XXII

191 8 0
                                    

- U mnie wszystko dobrze. Już nie mogę się doczekać aż będę po operacji. - westchnęła Mad. Dziewczyna dobrze przechodziła chemioterapię, a na przeszczep trochę czekała. Szukali u wszystkich, lecz gdy dziewczyna jednego dnia spotkała chłopaka, z którym jest do dzisiaj, to właśnie u niego udało się dorównać badaniom Mad. 

- Wiem maleńka. - powiedziałam. Dziewczyna nie lubi, jak tak na nią mówię. Od razu zrobiła naburmuszoną minę. Zaśmiałam się na to. Fredo wyszedł, aby sprawdzić, czy nikogo u mnie nie ma.

- Nadal im nie powiedziałaś? - spytała. Uspokoiłam się momentalnie i spojrzałam na swoje dłonie, które leżały na kolanach. 

- Nie potrafię. - przyznałam. - Wiem, że może byłaby jakaś nadzieja, ale nie chcę ich martwić. Wystarczy już problemów, przez które jesteśmy w sytuacji jakiej jesteśmy. 

- Ale nie rozumiesz, że może dłużej byś żyła? - spytała. 

- Może i tak. - przyznałam znowu dziewczynie rację. 

- Może ta zbiórka wyszła by ci na dobre. - opowiadałam jej ostatnio o wyścigach. Jak się okazało ten szpital był w opuszczonym hotelu, który jest tylko taką przykrywką. Tak naprawdę leczą się w większości tutaj osoby z gangów. To terytorium jest zakazane dla wojen czy porachunków. Są tu wszyscy, którzy mają jakieś powiązania z rodziną, znajomymi lub sami są w gangach. Teraz wszystko układa się w całość. 

- Dlaczego miałaby wyjść jej na dobre? - spytał głos za mną. Na plecach stanęły mi włoski, ponieważ od razu rozpoznałam ten głos. 

- Olivia, co tutaj robisz? - spytałam. Spojrzałam przerażona na Mad. Nikt nie wiedział przecież gdzie jestem. 

- Pytam się, po co ci zbiórka? - jej głos był podniosły i poważny. Dziewczyna stanęła koło mnie i założyła ręce na siebie. Wiedziałam, że była już zła. Nie wiedziałam, co robić. Nie chciałam, aby w taki sposób się dowiedziała. Miałam nadzieję, że nikt się nie dowie. 

- Usiądź, bo to będzie dla ciebie szok. - westchnęła Madeleine. Olivia zrobiła to co dziewczyna kazała. 

- O czym ona mówi i w ogóle kto to jest? - spytała szatynka. Nie wiedziałam od czego zacząć. Dziewczyna już  była zła, a jak dowie się co przed nią ukrywam to będzie w furii. 

- To jest Madeleine. Dziewczyna, którą poznałam na chemioterapii. - powiedziałam. Mój głos był szorstki, ponieważ chciałam zaznaczyć powagę sytuacji. Dziewczyna była w szoku. 

- Nie wiedziałam, że możesz sobie tak jeździć po oddziałach nieprzeznaczonych dla Ciebie. - powiedziała Olivia. 

- On jest przeznaczony dla mnie. - wyjąkałam. Szatynka zrobiła się blada. Do pokoju wparował nagle Fredo. 

- Lily, Olivia cię szuka... - zatrzymał się w połowie zdania. Spojrzał po kolei na każdą z nas. Olivia była zdezorientowana, mi robiło się słabo, Fredo dostawał palpitacji serca ze względu na bieg, a Mad starała się uśmiechać. 

- Co tutaj się dzieje? - spytała w końcu Olivia. Popatrzyłam na chłopaka, a po jego minie mogłam uznać, że nie mogę już nic ukrywać. 

- Mam białaczkę. - wykrztusiłam. Dziewczyna zaczęła histerycznie się śmiać. Wstała i zaczęła kierować się w stronę drzwi. Wiedziałam, że jest źle. Taki stan zazwyczaj prowadzi ją do omdlenia. - Ol uspokój się. - powiedziałam. Nie zwracała na mnie w ogóle uwagi. - Fredo zatrzymaj ją, bo zaraz straci przytomność. - ostrzegłam chłopaka, po czym dziewczyna zaczęła upadać. Chłopak w ostatniej chwili ją złapał. Odetchnęłam z ulgą, że Olivii nic się nie stało. Fredo wziął ją do mojej sali, a po mnie miał zaraz wrócić. 

- Pokręcone to wszystko. - powiedziała nagle Mad. 

- Nie przejmuj się mną. - zarządziłam. Poprawiłam się na wózku. - Uda Ci się przezwyciężyć tą chorobę. - powiedziałam. - Masz do mnie wrócić. Będę na Ciebie tutaj czekała. - powiedziałam. 

- Wrócę i będziesz musiała wszystko mi opowiedzieć. - odparła. Podeszła do mnie i przytuliła się.

Wiedziałam, że daję jej wsparcie. Rodzina czy przyjaciele nie dają tyle wsparcia, co osoba z tą samą chorobą. Nikt tego do końca nie zrozumie, co się czuje, jeżeli się nie choruje na to samo. Fredo zabrał mnie po pożegnaniu i skierowaliśmy się do mojej sali. Czułam się słabo po chemii, ale chciałam zmierzyć się z resztą grupy. Musiałam nastawić się na najgorsze, ale już byłam do tego przyzwyczajona. Już dużo w końcu przeszłam. 

Wjechałam do sali, gdzie wszyscy siedzieli w ciszy. Dało się wyczuć napiętą atmosferę. Olivia już się przebudziła, więc poczułam ulgę. Każdy patrzył na mnie, jak na wroga. Czułam się bardzo nieswojo i obco. Fredo i Camila pomogli przejść mi z wózka na łóżko. Od razu podali mi coś do picia i poprawili poduszkę. Byłam im bardzo wdzięczna za takie poświęcenie. Czułam, jakbym odpływała, ale nie chciałam jeszcze zasypiać. Chciałam wszystkim wszystko wyjaśnić, bo nie chciałam nikogo stracić. Uświadomiłam sobie w tym momencie, że ludzie mogą mnie opuścić za takie zatajanie choroby. 

- Wszystko dobrze? - spytała Camila. Popatrzyłam na nią, a ona już wiedziała, że jest bardzo źle. 

- Masz im coś do powiedzenia? - spytała Olivia. Wiedziałam, że szatynka jest na mnie zła, ale nie powinna wymuszać na mnie odpowiedzi. 

- Nie uważasz, że to moja sprawa? - spytałam. Nie chciałam być wredna, ale nie mogłam zrozumieć zachowania dziewczyny. 

- Jak długo chciałaś to przed nami ukrywać? - wtrącił się Jason. Gdy jego głos dotarł do mnie, poczułam na plecach dreszcze. Dawno nie słyszałam, aby chłopak się odezwał. 

Hej hej.

Co myślicie o takim torze? Zachęcam do komentarzy. 

Pozdrawiam,

Natuplocia<3

To jeszcze nie koniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz