39. Polecisz do Minnesoty i później do Włoch

182 21 28
                                    

– Nie rozumiem – Mike wsiadł do samochodu, a Gareth zajął miejsce obok. – Co tak nagle im wypadło?
– Pewnie będą się ruchać – Gareth założył ręce i odwrócił twarz w stronę okna.
– Co, zazdrosny jesteś? – Czarnowłosy roześmiał się. – Nie wyglądali jakby mieli w planach tiruriru, Stanley omdlał, może się gorzej poczuł i nie chce nam psuć dnia.

– Stanley się gorzej poczuł, na pewno... Ale przy okazji potrafił zrobić z Timem awanturę o coś, jak nas wyrzucili z pokoju – Tremblay przeczesał dłonią swoje złociste włosy. – Mam wrażenie, że oni ciągle się kłócą.
– Jak to w związkach bywa – Murphy wzruszył ramionami i przekręcił kluczyk w stacyjce.

Dwójka nastolatków chwilę potem odjechała spod posiadłości Warrenów samochodem czarnowłosego, do domu Garetha.

***

– Teraz rozumiesz? – Byłem poddenerwowany. – Chcę go spotkać na widzeniu. Choć jeden raz... Jeden raz wystarczy, Tim...
– Stanley – Timothy wyglądał poważnie; trochę nawet zbyt. Jego niebieskie oczy chyba po raz pierwszy w życiu wyglądały... Jakby posiadał jakąś magiczną moc lodu. Przez chwilę nawet przeraziłem się jego mimiką.
– Co? – Ciężko oddychałem, ale wciąż starałem się utrzymać na obu nogach.
– Jeśli będzie możliwość, to umówisz się z nim na widzenie. Pamiętaj, że kuzynka twojego taty jeszcze coś załatwia. Masz to audio, notatki i podpis z tyłu zdjęcia – Nastolatek nie przysunął się do mnie, jak to miał w zwyczaju, tym razem trzymał dystans.

– Tak... – Moje zęby zgrzytnęły.
– Jest mi źle z tym, że kłamałeś, no ale miałeś przecież swoje powody. Nie mogę cię za to winić – Wciąż uciekał ode mnie wzrokiem. – I między nami nic się nie zmienia przez to, dla twojej wiadomości... Tak samo jak ty pragnę zakończenia tej sprawy i sprawiedliwości. Jeśli Thomas jest niewinny, w co naprawdę wierzę, to nareszcie będziemy mogli żyć spokojnie, a ty... Ty polecisz do Minnesoty i później do Włoch.
– Tak... – powtórzyłem ciszej.
– Lepiej się już czujesz? – Chłopak miał odwróconą głowę, gdy wypowiadał te słowa.

– Tim, bo... – Pociągnąłem nosem. – Jestem dla ciebie tylko przyjacielem, prawda?
– Co...? – Timothy zmarszczył brwi i nareszcie skierował wzrok ku mnie. – Czemu pierdolisz ciągle takie głupoty? Wiem dobrze, że oboje jesteśmy zmęczeni, ale to nie powód, żeby... Ugh, no Stan, ja nie jestem hetero, rozmawialiśmy o tym już z miliard razy. Pogódź się z tym, że odwzajemniłem twoje uczucia.
– Kurde, przepraszam, okej? Poniosło mnie. Nie wiem co we mnie wstąpiło – Przyłożyłem sobie dłoń do czoła. – Naprawdę nie wiem.

Mówiłem prawdę. Nie chciałem tak myśleć i nie zamierzałem tego powiedzieć. To jakby jakaś siła kazała mi się zachowywać w ten sposób, a nie ja sam. Pragnąłem, aby ta relacja mogła trwać wiecznie, ale ciągle prowokowałem kłótnie między naszą dwójką. Sabotowałem nieświadomie własny związek.

Tim westchnął.
– Po prostu za mało ci okazuję emocji.

– To nie jest prawda, starasz się jak możesz – zaprzeczyłem natychmiast.
– Leslie – Zaśmiał się żałośnie pod nosem, a ja uświadomiłem sobie, jak dawno nie używał mojego drugiego imienia. – Potrzebujesz uwagi i bliskości. Przeżywasz trudny czas, a ja tylko robię ci problemy.
– To ja doszukiwałem się w tobie wad, zamiast zacząć od siebie – Przejechałem delikatnie opuszkami palców po jego niedawno złamanym (i niedługo później zrośniętym) przedramieniu.

– Nie rozśmieszaj mnie. Kiedy pierwszy raz w życiu cię pocałowałem, myślałem, że Lizzie chciała mnie wyprzedzić. Sądziłem, że odbierze mi cię i będziemy tylko przyjaciółmi, a tego nie chciałem. Nie wiem, czy masz jakieś wady, ale nawet jeśli, to już dawno temu je zaakceptowałem i dla mnie nie istnieją – Młodszy przytulił się do mnie szybko. – Powiedziałem o nas mojej mamie... W chuj religijnej mamie. I-i byłem gotów się bić z typem, który robił ci krzywdę... Mimo że widziałem, jak wielkim nieudacznikiem jestem. Błagam, nie sądź, że mógłbym robić to dla żartów. Zaufaj mi w końcu, proszę cię.

Never have I everWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu