Crush | Kahofer x Schlierenzauer

270 11 1
                                    

Gdy miałem 6 lat, za namową mojego brata rodzice zaprowadzili mnie na trening skoków. Od razu to pokochałem - ta adrenalina, ale też uczucie wolności. Od tamtego momentu chciałem zostać skoczkiem. Moimi idolami zostali moi rodacy - Thomas Morgenstern i Gregor Schlierenzauer. Osiągnęli wszystko, chciałem być tak jak oni - wygrywać, zdobywać trofea. Trenowałem z nadzieją na sukcesy, które jednak nie przychodziły tak, jakbym chciał. Choć czasami byłem tym sfrustrowany i zniechęcony, wiedziałem, że teraz kariera skoczka wygląda inaczej, już raczej nie ma „złotych dzieci", tylko sukcesy przychodzą później, po 20 roku życia, jak u Kamila Stocha czy Stefana Krafta.
Gdy miałem 20 lat, zauważyłem jak przystojny jest Gregor. Spodobał mi się. Podziwiałem jego urodę, chłonąłem każdy wywiad, a dokument znałem prawie na pamięć. Oprócz bycia idolem pod względem skoków, został kimś w rodzaju celebrity crusha. Ale nie robiłem sobie nawet najmniejszych nadziei, dlatego się tak aż tym nie przejmowałem. W końcu jak taka legenda - cztery medale olimpijskie, dwie Kryształowe Kule, dwa wygrane Turnieje Czterech Skoczni, mistrz świata, mistrz świata w lotach, no i 53 wygrane konkusy - mogłaby spojrzeć na kogoś, kto ledwo zadebiutował w Fis Cup, i w dodatku jest o 9 lat młodszy od niego.
Aż nadszedł rok 2020. Rok inny, dziwny, a dla naszej reprezentacji jakże pechowy - zakażenia koronawirusem, kontuzje, dyskwalifikacje. Po startach w Pucharze Kontynentalnym, pod nieobecność najlepszych dostałem szansę startu na Mistrzostwach Świata w lotach. Debiut na mamucie. Dodatkowa presja i odpowiedzialność, bo to konkurs drużynowy. W jednej drużynie z nim. Dodatkowa motywacja, ale też presja, chęć pokazania się z jak najlepszej strony. Pierwszy skok. Starałem się wyłączyć myślenie i skupić się na skoku. Skoczyłem. 129,5 metra. Na mamucie. Dramatycznie żenująca odległość. Po odstawieniu sprzętu usiadłem i ukryłem twarz w dłoniach. Przecież na skoczniach normalnych skaczą dalej! Czułem, że zawiodłem. Całą drużynę, trenera, kibiców, siebie. Nawet nie wiedziałem kiedy się rozpłakałem. Podszedł do mnie Philipp, który już skoczył, powiedział kilka słów wsparcia Jednak później stało się coś, czego się nigdy bym nie spodziewał. Gregor po swoim skoku podszedł do mnie i mnie przytulił. Nic nie powiedział, po prostu przytulił. Przez tę chwilę czułem się wspaniale. Jakby wróciła motywacja, czułem, że w drugiej serii muszę dać z siebie wszystko. I udało się, w drugiej serii skoczyłem całkiem przyzwoicie - 197 m.
- Dałeś radę - uśmiechnął się do mnie Gregor po swoim skoku, a ja poczułem, że miękną mi nogi. Cały wieczór wracałem do tej chwili, odtwarzałem ten moment, a w moim sercu rozlewało się dziwne ciepło. Nie rozumiałem, co się ze mną dzieje, dlaczego tak reaguję.
W poniedziałek przed wyjazdem wyszliśmy kadrą na spacer. Planica była pięknym miejscem. Piękne krajobrazy pokryte śniegiem. Nie wiem, jak to się stało, ale szedłem z Gregorem. Starałem się zachowywać jak najnormalniej. Rozmawialiśmy o konkursach, planach, nadziejach, powiedziałem, że go podziwiam, że chciałbym osiągnąć chociaż część tego co on. W pewnym momencie popatrzył na mnie, nasze spojrzenia się spotkały, a ja nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale go pocałowałem. Pocałowałem! Delikatnie musnąłem jego usta. Gdy to do mnie dotarło, uciekłem w stronę hotelu. Co ja najlepszego zrobiłem?! Jak mogłem być takim idiotą?!

Witam!
Nie pytajcie jak to powstało, bo sama nie wiem xddd 
Co za dzień - wczoraj cyrk, a dzisiaj Kamil drugi, a Dawid został tatą!
Jak zwykle proszę o szczerą opinię. Trzymajcie się!

Ski jumping one shotsWhere stories live. Discover now