Nie płacz kiedy odjadę 🚂

1.4K 65 9
                                    

Zaciekłe odliczanie czasu, krótkie spodenki, i temperatura w klasach gorętsza, niż w kotle mogła oznaczać tylko jedno - wakacjach tuż tuż.

Spakowane kufry czekały na powrót do domu na ponad dwa miesiące. Uczniowie zawsze cieszyli się na myśl o nadchodzącej przerwie, jednak wyjątek potwierdza regułę.

Tom Marvolo Riddle jako ewenement, nie miał ochoty wracać do domu (jeśli domem można to nazwać). Mugolski sierociniec był beznadziejnym miejscem. Dobijała go myśl o powrocie do tych obskurnych korytarzy i małego pokoju, w którym czuł się jak w klatce. Odcięcie się od magii na dwa miesiące było katorgą. Tom miał w zwyczaju odrabiać wakacyjną pracę domową z przyjemnością, jako odskocznię od całej tej mugolskiej otoczki. Mimo wszystko nawet w najciemniejszym tunelu można znaleźć światełko, przecież ulicę dalej mieszka Anastazja. Gdy nie będzie w rozjazdach, na pewno się spotkają.

Ostatni obiad podczas szóstego roku to było coś. Za rok ich szkolna przygoda miała się skończyć, a dorosłość zbliżała się wielkimi krokami. Duża część szóstoklasistów nie miała już na sobie namiaru, ponieważ skończyli siedemnaście lat. Stawali się dorosłymi, odpowiedzialnymi czarodziejami.

Tom czytał notkę od dyrektora siedząc oparty o ramę łóżka w dormitorium chłopców.

- Hej, spóźnisz się na kolację - oznajmiła Anastazja, która pojawiła się nie wiadomo skąd, a może po prostu Riddle tak się zaczytał, że nie zauważył, kiedy weszła.

- Jak tu weszłaś? - zdziwił się ślizgon.

- Dziewczyny bez problemu mogą same wejść do dormitorium chłopców. Wiesz, Hogwart uznał, że dziewczyny są bardziej godne zaufania, niż chłopcy - napuszyła się jak paw.

- Ah tak - odparł, jakby nie słuchał, co powiedziała - daj mi chwilę.

Dziewczyna kierowana swoim wścibskim charakterem przyjrzała się listowi, który trzymał Tom. Po przeczytaniu go zmarszczyła brwi w złości.

- Zamierzałeś zostać na wakacje w szkole? - zapytała pretensjonalnie - Nie pomyślałeś o mnie?

- Przecież przez większość wakacji nie ma cię w Londynie, więc w czym problem? - rzucił bez cienia emocji.

- Nie ma mnie, bo jestem u rodziny lub nad morzem. Mógłbyś jechać razem ze mną, ale przecież wolisz zostać w Hogwarcie!

- Widzisz sama, dyrektor napisał, że w szkole jest teraz zbyt niebezpieczne i nie mogę tu zostać, więc o co ci chodzi? Jeśli szukasz zaczepki, to szukaj gdzie indziej - był zirytowany, jednak utrzymywał stoicką maskę. Ostatniego dnia szkoły zawsze bywał rozdrażniony, a jeszcze ona ma czelność przychodzić do jego pokoju i robić mu wyrzuty.

- Chciałeś zostać w Hogwarcie na dwa miesiące. Dwa miesiące z dala ode mnie, rozumiesz, o co mi chodzi? - starała się trzymać swoją złość na wodzy. Z doświadczenia wiedziała, że nerwowa polemika z Riddlem nic nie daje. W poważnych dyskusjach, a nie sprzeczkach miał w zwyczaju przyjmować postawę pełną spokoju, jakby wypił trzy kubki naparu z melisy, a wszystkie argumenty ripostował w punkt - Wytłumacz mi, dlaczego chciałeś to zrobić.

- Tłumaczę ci kolejny raz, że większość wakacji nie ma cię w domu, a ja musiałbym gnić sam w sierocińcu.

- Wiem, że nie lubisz tego miejsca, Tommy - okazała brunetowi zrozumienie, czyli to, czego trzeba mu było, ale nigdy się do tego nie przyznał. Właściwie, to nawet sam o tym nie wiedział, ale to czuł w głębi serca. W ten sposób zyskała kilka dodatkowych punktów przewagi - Mogłeś mi powiedzieć, że chcesz zostać.

- Chcę, ale nie zostanę, ponieważ nie mogę. Po co drążyć temat, jeśli i tak jak zwykle wrócę do Londynu razem z tobą.

Anastazja otworzyła usta, jakby zamierzał coś jeszcze dodać, lecz zrezygnowała. Chciała powiedzieć mu, że zataił coś ważnego, miał zamiar odciąć się od niej przez dwa miesiące. Chciała mu to wszystko wygarnąć, jednak tego nie zrobiła. Zdążyła już mniej-więcej poznać schemat kłótni z chłopakiem. Kluczem do zwycięstwa, jest przemilczenie pewnych rzeczy i spokój. Przez całe życie popełniała błędy dając się sprowokować, a wtedy Tom miał ją jak na tacy. Wreszcie, metodą prób i błędów, nauczyła się poprawnie postępować ze ślizgonem.

