Na zgodę 🤝

2.2K 81 72
                                    

Tej nocy Riddle nie spał prawie wcale. Doskonale wiedział, że nie może doprawiać się więcej Gandalfem Białym, więc nie chciał nawet wyobrażać sobie jak będzie dziś funkcjonować na lekcjach.

Wczesnym rankiem, gdy miał już dość bezcelowego przewracania się w łóżku, wybrał się na spacer po szkole.

Podczas ferii udało mu się dowiedzieć, że trzecioroczniak z Gryffindoru hoduje nielegalną akromantuę w zamku. Nie zamierzał nic z tym zrobić, jeszcze nie teraz. Planował wszystko dokładnie, czekał na odpowiedni moment, a gdy zbliżał się do celu, życie rzuciło mu pod nogi kłody. Od dawna czuł, że jest inny niż wszyscy. Lepszy, inteligentniejszy, sprytniejszy, a jego wężoustość tylko umocniła go w przekonaniu, że to on jest dziedzicem Slytherina. Wtedy, gdy podczas nocy z Anastazją zobaczył podobiznę węża wyrytą przy umywalce, wszystko ułożyło mu się w spójną całość. To tam ukryte jest wejście do Komnaty Tajemnic. Otworzy ją, gdy już pozbiera się psychicznie. Nie może popełnić najmniejszego błędu. Jeszcze raz wrócił myślami do tamtej nocy. Drażniły go okropnie wirujące w jego wnętrzu uczucia. Ona była bardziej uzależniającą niż amfetamina. Fetę odstawił, Anastazji nie był w stanie.

Wyszedł na zewnątrz, aby się przewietrzyć. Słońce już wschodziło ponad horyzont. Widok jeziora odbijającego przeróżne odcienie różu i pomarańczu był cudowny. Nigdy wcześniej nie dostrzegał piękna w tak zwyczajnych rzeczach.

Chłodne powietrze kojąco działało na jego ciało i umysł. Wreszcie stuprocentowo uspokoił się po wczorajszym dniu. Z reguły dobrze ukrywał i kontrolował emocje, ale gdy sprawa dotyczyła Anastazji wszystko wymykało się spod kontroli. Co takiego ona w sobie ma? Czyżby była wilą? Nie, to nie możliwe. Wile żyją w Bułgarii, a tak właściwie przy wczorajszym incydencie przyjęłaby formę harpii. Była na niego na prawdę zła, ale miała prawo.

Postanowił wrócić do środka. Przechodząc korytarzem trafił na profesora Slughorna niosącego kubek herbaty.

- Tom, co ty robisz poza dormitorium o tak wczesnej porze? - zapytał zdziwiony.

- Nie mogłem spać, panie profesorze - oznajmił.

- Coś cie trapi, chłopcze? - powiedział z niemal ojcowską troską.

- Ciężko stwierdzić, profesorze - Riddle starał się ominąć temat.

- Oh, cóż za zbieg okoliczności - uśmiechnął się znacząco - Chwilę temu spotkałem Anastazję przechadzającą się po korytarzu z tak samo smętną miną jak twoja.

- Słucham? Gdzie ona jest? - wypalił brunet.

- Na korytarzu prowadącym do lochów. Tym razem przymknę oko na to, że cisza nocna jeszcze trwa. Miłego dnia, Tom.

- Miłego dnia... I dziękuję, panie profesorze - rzucił na odchodne.

Ruszył do wspomnianego miejsca swoim kocim krokiem. Miał już wejść we wspomniany korytarz, aż zza zakrętu niespodziewanie wyłoniła się ona, w znacznie za dużej, czarnej bluzie z kapturem. To była jego bluza. Zostawił ją u niej podczas ferii zimowych.

- Musimy porozmawiać - rzucił bez zastanowienia.

- Nie mamy o czym - mruknęła próbując go wyminąć, ale on sprytnie chwycił jej dłoń.

- Mamy wiele rzeczy do omówienia - wziął głęboki oddech - Przepraszam. Popełniłem błąd. Wybaczysz mi?

- Dlaczego ty jesteś taki bipolarny? Ja już na prawdę nie potrafię cię zrozumieć - ciągnęła - najpierw ci na mnie nie zależy i olewasz każde moje słowo, a potem wracasz jak bumerang.

- Proszę cię - objął ją, swoją głowę umiejscowił na czubku jej głowy - obiecuję, że już nigdy nie dotknę tego świństwa.

- I że nie będziesz się przemęczał? - dodała.

Sukkub [T.M.R] 🔞Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon