Ferie

917 57 3
                                    

U stóp twierdzy rozległ się huk. Taki hałas w środku nocy mógłby obudzić niejedną osobę, jednak to miejsce znajdowało się z dala od cywilizacji. Drobna, zakapturzona postać weszła energicznie po kamiennych schodach kilka pięter wyżej. W tle było słychać jedynie stukot obcasów i szum wiatru szalejącego na zewnątrz. Skierowała się korytarzem prosto do masywnych drzwi, które lekko zaskrzypiały przy otwieraniu. Z wnętrza pomieszczenia buchnęło miłe, ciepłe powietrze spowodowane iskrzącym się kominkiem.

- Nie rozszczepiłaś się, gratulacje - rzekł na powitanie białowłosy mężczyzna siedzący na kanapie.

- Właściwie to złamałam paznokcia przy deportacji - powiedziała dziewczyna zdejmując płaszcz - oblaliby mnie za to.

- Teleportacja bez licencji bywa niebezpieczna - pouczył ją.

- I kto to mówi - prychnęła znacząco - Rozpoczynanie zamieszek w Europie Zachodniej w środku mugolskiej wojny bywa niebezpieczne.

- Zważając na okoliczności, jestem pod wrażeniem, że ojciec pozwolił ci tu spędzić ferie.

- Mama wyrzuciła tamto wydanie Proroka, zanim je przeczytał. Wbrew pozorom w Anglii mało się o tobie mówi.

- Myślą, że to wszystko się kończy, że moje lata świetności minęły. Muszę ci coś wyznać - westchnął - Czuję, że robi się coraz niebezpieczniej. Ktoś na mnie poluje od dłuższego czasu i mam wrażenie, że niedługo będę musiał się z nim zmierzyć osobiście.

- Dumbledore, prawda?

- Jakaś ty domyślna, kto by pomyślał. No dobrze, dość o mnie. Opowiadaj jak minął ci semestr i jak idzie ci z tym twoim... Dziedzicem Slytherina - mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.

- Wszystko w porządku. Urok osobisty w połączeniu z tym - wskazała na medalion połyskujący na szyi - Pozwala mi wodzić go za nos.

- Sprytnie to wymyśliłaś. Nawet nie podejrzewa, że to ty go prowadzisz.

- Spryt to moje drugie imię - wyprostowała się dumnie - Teraz pewnie szlifuje legilimencję, gdyby nie ja zapewne spocząłby na laurach.

- Nie boisz się, że odczyta twoje myśli?

- Spokojnie, zawsze jestem krok przed nim - zapewniła spokojnie.

- Przemyślane ruchy. Niemal szachowe. Masz to po ojcu chrzestnym. Dokończymy rozmowę jutro, już grubo po północy. Masz wszystko przygotowane w swoim pokoju, tam gdzie zwykle.

- Dzięki. Dobranoc w takim razie - wyszła, wcześniej powstrzymując drzwi od skrzypienia.

Szczerze mówiąc, była padnięta. Powieki same opadały i kleiły się do siebie. Podróż z Hogwartu do Nurmengardu była ciężka.

Czekają ją dwa tygodnie wypełnione czarną magią.

***

Gdy Tom wrócił z przechadzki po szkole, w pokoju wspólnym powitał go chłód. Poprosił dziewczynę wlepiającą w niego oczy, aby zamknęła okno. Na brodę Merlina, jeśli palisz przez okno w środku zimy to przynajmniej zamknij po sobie to okno! Szczerze mówiąc, w jego tonie nie było ani nuty prośby, to było bardziej polecenie, a nawet rozkaz, na który dziewczyna zareagowała rumieńcem i motylami w brzuchu. Czyżby lubiła ostrych, dominujących typów? Tom Riddle był taki z natury, jednak czasami wymiękał. Konkretnie za sprawą jednej jedynej osoby, która była teraz kilka tysięcy kilometrów od niego. Pamiętał sytuację, która wydarzyła się tuż po zeszłorocznych feriach zimowych. Nie chciał jej powtarzać. Nie chciał jej zawieść kolejny raz. Od tamtego czasu nie tykał nic oprócz papierosów podsuwanych przez Benjamina, a czasami zdarzało mu się zapalić samemu dla zabicia nudy. Miał w zapasie kilka cygaretek, kiedy Lestranga akurat nie było w pobliżu.

Bawił się końcówką krawata siedząc na kanapie. Westchnął. Hogwart jest prawie pusty. Tom był typem introwertyka, ale bez przesady! Tak cicho tu jeszcze nie było. Dziewczyna siedzącą przy oknie wciąż spoglądała na niego ukradkiem. Wychwycił to.

Podszedł do okna i otworzył je na oścież, co wyglądało troche komicznie, ponieważ chwilę temu zostało zamknięte na jego polecenie. Dziewczyna osunęła się lekko jakby onieśmielona. Przywołał zaklęciem cygaretkę z dormitorium przez otwarte drzwi. Następnie ściągnął wierzchnią warstwę tytoniu i włożył do ust.

- Chcesz ognia? - zapytała dziewczyna.

- Nie odpalasz fajek różdżką?

- Po prostu ją weź - powiedziała podając mu zapalniczkę.

Riddle przyjrzał się przedmiotowi. Widniał na nim napis "if you wanna fuck me, smile when you give me the lighter back". Odpalił cygaretkę, po czym z kamiennym wyrazem twarzy oddał zapalniczkę właścicielce.

Zaciągając się dymem podziwiał ośnieżone błonia. Biały puch był nietknięty, idealnie gładki jak tafla. Chciałby naruszyć tę taflę, jednak jako perfekcjonista czułby dyskomfort.

Nagle przypomniał sobie o wyzwaniu, jakie postawiła mu Anastazja. Miał szkolić swoją legilimencję. Korzystając z okazji spojrzał właścicielce zapalniczki w oczy, a wtedy stała się dla niego otwartą księgą. Nie miała zielonego pojęcia czym jest legilimencja, więc pewnie nawet nie zauważyła, gdy wniknął w jej umysł. To była bułka z masłem. Powiedzenie, że ktoś jest ,,łatwy'' nabrało w tym momencie dla Toma nowego znaczenia.

- Nie wyobrażaj sobie za wiele - rzucił na odchodne, po czym wyrzucił niedopałek przez okno.

Sukkub [T.M.R] 🔞Where stories live. Discover now