9. Kartkówka

462 45 59
                                    

Poniedziałek.
Kiedy tylko zobaczyłem Thomasa, włączyłem dyktafon i schowałem telefon do kieszeni.

– Się masz, Warren – Czarnowłosy posłał mi wredny uśmiech.
– Hej – Westchnąłem. – To... co mam zrobić, żebyś się od...odczepił. Wiesz... Usunął nagranie.
– Napiszesz za mnie kartkówkę z matmy – Wzruszył ramionami.
– ...Tylko to? – Zdziwiłem się.
– Ta, chyba, że dostanę ocenę poniżej B, to wtedy masz przejebane, pizdusiu – Zmrużył oczy, a ja energicznie pokiwałem głową.

Zaskoczyło mnie to wszystko. Myślałem, że będzie wymagał ode mnie więcej...
Ale tak, planowałem napisać za niego tę kartkówkę. Tyle, że miał się nieźle zdziwić jeszcze tego samego dnia. Wysłałem nagranie z dyktafonu do Garetha.
Minęło kilka lekcji, a ja tylko patrzyłem zniecierpliwiony na zegary w salach. Wskazówka poruszała się z taką płynnością...

– Ej, Tim... Tim – Lilith szturchnęła mnie w ramię.
–Timothy Warren – Usłyszałem głos wychowawczyni.
– P...Proszę? – Spojrzałem na nauczycielkę. – Przepraszam.
– Nic nie szkodzi. Pytałam, czy dokończysz zadanie – Kobieta uśmiechnęła się, a ja skinąłem głową.

Udostępniła ekran mojego laptopa na tablicy multimedialnej, a ja wpisałem szybko algorytm.

– Dobrze... Ale uważaj następnym razem na moich lekcjach – rzekła i podeszła do innego ucznia.

Posłałem Lilith uśmiech w podziękowaniu, a dziewczyna rzuciła mi radosne spojrzenie z krztą drwiny...
Takiej przyjacielskiej drwiny – załapaliśmy naprawdę dobry kontakt od początku roku szkolnego.

Nic ciekawego nie robiliśmy już później na informatyce, więc odleciałem tak szybko jak poprzednio, wprawiony w trans, spowodowany tykaniem zegara. 

Tik, tak, tik, tak... Dzwonek. Matematyka.

Wbiegłem do sali, kiedy zaczynała się lekcja. Thomas usiadł w ławce za mną, a ja wyjąłem długopis z plecaka. Dostałem kartkę i zacząłem wpisywać dane Thomasa, wszystko tak, jak zaplanowaliśmy. Rozwiązałem wszystko poprawnie i udawałem, że wiążę buta. Powoli zsunąłem jedną dłonią z ławki kartkę i wysunąłem ją maksymalnie pod swoje odsunięte krzesło.

Niczego nieświadomy (odnośnie naszego planu) Green przechwycił papier i zaniósł do nauczyciela. Złapałem kartkówkę, która leżała na jego biurku i wypełniłem za siebie. Jakim trzeba być idiotą, żeby myśleć, że takie łajdactwo uszłoby mu na sucho? Cóż, Thomas do aż tak mądrych nie należał, ale niewykorzystany potencjał miał.

Tata uśmiechnął się do niego, a ja po chwili odniosłem kartkę innej grupy na stolik. Nie wiem, co myślał sobie ten debil, że co – dostaję łatwiejsze zadania, niż on? Mężczyzna spojrzał na mnie i posłał mi potajemne mrugnięcie. Wróciłem na miejsce i czekałem do końca lekcji. 

Ponownie na korytarzu rozbrzmiał sygnał, ale tym razem informujący (moją klasę), że można iść do domu. Zarzuciłem plecak na ramię i udałem się do drzwi.

– Tim i Tom, zostaniecie na chwilę? – Usłyszałem. Plan szedł jak na razie po naszej myśli.
– Thomas, nie Tom – mruknął czarnowłosy.
– Jasne Tommy, siadaj – powiedział nauczyciel, już trochę bardziej ozięble. – Najlepiej napisana kartkówka w klasie, jestem pod wrażeniem. Do tej pory Tim zdobywał same A, ale widzę, że ty również jesteś nieprzeciętny.
– Do czego pan zmierza? – Chłopak zmarszczył brwi. Stałem z założonymi rękami, oparty o drzwi.

– Dlaczego wysługujesz się innymi Tom? – Tata wstał z krzesła obrotowego. – Sprawia ci to frajdę?
– Nakablowałeś na mnie do swojego star... ojca? – Rzucił mi gniewne spojrzenie. – Nie dość, że pedał, to jeszcze kabel!

Never have I everWhere stories live. Discover now