Goodbye | Prevc

203 19 7
                                    

Był ciepły, kwietniowy dzień. Kilka tygodni temu zakończył się kolejny sezon skoków. Większość kadr miała akurat trochę przerwy i odpoczynku. Domen i Cene spędzali ten czas w rodzinnym domu. Gdy nie mieli zawodów ani treningów często spędzali czas grając w Fifę i oglądając mecze. Obaj to lubili, był to ich czas, czas w którym rozmawiali, wygłupiali się, dogryzali sobie. Teraz mieli zamiar właśnie tak spędzić wieczór. Zawsze byli blisko, całą piątką, ale odkąd Peter najpierw zaczął rzadziej bywać w domu przez starty w Pucharze Świata, a później się z niego wyprowadził, Cene i Domen jeszcze się do siebie zbliżyli. Oprócz bycia braćmi, byli też przyjaciółmi - zawsze mogli na siebie liczyć, znali swoje sekrety, czasem kryli przed rodzicami. Cene jako ten straszy pomagał bratu w zadaniach, a także doradzał w kontaktach z dziewczynami.

- Ja idę, co chcesz? - zapytał Cene ubierając kurtkę i buty. Miał zamiar iść do pobliskiego sklepu po przekąski

- Paczkę żelków

- Ok. To ogarnij wszystko w tym czasie.

- Ok.

Cene wyszedł, a Domen zaczął podłączać grę. Po kilku minutach wszystko było gotowe. Usiadł na kanapie czekając na brata i zaczął przeglądać social media. Gdy po 40 minutach Cene nie wrócił, zaniepokoił się. Sklep był blisko, więc już dawno powinien wrócić. Wybrał jego numer i zadzwonił, ale nie było odpowiedzi, co było dość niepokojące, bo Cene zazwyczaj odbierał telefony. Po kilku minutach ponownie spróbował się połączyć, ponownie bez odzewu. W tle usłyszał syreny, które stawały się coraz głośniejsze. Był coraz bardziej przerażony. Gdy Cene po raz kolejny nie odebrał, zerwał się z kanapy, w pośpiechu ubrał buty i kurtkę i pobiegł w stronę sklepu. Już z oddali zobaczył światła syren i tłum gapiów, przez który przecisnął się gdy dotarł na miejsce. Tam zobaczył, że jego najgorszy scenariusz się spełnił - ratownicy reanimowali nieprzytomnego Cene. Chciał do niego podejść, ale ratownik, który akurat odpoczywał, powstrzymał go

- Proszę nie podchodzić! Kim pan jest?

- To mój brat. Co się stało? - zapytał roztrzęsiony.

- Był wypadek, w tego chłopaka uderzył samochód - odpowiedział i uklęknął aby zmienić kolegę.

Domen jak mantrę szeptał pod nosem, że nie może umrzeć, że nie może go zostawić, że musi żyć. Po kilkudziesięciu minutach ratownicy odsunęli się.

- Przykro nam. Nie mogliśmy nic więcej zrobić. Domen poczuł się jakby ktoś kilkukrotnie przejechał go walcem, był roztrzęsiony. Po jego twarzy zaczęły spływać łzy. Ratownik, który wcześniej z nim rozmawiał, wziął go do karetki i podał mu leki na uspokojenie. Jednak, gdy zobaczył, jak ratownicy pakują ciało Cene do czarnego worka nie wytrzymał. Rozpłakał się po raz kolejny. Stracił nie tylko brata, ale też przyjaciela i powiernika. Wiedział, że nic już nie będzie takie samo.

Witam!
Tym razem shot zainspirowany filmem, który minionego lata oglądał mój tato, ja oglądałam fragment i była tam scena, która mnie zainspirowała do tego (tytułu filmu nie pamiętam)

Dziękuję za 5k wyświetleń!!
Dajcie znać jak się podobało!
Trzymajcie się!

PS kolejne rozdziały ff wjechały, przed chwilą dodałam następny także zapraszam

Ski jumping one shotsМесто, где живут истории. Откройте их для себя