przecząco głową.

- Wygrałem. Jednak gdy Ciebie zobaczyłem, wiedziałem, że przepadłem. - byłam ciekawa, co chłopak miał na myśli.

- To znaczy? - spytałam. Spojrzałam na niego i dopiero teraz zorientowałam się, że patrzy na mnie i czeka aż popatrzę mu w oczy.

- Kocham Twoje oczy. - wyszeptał. Lekko się zarumieniłam. Nie spodziewałam się takich słów ze strony chłopaka. - Wtedy na wyścigu myślałem, że Cię już więcej nie zobaczę. Podczas tego zakrętu, gdzie wystawały mi koła coś zrozumiałem. - przekrzywiłam lekko głowę na bok. Byłam coraz bardziej ciekawa tego, co chce mi powiedzieć. Widać, że chłopak się waha nad doborem słów swojej wypowiedzi. 

- Co takiego? - nie chciałam wywierać na nim presji, ale moja ciekawość wygrała nade mną. 

- Że Cię kocham. - zamurowało mnie. Chłopak momentalnie wstał i wyszedł bez słowa. Chciałam go zatrzymać, ale nie zdążyłam. Po chwili wpadli do środka moi znajomi. 

- Kevin biegnij za nim. - zaczęłam krzyczeć. - Nie pozwól mu zrobić nic głupiego. - mój głos się załamywał przez łzy. Chłopak popatrzył się na mnie, ale po chwili chyba dotarły do niego moje słowa. 

Nie mogłam opanować płaczu. Nie chciałam, aby Jasonowi coś się stało. Obstawiałam, że przez ciszę z mojej strony poczuł, że go olałam. Nigdy bym tego nie zrobiła, bo chłopak uświadomił mi, że też do niego czuję miłość. Zaczęłam ciągnąć za włosy. Nie mogłam opanować płaczu. Bardzo się o niego w tym momencie martwiłam. Olivia widząc mój stan podbiegła do mnie i przy mnie usiadła. Poczułam na sobie jej ręce. Próbowała mnie pocieszyć, lecz nie jej dotyku w tym momencie potrzebowałam. Chciałam, aby Jason tutaj przyszedł i powiedział, że przeprasza za głupie wyjście. Nic takiego się nie stało. Coraz bardziej zaczęłam płakać. Wydarzenia, które były na wyścigu i ta rozmowa doprowadziła mnie do histerii. W pewnym momencie do sali wbiegła pielęgniarka. Złapała mnie za rękę i podała jakiś lek w strzykawce. Po chwili odleciałam w ciemność. 

***

Minęło kilka dni. Do mojej operacji został jeden dzień, a Jasona jak nie było tak nadal nie ma. Chłopak od naszej rozmowy nie pojawił się w szpitalu. Przynajmniej u mnie w sali. Przyjaciele, którzy mnie odwiedzają, powiedzieli mi, że szatyn w domu normalnie się zachowuje, jednak gdy ktoś wspomni o mnie, olewa temat. Przykro mi z tego powodu. Wszyscy próbują ze mną rozmawiać, lecz gdy tylko się budzę to siadam na parapecie i patrzę w okno. Nie ma ze mną w ogóle kontaktu. Jem tylko ze względu na to, że jestem chora i z tego powodu, że jestem w szpitalu. Od rozmowy miałam jeszcze trzy napady histerii. Nie wiem, skąd one się biorą. W nocy natomiast codziennie nawiedzają mnie koszmary, w których szatyn ginie. Gdy raz się przebudzę to później już nie mogę zasnąć. Pani doktor tłumaczy mi, że tym sposobem się wykończę i mój przeszczep może się nie przyjąć. Nie mogę sobie tego wbić do głowy, bo cały czas siedzi w nim zachowanie Jasona. Chciałabym z nim porozmawiać i powiedzieć, co ja czuje, Nawet nie dopuścił mnie do żadnego słowa. 

Hej Kochani.

Wrzucam taki mały rozdział. Czekam na Waszą opinię.

Pozdrawiam,

Natuplocia<3 

To jeszcze nie koniecWhere stories live. Discover now