Eksplozja 🌋

2.4K 94 45
                                    

Tom otworzył powoli oczy. Czuł, że alkohol wyparował z jego organizmu, pozostawiając suchość w ustach. Wczorajszej nocy nie wypił aż tyle, by nie pamiętać, co się działo. Spojrzał na śpiącą Anastazję, której długie włosy nachodziły na twarz. Przypomniał sobie, jak namiętnie wplatał w nie palce. Spojrzał na ich ubrania rozrzucone po podłodze. W głowie kłębiły mu się tysiące myśli. Wziął głęboki wdech, ubrał się najciszej jak potrafił i wyszedł.

Ruszył w stronę łazienki prefektów. Poruszał się jak kot - żwawo, ale bezszelestnie. Po drodze starał się poukładać to, co miał w głowie. Emocje, jakie nim targały były przeróżne. Od złości na samego siebie, po to surrealistyczne, a nawet abstrakcyjne uczucie, którego chciał się wyzbyć. Obiecał sobie, że będzie je tłumił, ale okazało się silniejsze.

Przy posągu Borysa Szalonego stała oparta o ścianę ex-prefekt Slytherinu. Jeszcze tego brakowało...

- Co tu robisz? Zmienili hasło, nie dostaniesz się do środka - odparł brunet, patrząc na nią krzywo. Naprawdę miał już dość. Jedyne czego teraz pragnął, to wziąć długą, gorącą kąpiel.

- Czekałam na ciebie. Wiedziałam, że tu przyjdziesz - mruknęła. To prawda, Riddle korzystał z łazienki dla prefektów rano. Wtedy najczęściej była pusta i nie musiał czekać. On nienawidzi czekać - to prawda co mówiłeś wczoraj? Nie podobam ci się?

- Oh, Merlinie. Twoja zdolność dedukcji leży i kwiczy. Chciałaś, żeby wszyscy się dowiedzieli? Jesteś bardzo ładna, gdybyś nie była to bym cię nie ruchał, ale nic oprócz tego.

- Czyli, że tylko się mną bawisz...

- Nie tobą, ale z tobą - zaśmiał się kpiąco - od początku mówiłem ci, że chodzi tylko o przyjemność. Nigdy nic do ciebie nie czułem i dobrze o tym wiesz. Nie moja wina, że liczyłaś na więcej i coś sobie wkręcałaś.

- No wiem, ale ja chyba coś do ciebie poczułam...

- To już nie mój problem. W sumie dobrze, że cię widzę. Już jakiś czas temu chciałem ci powiedzieć, że kończymy z tym, Hughes. Definitywne. Teraz się łaskawie odsuń - warknął.

- Tak po prostu? - jęknęła żałośnie odsłaniając wejście.

- Tak, tak po prostu. Coś się kończy coś zaczyna. Spadaj stąd, bo dam ci szlaban!

Dziewczyna otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale koniec końców zrezygnowała i odeszła. Ślizgon wypowiedział hasło, po czym wszedł do łaźni. Obejrzał się w lustrze. Miał cienie pod oczami, potargane włosy i czerwone ślady na szyi oraz obojczykach. Patrząc na nie, na chwilę uciekł myślami do wczorajszej nocy. Wciągnął gwałtownie powietrze nosem i odkręcił wodę.

Wreszcie doczekał się spokoju. Rozebrał się, zanurzył w wodzie i w końcu bym sam na sam ze swoimi myślami.

Ulga, jakiej doznał po wczorajszej nocy była nie do opisania. To nie była zwykła przyjemność, nie to samo co czuł z Hughes. To było coś więcej. Jakby ktoś doprawił porządnie o nieznane, egzotyczne smaki. Co to jest? Jak nazwać to uczucie? Uzależnił się od tego, mimomimo że tego nie rozumiał. Już wcześniej nie potrafił wytrzymać bez towarzystwa Anastazji, ale teraz zatracił się całkowicie. Była jak narkotyk. Spróbował jej raz i zapragnął więcej. Musiała być jego.

Dogryzał jej, myśląc, że to coś pomoże, że pozbędzie się tego dziwnego przywiązania. Zakładał maskę, jednak miał już tego dość. Jeśli nie był w stanie tłumić tego beznadziejnego uczucia, to powinien dać mu upust. To było najlepsze i jedyne wyjście. Nie mógł więcej uciekać. Wszystko już się wydało. Dotychczas ukrywał to przed sobą i światem. Postanowił, że zmieni taktykę.

Sukkub [T.M.R] 🔞Where stories live. Discover now