- Dobrze, Tommy. Nie marnujmy czasu na kłótnię - odpuściła wbrew swojemu temperamentowi. Idealnie wczuła się w rolę pokornej partnerki. Dodatkowo znów zyskała dodatkowe punkty, ponieważ Tom nienawidzi marnować czasu.

Wpatrywał się w ślizgonkę z niedowierzaniem. Zdziwiła go postawa, jaką przyjęła, jednak postanowił to zignorować.

- Idź po swój kufer. Jeszcze trochę i musimy się zbierać do wyjścia na stację.

- Kochanie... - zbliżyła się do Riddla, po czym pocałowała go delikatnie w usta, pozostawiając posmak truskawkowej pomadki.

- Co cię tak wzięło na czułości? - zapytał, gdy ona już siedziała na jego kolanach. Miał wrażenie, jakby ktoś ją podmienił. Najpierw ta uległość, a potem to.

- Chcę wykrzesać z ciebie trochę romantyzmu. Zawsze tylko pieprzymy się jak króliki albo kłócimy. Może by tak coś zmienić? - pogładziła bruneta po policzku i znów czule pocałowała. Smak truskawkowej pomadki stawał się coraz mniej wyczuwalny.

- Rób tak dalej, a jak zwykle wylądujemy w łóżku - odparł beznamiętnie - albo na kanapie, w łazience, przy ścianie, no stole...

- Romantyk z ciebie za pięć knutów - prychnęła, przerywając wyliczania chłopaka.

- Czy seks na biurku nie jest romantyczny? Wokół świece, porozrzucane zwoje pergaminu i książki, a ty rozpływasz się pod moim dotykiem - mruczał, przesuwając dłonie wzdłuż jej talii w górę.

- Przed chwilą mówiłeś, że mam iść po kufer, bo nie mamy czasu - powiedziała, po czym złapała za jego dłonie.

- Na to zawsze jest czas - szapnął, a Anastazja poczuła gorące powietrze na płatku ucha.

Oczywiście, że chciała dać się ponieść chwili, ale postanowiła przetestować trochę Toma. Już od jakiegoś czasu zauważyła, że brakuje mu hamulców, a to przecież ona dyktuje zasady. Nie mogła dopuścić do tego, aby myślał, że będzie mu przychylna za każdym razem i w każdej sprawie lub, że jest jego własnością. Takich jak on trzeba trzymać krótko. Innych niech traktuje sobie jak chce, ale Anastaja nie pozwalała na podważanie jej własnych racji i pomiatanie ją. Miała w planach pokazać mu na prostym przykładzie, aby uważał, jak postępuje wobec niej.

- A co gdybym powiedziała nie? - po tych słowach nieświadomie uniosła władczo podbródek w górę.

- Powiedziała co? Nie przesłyszałem się? - uśmiechnął się zadziornie.

- Nie. Gdybym nie miała ochoty i odmówiła - wyjaśniła z kamiennym wyrazem twarzy.

- Droczysz się ze mną?

- Pytam poważnie.

- To tylko hipotetyczna sytuacja. W praktyce mi nie odmówisz - po tych słowach zaczął całować i lizać szyję ślizgonki. Z trudem powstrzymywała pomruki - bo mnie się nie odmawia.

- Tommy...

- Co takiego? - odparł z lekką chrypą w głosie.

- Przestań - powiedziała oschle.

- Nie żartuj - kuszący głos Riddla tuż przy uchu dziewczyny sprawiał, że czuła motylki w brzuchu.

Tyle powstrzymywania się dla głupiego testu i podbicia ego. Postanowiła, że pokaże mu, kto tu rządzi. Była zbyt dumna, by się poddać.

Tom nie przestawał, zamiast tego przesuwał po jej udach, następnie włożył jedną dłoń pod spódniczkę ślizgonki. Kierował się w strone majtek, gdy ta odepchnęła go od siebie i złapała jego nadgarstki najmocniej jak potrafiła.

- Nie oznacza nie - zagrzmiała i patrzyła na niego spod byka - Raczej jesteś w stanie zrozumieć tak proste słowo.

Wyszła z pokoju, nie wysilając się nawet, aby zamknąć za sobą drzwi. Poprawiła ubranie, po czym skierowała się do dormitorium dziewcząt, aby zabrać walizki.

Do Toma jeszcze nie dotarło, że ktokolwiek mu się sprzeciwił. Siedział na łóżku łypiąc na drzwi spode łba, w końcu zamknął je machnięciem różdżki. Spojrzał na tykający w rogu zegar, wskazówki świadczyły, że najwyższa pora zbierać się na pociąg.

Czas wracać do innego świata - świata nudy i monotonii.

Sukkub [T.M.R] 🔞Where stories live. Discover now