18. Stanley Anderson nie ma problemów

475 41 94
                                    

Nareszcie nadszedł długo wyczekiwany przez większość uczniów dzień. Piątek, czwarty grudnia. Lekcje zostały odwołane ze względu na bal, który miał się odbyć tego dnia. Jak zapowiedziałem już na początku roku – nie zamierzałem iść.

Leżałem w domu przed TV i oglądałem powtórkę jakiegoś starego meczu footballowego; na pewno nagranie pochodziło z poprzedniego sezonu. Moje śniadanie nie było idealne i podane pod nos, bo musiałem zrobić je sobie sam – dlatego przede mną, na stoliku kawowym, leżał krzywo przekrojony rogal z masłem i miodem, a do tego kawa zbożowa. Niestety nie zdobyłem się na więcej.

Po skończonym posiłku, poszedłem do łazienki, a w lustrze dostrzegłem na sobie nieświeży, jednodniowy zarost godny prestiżowego kloszarda. Westchnąłem ciężko i zacząłem przekopywać w szufladzie pod umywalką sterty farb do włosów oraz kosmetyków mojej mamy – aż znalazłem golarkę i pozbyłem się niechcianych włosów z twarzy. Wyglądałem ohydnie w zaroście i mimo, że mój tata był szczęśliwym posiadaczem brody – do mnie jakoś to nie pasowało.

Poprawiłem swoje bokserki w ananasy i wróciłem przed telewizor. Właśnie jedna drużyna zdobyła punkt i ludzie na stadionie wiwatowali radośnie. Ze skupienia wyprowadził mnie wibrujący na stole telefon.
To Mike – szczerze mówiąc, spodziewałem się kogoś innego, ale tak czy siak odebrałem. Jak się również okazało, była to rozmowa wideo.

– Słuchaj Tim, ważna sprawa – Czarnowłosy rzucił mi poważne spojrzenie, a ja przewróciłem jedynie oczami. – Muszka czy krawat?
– Muszka – Przetarłem oczy, na co tamten uśmiechnął się.
– Stan też tak mówił. Ale to dobrze, bo krawata nie umiem wiązać – Zaśmiał się krótko. – Idziesz dziś do Lesliego?
– Ta, Leslie mnie zaprosił – Próbowałem zachować powagę, ale drugie imię najlepszego przyjaciela zbyt mnie bawiło.
– Tylko się zabezpieczcie dzieciaki – odparł. Ponownie przewróciłem oczami.
– Wal się! Będziemy oglądać filmy. Ale... Pozdrów Grizza, Lil i Steph – Rozłączyłem się dosyć szybko.

Moja siostra miała normalnie lekcje, tata siedział w szkole i pomagał w przygotowaniu hali sportowej do balu, a mama była w pracy. Nie zamierzałem jej odwiedzać, ale zadzwoniła chwilę po mojej rozmowie z Mike'iem i poprosiła, żebym przyniósł jej klucz od domu. Ogarnąłem się szybko i po chwili stałem już w autobusie.

Powinienem w końcu wyrobić sobie prawo jazdy – Pomyślałem i spojrzałem w lusterko.
Za kierownicą siedział ten sam, dziwny starzec i rękę bym se dał uciąć, że w poprzednim wcieleniu zbijał piątkę z Mojżeszem. Popatrzyłem przed siebie, na drzwi i zrozumiałem, że już czas wysiadać.

Wyszedłem z pojazdu i skierowałem kroki do kawiarni mamy. Otworzyłem drzwi, a w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwoneczka.

– Dzięki Timmy, zawsze można na ciebie liczyć – Mama pocałowała mnie szybko w policzek.
– Mamo... – Jęknąłem zawstydzony, a jedna z kelnerek zachichotała.
– Przepraszam – Uśmiechnęła się i zabrała ode mnie klucz. – Baw się dobrze.
– Jasne, spoko – Westchnąłem i udałem się do wyjścia – Pa!
– Na razie! – Pomachała mi krótko.

Wróciłem do domu i rzuciłem się na kanapę. Kolejny telefon do mnie. Dlaczego tyle osób do mnie dzwoniło? To Lilith.

– Hej Tim! – Zaśmiała się nerwowo. – Głupio mi trochę cię o to prosić, ale mógłbyś przyjść do mnie?
– Po co? – Zdziwiłem się.
– Potrzebuję pomocy, a Gareth nie da rady przyjechać – powiedziała.
– Przecież masz siostrę – odparłem.
– Eva jest w szkole – Westchnęła. – Ważna sprawa!
– Dobra, mogę podejść – Stęknąłem. – A Steph gdzie?
– Na paznokciach. Nie przyjedzie. Chodź szybko! – poprosiła, a ja zwlokłem się z sofy i poszedłem ponownie do wyjścia.

Never have I everWhere stories live. Discover now