Fusy i ich omylność 🌌

2.3K 107 28
                                    

Większość ślizgońskich szóstorocznych nienawidziła wróżbiarstwa. Uważali ten przedmiot za stratę czasu i szereg głupot, które do niczego nie przydadzą się w życiu. Wyjątkiem była Amelia Avery, które wręcz go uwielbiała. Miała nawet własną talię tarota, na którego stawianie namawiała przyjaciół.

W wieży północnej było bardzo gorąco. Pomieszczenie wypełniały kłęby pary wydobywającej się z kominka i kadzidełek. Okrągłe stoliki przykryte tym razem zostały granatowymi obrusami ciągnącymi się aż do ziemi. Profesor Stoneeye biegała między nimi, układając filiżanki. Była pulchną kobietą z burzą loków nieokreślonego koloru i permanentną kreską na oku.

- Siadajcie, siadajcie. Za chwilę dobiorę was w pary. Moje wewnętrzne oko najlepiej was dopasuje. Wasza dusza musi czuć więź z duszą drugiej osoby, wróżba z fusów byle kogo nie będzie rzetelna - opadła na fotel przy swoim biurku normując oddech po truchcie między stolikami - niech pomyślę...

Amelia zaciągnęła Anastazję do stolika w pierwszym rzędzie.

- Na pewno będziemy razem - mruknęła Cardwell, po czym przetarła podrażnione od dymu oczy.

- Niestety kochane, wasze dusze nie mają wystarczającego powiązania, zaraz kogoś dla was znajdę, niech pomyślę... - przymrużonymi oczami, jakby raziło ją słońce, omiotła wzrokiem klasę i zatrzymała się na czarnej czuprynie - na brodę Merlina! Dawno nie widziałam powiązania na tylu płaszczyznach. Nawet na tej... - uśmiechnęła się jak czwartoklasista, gdy widzi liczbę ,,69'' - chłopcze, jesteś Koziorożcem, prawda?

- Przecież to niemożliwe! Oni ciągle się kłócą, a potem godzą i znowu kłócą i tak w kółko - wypalił blondyn.

- Ogień trzeba umieć okiełznać. No już, chodź tu, Koziorożcu.

Profesor Stoneeye dobrała resztę klasy w pary i nalała każdemu herbaty. Riddle nie odezwał się do Anastazji ani słowem. Łypał tylko chłodno na odznakę prefekta na jej piersi.

- Wypijcie herbatę, a następnie zamieńcie się partnerem filiżanką. Koniecznie złapcie ją w lewą dłoń i obróćcie trzy razy zgodnie ze wskazówkami zegara!

Wszyscy zastosowali się do polecenia nauczycielki, jednak Nathaniel nie był pewny czy na pewno obrócił naczynie trzy razy. Kobieta znów ruszyła w rajd między stolikami. Przyglądała się każdemu z osobna.

- Emm... Nie mam pojęcia, co to jest. Wygląda jak patyk - Anastazja wertowała podręcznik w poszukiwaniu pomocy - tu nie ma nic o znaczeniu patyka, ale jest igła. W swoim otoczeniu wzbudzasz podziw i jesteś autorytetem dla wielu osób - przeczytała na głos - co za bzdury.

- Pierwszy raz sprawdza mi się przepowiednia - uniósł kącik ust - ty masz koło czyli twoja ciężka praca przyniesie ci zasłużony sukces - dokończył beznamiętnie.

- Oby się sprawdziło. Niedługo mecz Quiddicha...

- Słyszałem to ze sto razy, Panno-Ścigająca-Jestem-Idealna.

- Chciałeś powiedzieć Panno-Ścigająca-Prefekt-Jestem-Idealna - poprawiła go, odgarniając ciemne, lśniące włosy na plecy - nie złość się Tommy, złość piękności szkodzi.

***

To popołudnie brunet spędzał w bibliotece. Jak na prymusa przystało, często tam przesiadywał. Raz za razem mimowolnie odrywał wzrok od lektury i spoglądał przez okno z widokiem na stadion do Quiddicha. Właśnie teraz odbywał się trening drużyny ślizgonów. Słońce dopiero zachodziło, więc na tle różowego nieba był w stanie rozpoznać sylwetki śmigające na miotłach. Śledził wzrokiem osobę w długim, ciemnym kucyku lecącą slalomem między innymi. Kiedy udało jej się strzelić gola, chłopak nieświadomie się uśmiechnął.

Gdy wszystkie postacie zeszły z boiska, Tom też postanowił wrócić do pokoju wspólnego. W głębi duszy on też nie mógł się doczekać meczu rozgrywanego w dzisiejszą sobotę. Chociaż sam nie przepadał ze graniem w Quiddicha, lubił oglądać rozgrywki swoich znajomych.

Głośne, podekscytowane głosy było słychać aż na korytarzu w lochach.

- Mówię ci, ten zwód był zajebisty! Jeśli zrobisz coś takiego na meczu to zyskamy ogromną przewagę - mówił Ben stojąc na środku pokoju i gestykulując żywo.

- Oh, przestań tak mnie chwalić bo przechwalisz i nie wyjdzie w sobotę - odparła zarumieniona Anastazja.

- No dobra, dobra. Co powiesz na małego pokerka? Nie musisz nic obstawiać, tak dla rozrywki.

- W sumie czemu nie. Dawno z tobą nie grałam.

Nie zauważyli nawet kiedy Tom wszedł do pomieszczenia, co go zirytowało. Jako przywódca uwielbiał być w centrum uwagi. Odchrząknął, aby zaznaczyć swoją obecność.

- Tommy! Nie zauważyłam cię. Wpełznąłeś tu jak wąż - zaśmiała się dziewczyna, wymieniając dwie karty z talii.

Odkryli karty.

- Wygrałam! Mam fulla, a ty tylko dwie pary - uśmiechnęła się Anastazja.

- I to fulla z trzech dam, czyli w sumie mamy cztery damy, bo jeszcze ty.

- Najpierw byłam mistrzem strzelców, a teraz damą?

- Jak kameleon, we wszystkim ci dobrze - odparł z uśmiechem, nastęnie puścił jej oczko - a teraz przepraszam, ale obowiązki wzywają - wyszedł z pokoju unosząc paczkę papierosów.

Z braku innego towarzystwa usiadła obok Toma, który wydawał się już mniej obrażony.

- Co się tak do niego szczerzysz? - zaczął, podpierając głowę na ręce.

- Nie mogę? - powiedziała rozczarowana, ponieważ liczyła na miłą pogadankę.

- Nie radziłbym, a tak właściwie następnym razem spleć włosy jakoś inaczej - odparł i poluzował zielony krawat. Często to robił. Był to pewnego rodzaju znak, że załatwił wszystkie obowiązki i może odpocząć.

- Co? Dlaczego?

- Bo lubię długie kucyki.

- To nie ma sensu - rzekła skonfundowana. Ma nie nosić kucyka, bo jemu podoba się taka fryzura? Czasem nie rozumiała jego filozofii. Zazwyczaj ludzie mówią, aby nosić częściej coś, co im się podoba.

- Uwierz mi, ma - sięgnął dalej i ujął kosmyk jej włosów, a następnie zawinął na palcu.

___

Podoba wam się banner?

Sukkub [T.M.R] 🔞حيث تعيش القصص. اكتشف الآن