26. Umówiłeś się z Kennedy?

377 39 59
                                    

Przyjrzałem się swojej jedenastoosobowej grupie dowodzonej przez naszą wychowawczynię. Kobieta dzierżyła żółte, fluorescencyjne chorągiewki w prawej dłoni, a na jej krótkich, malinowych lokach spoczywała czapka z daszkiem moro.

– Sprawdzę tylko, czy wszyscy są. Zaznaczam was na liście – poinformowała kobieta i pstryknęła długopisem. – Hazel, Piper, Lizzie, Kennedy, Stephanie i Lilith są... Watson, Eliott, Craig, Mike oraz Tim są... Możemy ruszać!
– Ahoy, przygodo! – Roześmiała się Kennedy i zaczęła wiązać włosy w wysokiego kucyka.

Podszedłem czym prędzej do szatynki i posłałem jej ciepły uśmiech, na co ta odpowiedziała tym samym.
– Hej Tim, podoba ci się na wycieczce? - zapytała Kennedy.
– Jest cudownie, pani prezydent – Zaśmiałem się.
– W takim razie się cieszę, obywatelu. Możesz podążać przy mym boku, póki wiceprezydent i sekretarz skarbu są we wrogiej drużynie – powiedziała niskim i poważnym tonem, by chwilę później się roześmiać. Kennedy miała świetne poczucie humoru i była w pewnym stopniu mamą naszej klasy. Czułem, że mogłem pójść do niej w każdej sprawie, a ona i tak zachowałaby mnie jako anonimową osobę.

– Słuchaj Kennedy, mam dosyć delikatną sprawę – zacząłem mówić, na co tamta zamrugała kilkakrotnie.
– Jasne, możesz mówić, zawsze jestem do usług – Szatynka poprawiła kaptur swojej niebieskiej bluzy.
– Cóż... Mojemu koledze spodobała się dziewczyna. I tą dziewczyną jest twoja przyjaciółka, ale rzecz w tym, że on się wstydzi zagadać i byłoby miło, gdybyś szepnęła jej jakieś miłe słówko o nim... – Zaśmiałem się nerwowo.
– Jasne, Tim! Żaden problem! Kim jest ten kolega? – Siedemnastolatka nie spuszczała ze mnie wzroku.
– Oliver – szepnąłem, na co tamta ze zrozumieniem kiwnęła głową.
– Okej – Przewodnicząca spojrzała na mnie. – Tim, zaraz się potkniesz.
– Co? – Zdziwiłem się, a chwilę później zahaczyłem nogą o korzeń.
– Mówiłam! – Kennedy złapała mnie szybko za rękę i dzięki niej nie upadłem.
– Dziękuję – Roześmiałem się i stanąłem na równe nogi. – Za złapanie i za to drugie.

– Jasne, w porządku – Zielonooka puściła moją dłoń i zaczęła iść dalej. – Też bym miała prośbę.
– No... Jaką? – Zobaczyłem, jak Hazel wbijała jedna z chorągiewek w ziemię.
– Wiesz – Nastolatka zarumieniła się lekko. – Może napilibyśmy się dzisiaj kawy przy ognisku?
– A...Ach, jasne! – Podrapałem się po karku. – Ale...
– Jako koledzy z klasy. Ja i mój ziom. Nic więcej – Dziewczyna skrzyżowała dłonie na wysokości swojej klatki piersiowej. – Lubię cię, Tim... I chcę tylko napić się wspólnie kawy. Wiem, że ty mnie nie widzisz w taki sposób. Wiem, że prawie nigdy nie rozmawiamy i wiem, że nawet nie jestem w twoim typie, po prostu...
– Kennedy, napiję się z tobą kawy – Położyłem dłoń na jej ramieniu.
– Dziękuję – Przewodnicząca odwróciła wzrok. – Nie mów nikomu, proszę.
– Będę milczeć jak grób – Uśmiechnąłem się i objąłem ją ramieniem. – Nie jesteś w moim typie, ale to nie twoja wina. No i jesteś przekochana.
– Dzięki, Tim – Szatynka roześmiała się i dotknęła moich pleców ręką. – Możemy iść w taki sposób? Jak koledzy?
– Jak koledzy – powtórzyłem jej słowa.

***

Kiedy skończyły nam się chorągiewki, stanęliśmy w jednym punkcie i czekaliśmy na drużynę różowych. Kiedy byłem sam, Mike podszedł do mnie z uśmiechem na ustach i rzucił przelotne spojrzenie Kennedy, stojącej pod innym drzewem.

– Masz dziewczynę? – Czarnowłosy uniósł brwi. – Kennedy Larson?
– To koleżanka – Zmrużyłem oczy. – Nie podoba mi się.
– Rozumiem – Chłopak usiadł obok mnie. – Wciąż jesteś zły?
– Wiesz, jakoś trudno mi poukładać to wszystko w głowie. Oszukałeś mnie odnośnie Patty, całowałeś się z nią na imprezie u Craiga, a potem w kiblu na balu, z Rebeccą. Nie musieliście się całować i okłamywać wszystkich wkoło – Odwróciłem wzrok.
– Tim, ja wiem, że to się trochę wymknęło... – zaczął mówić.
– Wymknęło to za mało powiedziane. Mike, jesteśmy przyjaciółmi, ale czasami robisz tak głupie rzeczy... – Uniosłem ręce na wysokość swojej szyi i spojrzałem na buty. – Wiem, że spanikowałeś na wieść o Gareth'cie, ale wiesz dobrze, że on by ciebie nie zostawił w takich trudnych chwilach za pomocą jakiegoś podstępu. Skoro wiesz, że on jest jak dzieciak i nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji, to czemu postanawiasz go zranić?

Never have I everWhere stories live. Discover now