Mistake | Schlierenzauer X Geiger

200 18 34
                                    

Od leżenia na kanapie i gapienia się w telewizor odciągnął mnie dzwonek do drzwi. Mój pies zaczął szczekać

- No już idę, cicho, nie szczekaj

Nie spodziewałem się nikogo, więc mnie to zaskoczyło, ale myślałem, że to ktoś z mojej rodziny. Zatrzymałem serial, zabrałem lód z kolana  i zwlokłem się z kanapy, żeby otworzyć. Kolano od razu dało o sobie znać. Gdy wyjrzałem przez wizjer, byłem w niemałym szoku, była to osoba, której w ogóle bym się nie spodziewał. Otworzyłem drzwi

- Karl? Wejdź, proszę - odsunąłem się, aby mógł wejść.

- Cześć. Nie przeszkadzam? - zapytał jakby trochę zestresowany

- Nie, co ty, oglądałem serial. Czego się napijesz? Kawa, herbata, sok? - mój pies poszedł do niego, obwąchał i zaczął się łasić

- Może kawy, jeśli to nie problem. Co tam piesku? - Karl zaczął go głaskać, więc pies obrócił się brzuchem do góry.

- Jasne. A tobie co, jeszcze mało głaskania? - zwróciłem się do psa i  poszedłem do kuchni, a Karl I pies za mną. Musiał zauważyć grymas bólu na mojej twarzy, bo odszedł od psa i zapytał

- Może sam się obsłużę, a ty usiądź? - chyba poczuł się trochę pewniej.

- Dzięki - posłałem mu wdzięczny uśmiech i usiadłem - tu są szklanki, a w tej obok są ciastka  - wskazałem szafkę, a on wyciągnął naczynie - wybierz sobie jaką kawę chcesz - uśmiechnąłem się.

Karl przez chwilę chyba przeglądał jakie ma opcje, a po chwili ekspres przygotował kawę.

- Chodź do salonu - powiedziałem chwytając paczkę ciastek. Usiedliśmy na kanapie, otworzyłem opakowanie i dosypałem na talerzyk - to co cię do mnie sprowadza? - zapytałem z uśmiechem.

- Chciałem sprawdzić jak się czujesz, co z twoim kolanem - powiedział dość cicho i nieśmiało.

- Cóż, trochę boli, trochę posiedzę w domu i tyle. Na szczęście nie potrzeba operacji. Naprawdę przyjechałeś tu tylko po to, żeby dowiedzieć się jak się czuję? Przecież to jest kawałek drogi - zrobiło mi się bardzo miło, że chciało mu się przyjechać, mógł przecież napisać, że w ogóle o mnie pamiętał.

- Nie tak daleko, niecałe 3 godziny - uśmiechnął się.

- Blisko też nie jest - zaśmiałem się.

- Mogę ci jakieś pomóc?

- Nie, jakiś daję sobie radę, dziękuję

- Potrzebujesz czegoś? Jakiś zakupów czy coś?

- Nie, rodzice i rodzeństwo mi pomagają, ale dziękuję. A tak w ogóle to jeszcze ci nie pogratulowałem. Wspaniałe mistrzostwa, jeszcze u siebie. To było coś pięknego. Świetna robota, gratulacje - uśmiechnąłem się.

- Dziękuję. Oj tak, te mistrzostwa były udane. - zaśmiał się - tylko teraz ta przerwa

- No niestety. Nasz szef nie zdążył wymyślić planu B, cały sezon to dla niego za mało - powiedziałem, a Karl się zaśmiał z mojej ironii.

- Jak widać. No ale, już nic się nie poradzi. 

- No niestety.

- A właśnie, mam coś dla ciebie - powiedział i wstał. Po chwili wrócił z paczką -  na osłodę życia - podał mi ją. Gdy ją otworzyłem, zaśmiałem się - były tam słodycze od jego sponsora.

- Dziękuję. Możemy zrobić handel wymienny - Mannerki za Red Bulle.

- W sumie dlaczego nie - zaśmiał się. Zaprowadziłem go do szafki, gdzie były schowane napoje i otworzyłem ją

Ski jumping one shotsWhere stories live. Discover now