Tnij ✂️

1.6K 52 16
                                    

- Musimy porozmawiać - powiedział poważnie.

- O czym? - odparła zaniepokojona. Słowa ,,musimy porozmawiać'' nigdy nie zwiastowały nic dobrego.

- O nas.

- Przecież między nami wszystko w porządku - zapewniała, jednak wiedziała, że wcale tak nie jest. Obawiała się najgorszego.

- Nie jestem pewny, czy to jeszcze ma sens. To już nie jest to samo co na początku.

- Logiczne, że nie jest to samo co na początku, to naturalny rozwój relacji. Chyba jesteś na tyle inteligentny, że to wiesz. Bądź ze mną szczery, Tommy.

Bo i tak wiem, kiedy kłamiesz.

- Potrzebuję przerwy. Muszę zająć się sobą.

- Robisz to cały czas. Rozumiem, że masz dużo na głowie. Nie winię cię za to.

- Po prostu koniec z nami! - rzucił, następnie wyszedł.

Miał dość kontrargunemtów dziewczyny. Nie chciał na nią patrzeć. Potrzebował samotności. Miał dość wszystkiego. Tak bardzo nie rozumiał uczucia miotającego nim. To nie było porządnie, przywiązanie, ani obsesja. Więc jak to nazwać? CO TO JEST? Mieszanka wszystkich wspomnianych wcześniej nadal rozrywała go od środka, tym razem towarzyszył mu jeszcze żal. To jest wielokrotnie gorsze niż odczucia towarzyszące przy tworzeniu horkruksa. Sam sobie to zafundował, ale niedługo minie - taką miał nadzieję. Zbliżają się ferie wielkanocne, podczas których zazna wyczekiwanego spokoju.

Anastazja wbijała wzrok w palenisko kominka, próbując pojąć, co właśnie się stało. Jeszcze nie zdążyła ochłonąć po spotkaniu z Hughes, teraz zdarzyło się coś takiego, a zaraz trzeba zbierać się na boisko. To wszystko działo się tak szybko. Złapała bransoletkę zawieszoną na jej nadgarstku. Szafirowe oczy węża zamigotały. Chciała ją rozerwać, zniszczyć, rozbić, lecz przedmiot był jakby ze stali. Odpięła ją, cisnęła na ziemię, następnie wycelowała różdżką prosto w głowę miniaturowego gada.

- Reducto!

Zaklęcie odbiło się od przedmiotu i cisnęło w pierwszą lepszą doniczkę, która rozbiła się na drobne kawałki pozostawiając bałagan. Anastazja nie miała siły, aby go posprzątać. Przypomniały jej się słowa Riddla:

Dbaj o nią.

Czy on nałożył na bransoletkę klątwę niezniszczalności? Włożyła ją do kieszeni szaty. Nie zamierzała dalej nosić czegoś, co było prezentem od Panicza-Prefekta-Jej-Byłego-Zarozumiałego. Schowa ją gdzieś na dnie komody, może kiedyś sobie o niej przypomni. Zerknęła na zegar.

Trening!

Zignorowała stan psychiczny, w jakim teraz się znajdowała. Trening to trening, nie ma wymówek. Spychała negatywne myśli w zakamarki umysłu tak głębokie, że nawet najwybitniejszy użytkownik legilimencji nie byłby w stanie ich wydobyć.

Opłukała twarz wodą, zapakowała do torby ocieplaną szatę sportową i ruszyła na boisko.

Na zewnątrz nie było tak chłodno, jak przypuszczała, a może to huragan emocji ją rozgrzał. W szatni zebrała się już cała drużyna. Przebrali się w zielonkawe stroje, chwycili miotły i ruszyli na boisko. Na trybunach siedziała grupka krukonek, w tym jedna w wybitnie brzydkich okularach.

- Chcą nam podpierdzielić taktykę? - warknął kapitan drużyny.

- To raczej fanki - uspokoił go Abraxas, który grał na pozycji szukającego. Wrócił do treningów po przerwie spowodowanej kontuzją nadgarstka. Bez niego drużyna była osłabiona.

Sukkub [T.M.R] 🔞Where stories live. Discover now