Bardzo złowrogi dziennik 📖

1.1K 67 4
                                    

Minęły dopiero dwa tygodnie szkoły, a nauczyciele zdążyli przypomnieć o OWTM-ach przynajmniej sto razy. Dla jednych był to najważniejszy egzamin w życiu i przygotowywali się do niego od początku roku szkolnego, a niektórym latał koło nosa.

- Poker królewski - uśmiechnął się złośliwie Lestrange zdejmując utrzymywaną podczas gry pokerową minę.

- C-co?! - przeciwnik Bena rzucił talią na stół rozsypując karty wokół - Przecież to jest szansa jak jeden na milion.

- Konkretnie jeden na sześćset czterdzieści dziewięć tysięcy siedemset czterdzieści dwa - wyrecytował jak regułkę na lekcji.

Przeciwnik jeszcze raz przeszył Bena piwnymi tęczówkami.

- Bierz - przeciwnik niechętnie przesunął górę sykli i knutów w stronę Lestranga.

- Rosier - odparł Benjamin.

- Co jest? - rzucił przeciwnik przekręcając się na krześle.

- Co powiesz, żeby kasę zamienić na przysługę? - Lestrange uśmiechnął się odsłaniając rząd równych zębów.

- To zależy od przysługi.

- W przyszłym tygodniu organizujemy sprawdzian na szukającego. Przyjdź i pokaż klasę.

- No nie wiem...

- Przestań się droczyć! Wszyscy wiemy, że jesteś dobry. Kilka porządnych treningów i dorównasz Malfoyowi, a w tym momencie potrzebujemy dobrego szukającego jak tlenu. W pakiecie masz wieczną chwałę, podziw panienek i darmową ognistą po wygranych meczach.

Rosier zastanowił się przez chwilę.

- No dobrze - westchnął.

- Widzimy się w przyszły piątek na boisku po lekcjach, a to zabieraj - Ben przesunął stertę monet w stronę Rosiera.

- Dzięki - rzucił, następnie wyszedł z pokoju wspólnego zabierając dobytek.

- Negocjator! - powiedziała Anastazja posyłając znaczący uśmiech znad książki.

- Ludzi trzeba werbować sposobem, jak do sekty - stwierdził Lestrange.

- Powinieneś zacząć uczyć się na jutrzejsze zaklęcia - mruknęła, a następnie wtopiła wzrok w kartki.

- Wolę praktykę, spójrz - uniósł swoją talię z pokerem królewskim, który stopniowo zmienił się w zwykłą parę damek.

- No, no, sprytnie. Zaklęcie kameleona, prawda?

- W rzeczy samej - potwierdził po czym pozbierał rozrzucone karty.

Anastazja ponownie wróciła do czytania. Śledziła wzrokiem tekst, co jakiś czas podkreślając ważne fragmenty. Zauważyła, że kilka kartek z jej podręcznika jest wyrwanych.

- Ben, mogłabym pożyczyć twój podręcznik? Mój jest jakiś niekompletny - zapytała.

- Jasne, leży gdzieś na stoliku w dormitorium, weź sobie - odparł tasując talię w powietrzu za pomocą magii.

Anastazja ruszyła do pokoju chłopców. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, które łóżko do kogo należy. Toma było to schludnie pościelone ze stertą książek przy nogach, do Nathaniela zdecydowanie należało to najbliżej kominka, nad którym wisiały fotografie, a Benjamin był właścicielem bałaganu w rogu. Na szafce nocnej obok kilku rzuconych byle jak zapalniczek i bletek leżał podręcznik do zaklęć i uroków. Wyglądał, jakby nikt wcześniej nawet go nie otworzył. Anastazja zabrała książkę, a gdy miała już wychodzić, kątem oka zauważyła, że coś wystaje spod pościeli Riddla. Odgarnęła kołdrę, pod którą, jak się okazało, leżał dziennik. Mówią, że ciekawość to pierwszy stopień to piekła, ale ona była już w połowie drogi do wiecznego potępienia za same poglądy. Przez chwilę się wahała, ale ostatecznie podjęła decyzję. Wzięła do ręki różdżkę, aby nie dotykać dziennika dłońmi. Tom był zdolny do wszystkiego, mógł umieścić w dzienniku najpaskudniejszą klątwę. Przezorny zawsze ubezpieczony. Otworzyła go zaklęciem na ostatniej zapisanej stronie, z nadzieją, że nic nie wyskoczy na nią spomiędzy kartek. Na szczęście nic złego się nie stało. Wodziła wzrokiem po niepokojących notatkach zapisanych równą kursywą. Na jednej ze stron widniały nazwiska uczniów mugolskiego pochodzenia, a na następnej coś w rodzaju anagramów. Tom rozpisał litery swojego pełnego imienia i nazwiska, układając je w przeróżne kombinacje. Jedna z kombinacji na samym dole strony była podkreślona.

I AM LORD VOLDEMORT

Zanim zdążyła cokolwiek więcej przeczytać, usłyszała kroki. Błyskawicznie zamknęła dziennik i zaciągnęła kołdrę, pozostawiając wszystko w takim stanie, jak na początku. Klamka się poruszyła, a do pomieszczenia wszedł Riddle we własnej osobie.

- Co tu robisz? - zagrzmiał i rzucił podejrzliwe spojrzenie.

- Przyszłam pożyczyć książkę - uniosła wyżej podręcznik, który trzymała w dłoni.

Anastazja wzięła wdech i zrelaksowała umysł, aby Riddle nie mógł wniknąć w jej myśli. Przez chwilę twającą jakby wieczność, wpatrywał się w nią z kammienną twarzą bez słowa.

- Zaczynasz się uczyć tak późno? - powiedział beznamiętnie.

- I kto to mówi - prychnęła.

Podeszła bliżej chłopaka, wspięła się na palcach i położyła dłoń na jego policzku. Był lodowaty, jakby dopiero wrócił z dworu w środku zimy. Problem w tym, że był wrzesień.

- Idź już - odparł tonem tak zimnym, jak jego skóra.

- Co ci jest?

- Idź stąd! - syknął gniewnie.

W tym momencie tak łatwo byłoby dolać oliwy do ognia, sprowokować go jeszcze bardziej, aby wpadł w furię, ale to nie było teraz potrzebne. Jeszcze nie teraz. Anastazja po prostu wyszła, zostawiając Riddla z mętlikiem w głowie. Połknął wczorajszą przynętę, teraz wystarczyło czekać. Nie zdawał sobie nawet sprawy, że dziewczyna nim manipuluje. Zawsze to on manipulował innymi, jadnak wciąż utrzymując przekonanie, że to perswazja, nie manipulacja.
___

Dostałam ostatnio fanfiction o mnie 🙉🤪
Miło mi się to czyta i wywołuje pozytywną śmiechawę, także jakby was nastchnęło na opko o jednej z moich OC albo o mnie (XD) to śmiało wysyłajcie.

Sukkub [T.M.R] 🔞Where stories live. Discover now