Prolog 👶

3.7K 112 33
                                    

Na placu zabaw w parku przy skrzyżowaniu Sorcery Street i Woolen Street zderzały się dwa odmienne światy. Przy pierwszej z ulic rozciągały się szeregi typowych angielskich domków zamożniejszej klasy średniej, zaś przy drugiej mieścił się najbardziej ponury sierociniec w Londynie.

Dziś, jak każdej niedzieli rodzina Cardwell wybierała się na spacer. Cudowny obrazek, ojciec typowego brytyjskiego oblicza, matka typowej słowiańskiej urody, a pomiędzy córką, czyli mieszanka obu tych nacji. Mała Anastazja była rezolutnym, jednakże upartym dzieckiem z ogromnymi pokładami energii. Nie byłaby sobą, gdyby przeszła obok placu zabaw obojętnie. Akurat w tym samym czasie na bawialni spędzała czas grupka dzieci z pobliskiego sierocińca. Dla sześciolatki nie ma znaczenia status społeczny, liczy się zabawa. Pędem ruszyła do piaskownicy. Tworzenie przeróżnych babek z piasku dawało jej możliwość obudzenia kreatywności.

- Cześć! Jestem Anastazją. Jak masz na imię? - zaczęła wesoło dziewczynka.

- Jestem Tom - odparł obojętnie ciemnowłosy chłopczyk przesypujący piasek przez palce.

- Pomożesz mi zbudować babkę... Albo zamek? Tak jak na plaży, byłeś kiedyś na plaży, Tom?

- Byłem - powiedział znudzonym tonem.

- Plaża jest super, prawda? Zanim przeprowadziliśmy się do Anglii, co roku jeździliśmy nad Bałtyk - dziewczynka uformowała górę piasku - to będzie zamek.

- Zamek powinien mieć wieże.

- Ah, no tak - wsadziła w „zamek" kilka patyków - od razu lepiej. Zamieszkamy w nim razem?

Chłopiec nie odpowiedział. Najwidoczniej uznał to pytanie za bezsensowne.

- Myślę, że przydałoby się trochę ozdób. Tu rośnie jakiś kwiatek, ale jeszcze się nie rozwinął... - gdy dziewczynka dotknęła rośliny, ta automatycznie rozwinęła płatki, co nie umknęło uwadze Toma.

- Jak to zrobiłaś? - zaciekawił się.

- Nie wiem, czasem dzieją się takie rzeczy. Mama mówi, że kiedyś nauczę się nad tym panować.

Chłopiec przez chwilę silnie się nad czymś zastanawiał. Kilkakrotnie otworzył usta, by coś powiedzieć, ale koniec końców rezygnował. Wreszcie podjął decyzję.

- Chodź za mną, pokażę ci coś - rzekł półgłosem.

Zaprowadził ich troszkę dalej, z dala od wzroku opiekunów w miejsce, gdzie trawa była wyższa i gęstsza. Wziął głęboki oddech i powiedział coś w języku nieznanym dla Anastazji. Po krótkiej chwili z trawy wypełznął mały wąż. Dziewczynka odsunęła się wydając zduszony pisk.

- Spokojnie, nic ci nie zrobi, spójrz - Tom pogłaskał gada po głowie, na co ten radośnie zasyczał.

- Potrafisz zaklinać węże?

- Coś w tym stylu, tylko proszę, nie mów o tym nikomu. Zwykli ludzie tak nie umieją.

- To ty nie mów nikomu o tamtym kwiatku. Tego też nie potrafią zwykli ludzie.

- Widocznie jesteśmy niezwykli - zaśmiał się chłopak.

Jeszcze przez chwilę dzieci bawiły się razem. Tom był znacznie weselszy niż na początku. Czuł, że spotkał kogoś podobnego do siebie. Kogoś, wokół kogo też dzieją się dziwne rzeczy. Tom jednak w odróżnieniu od Anastazji nie wiedział, czym te rzeczy są. Rodząc się w rodzinie czarodziejów czystej krwi, ciężko nie wiedzieć czym jest magia.

Nagle mama dziewczynki ją zawołała. Przez chwilę rozmawiały w nieznanym Tomowi, szeleszczącym języku. Był podobny do języka węży, ale nie był nim, ponieważ chłopiec nie rozumiał co mówią.

- Muszę już iść, Tom. Spotkamy się jeszcze kiedyś? - powiedziała smutno Anastazja.

- Tak, na pewno.

- W takim razie do później!

- Do zobaczenia.

***

Tego dnia co najmniej kilkanaścioro brytyjskich jedenastolatków miało trafić do nowej szkoły. Dla niektórych rzeczy nauczane w owej placówce były nieznane, a niektórym towarzyszyły od urodzenia. Peron 9 i 3/4 na dworcu King Cross pękał w szwach. Wśród kłębów pary produkowanej przez parowóz znajdowały się tłumy dorosłych i dzieci. Było słychać rozmowy zmieszane z odgłosami różnych zwierząt. Konkretnie sów, kotów i ropuch, bo te stworzenia można było posiadać w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

Anastazja była nieco zdenerwowana. Pierwszy dzień w nowej szkole zawsze bywa stresujący, tym bardziej, jeśli nikogo się nie zna. Pożegnała się z rodzicami, jej matka z charakterem perfekcjonistki kilkakrotnie upewniała się, czy wszystko wzięła. Następnie szybko skierowała się do pociągu, ponieważ wolnych miejsc ubywało. Rozpoczęła poszukiwania odpowiedniego przedziału. Miała nadzieję, że już podczas podróży zapozna się z kolegami z klasy. Idąc korytarzem przyglądała się wnętrzom przedziałów, aby usiąść z kimś w swoim wieku. Przez nieco mętną szybę mignęła jej czarna czupryna. Już była kilka metrów dalej, lecz coś nakazało jej wrócić. Otworzyła drzwi poprzedniego przedziału, w którym samotnie siedział chłopiec pogrążony w lekturze. Po chwili oderwał wzrok od książki.

- Tom?! - zdziwiła się, niemalże upuszczając ciężki kufer - nie widzieliśmy się chyba z pół roku!

- Anastazja? - twarz chłopca rozpromieniała - nie spodziewałem się, że cię tu spotkam.

- Ja tym bardziej! Nie wiedziałam, że jesteś czarodziejem - usiadła naprzeciwko Toma odgarniając na plecy niesforne kosmyki włosów sięgające za pas.

- Do pewnego czasu sam nie wiedziałem - powiedział zmieszany - a ty?

- Ja... - podrapała się po karku i uciekła wzrokiem w bok - wiedziałam, ale nie mogłam ci powiedzieć, przepraszam. Musimy się ukrywać przed mugolami, znaczy takimi niemagicznymi ludźmi.

- Ja nie jestem mugolem - oburzył się krzyżując ręce na piersi - mugole są beznadziejni.

- Teraz już wiem i mogę się wszystkim z tobą podzielić. Nie mogę się doczekać, aż powiem ci wszystko, co wiem o Hogwarcie. Tata mi o nim opowiadał. Był w Slytherinie, bo wiesz, tam są takie domy... - Tom pokazał jej okładkę książki, którą wcześniej czytał. Jej tytuł brzmiał ,,Historia Hogwartu'' - ah, czyli wszystko wiesz.

- A twoja mama w jakim była domu?

- Ona chodziła do Durmstrangu, tam nie ma domów. Ja myślę, że trafię do Slytherinu, tak jak większość mojej rodziny od strony taty - odparła dumnie - a ty, do jakiego domu chciałbyś trafić, Tom?

- Do tego, do którego ty trafisz - zapewnił nieśmiale.

***

- Anastazja Cardwell! - dziewczyna sztywno usiadła na stołku, a Tiara Przydziału krzyknęła ,,Slytherin'', zanim zdążyła swobodnie opaść na jej głowę.

- Tom Riddle! - znacznie za duży kapelusz zakrył jego twarz.

- Wielkie rzeczy... Masz potencjał do dokonania wielkich rzeczy, jakich świat jeszcze nie widział - mruczała Tiara - bez wątpienia. Slytherin!

Anastazja puściła kciuki, które wcześniej zaciskała z nadzieją tak mocno, że palce jej zbielały. Żywie machała do swojego kolegi, który zmierzał teraz do stołu w kolorach zieleni. Oprócz nich do Slytherinu trafili jeszcze Benjamin Lestrange, Walburga Black i rodzeństwo Avery. W tle wciąż brzmiały oklaski i okrzyki witające nowych członków domu węża. Anastazja pomyślała, że rodzice na pewno będą z niej dumni. Po kolacji powinna wysłać sowę.

***

Droga mamo, drogi tato!

Jak pewnie się spodziewacie, trafiłam do Slytherinu. Tu jest naprawdę super! Poznałam już kilku nowych przyjaciół. Pamiętacie Toma, z którym często bawiłam się na placu zabaw? On też jest czarodziejem! Trafił do tego samego domu co ja, więc musi być czystej krwi.

Anastazja

___

Co mówi Riddle w bibliotece?
Tom.

Suchy suchar wymyślony przez KacperSitarz8

Tak się cieszę, że dzielę się z wami nową historią 😍.
W tym fanfiku zinterpretowałam postać Riddla troszkę inaczej niż we wcześniejszym, ale dowiecie się wszystkiego w swoim czasie 🤭

Przy okazji, gorąco polecam ten poprzedni opek, "Yes, profesor Riddle". Serio, włożyłam w niego całe serduszko, mam nadzieję, że się spodoba ❤️

Sukkub [T.M.R] 🔞Where stories live. Discover now