50. Listonosz

140 15 0
                                    

Gareth dostał w twarz, i to nie była moja wina.

Było ciemno, a on otworzył drzwi od klatki. Pomachałem mu i szybko odwróciłem się na pięcie, żeby wrócić do rodziny. Niepokoił mnie jedynie fakt, że jeszcze zanim drzwi zdążyły się zamknąć, usłyszałem ciche pociąganie nosem. Powoli obejrzałem się za siebie i dostrzegłem mojego przyjaciela, który usiadł pod drzwiami własnego mieszkania; ukrył twarz w dłonie. Chciałem wrócić, ale nie znałem kodu do bramy i stałbym tam jak kołek, na mrozie. Wyjąłem więc telefon i zadzwoniłem do Grizza.

– Słuchaj, stary... Chyba coś zostawiłem na twojej klatce, mógłbyś otworzyć na szybko? – powiedziałem od razu do telefonu.
– Uhm, jasne – odrzekł. – Ale zejdę, szybciej będzie.

I kiedy tylko on pojawił się przy drzwiach, i z pytającą miną patrzył na mnie, ja przytuliłem go. Poklepałem również ramię chłopaka i westchnąłem cicho.

– Wracaj do mieszkania. Na klatce jest chłodno – poleciłem półgłosem.
– Pamiętasz studniówkę? – Grizz otarł jeden z wilgotnych policzków.
– Oczywiście... – Skinąłem głową.
– Dostałem wtedy w twarz. W przenośni oczywiście – wyszeptał ledwo słyszalnie. – Wtedy też zrozumiałem, że już kończą się nasze przygody. Mike będzie sanitariuszem, ja już to wiem, on jeszcze nie. To nie jest łatwa praca, nie będzie miał dla nas czasu. Ty i Tim wyjeżdżacie do Włoch. A ja i Lilith tu zostajemy. Nieważne, co będziemy robić. Zawsze się będziemy mijać. Nie zobaczę już waszej trójki i zostanę wtedy tylko ja i "moja przyjaciółka lesbijka".

– Na pewno będziemy się widywać – Uśmiechnąłem się i odsunąłem się od chłopaka. – Poza tym, pamiętaj o szkolnych zjazdach. Już ci lepiej?
– Lepiej – Zaśmiał się, przy okazji dławiąc łzami. – Stan?
– Tak? – spojrzałem na niego zaciekawiony.
– Dziękuję, że jesteś moim najlepszym przyjacielem. Nawet jeżeli sam mnie tak nie traktujesz – Blondyn ponownie wszedł po schodach. – Dobranoc, Stan.
– Dobranoc, Gareth – Nacisnąłem na klamkę od drzwi wyjściowych i moja twarz ponownie spotkała się z chłodnym powietrzem grudniowego wieczoru.

***


Tak minęły moje święta, a zaraz po nich przyszedł sylwester.

– Lilith! – Jęknąłem, zasłaniając szybko twarz.
– Nie wiem, dlaczego nie chcesz być na moich fotkach. Jesteś bardzo fotogeniczny – Westchnęła w odpowiedzi, pokazując mi rozmazane zdjęcie naszej dwójki.
– Po prostu nie lubię – Uśmiechnąłem się lekko i kliknąłem ikonkę śmietnika na jej telefonie.

– Gdzie ten Tim? – zapytała po chwili, patrząc na godzinę.
– Powinien zaraz przyjść – W czasie, gdy wymawiałem te słowa usłyszałem pukanie do drzwi. – O wilku mowa!

Podszedłem szybko do wejścia, a na zewnątrz spostrzegłem nie jedną, a dwie osoby.

– Mam nadzieję, że się nie gniewasz, ale mam ze sobą gościa – Timothy wyglądał na wyraźnie zakłopotanego.
– Cześć, Stanny – Brunetka natychmiast rzuciła mi się w ramiona. – Tak się cieszę, że mogę cię widzieć jeszcze przed wyjazdem.
– Stephanie, wyjeżdżamy dopiero za pół roku – Podrapałem się po głowie.

– Odnośnie tego... – Warren wyjął z kieszeni kurtki wciąż nie otwartą, lekko pogniecioną kopertę. – Odebrałem dziś z rana na poczcie. Listonosz nie pracuje w okresie świątecznym na granicach Denver, ale list przyszedł tam ponoć już jakiś czas wcześniej... Odbierałem Steph z lotniska, więc tam zajechaliśmy. Otwórz.

Obejrzałem dokładnie biały papier z adresem mojego chłopaka. Następnie drżącymi dłońmi rozerwałem kopertę i przeczytałem zawartość listu.

Never have I everOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz