Zbyt dwuznacznie

1.2K 57 11
                                    

Na szczęście z nadgarstkiem Anastazji nie stało się nic poważnego, jedynie zerwane więzadła, z którymi czarodziejska medycyna radzi sobie w mgnieniu oka, więc wyszła ze skrzydła szpitalnego już następnego ranka po śniadaniu. Nie zastała świętujących ślizgonów jak w zeszłym roku po meczu z Hufflepuffem. Tym razem zapijali smutki i to już przed południem. Czuła się winna osłabienia drużyny. Z tego, co zrozumiała z mamrotu Benjamina wynikało, że Aiden Rosier nie złapał znicza, jednak jej wykruszenie się także mocno wpłynęło na wynik.

Slytherin nie potrafił przegrywać i każdą porażkę brał do siebie. Nie mogła dłużej przebywać w tak ponurej atmosferze. Wciąż czuła na sobie osądzające spojrzenia. Postanowiła udać się na krótki spacer po błoniach. Na zewnątrz było stosunkowo ciepło jak na późną jesień. Liście już dawno opadły z drzew. Jeszcze trochę, a zacznie się okres świąteczny. Anastazja zastanawiała się, gdzie w tym roku spędzi święta. Szczerze pragnęła spędzić je wraz z ojcem chrzestnym w Austrii tak jak część ostatnich wakacji. Męczyła ją ta naciągana świąteczna atmosfera, którą zastawała co roku w domu. Wolała wykorzystać wolny czas produktywniej.

Może warto byłoby napisać do niego list? Kontakt z nim bywał ograniczony. Droga z Wielkiej Brytanii do Austrii jest spora, szkolne sowy bardzo się nią męczyły i dostarczanie listu trwało dość długo, a czasem wcale nie docierały. Gellert czasem faszerował swoje sowy różnymi eliksirami, aby mieć pewność, że przesyłka dotrze do adresata. Doszła do wniosku, że warto zaryzykować. Najwyżej jedna ze szkolnych sów polegnie na misji. Kiedy tylko wróci ze spaceru, napisze list do Gellerta.

Na błoniach słyszalny był tylko szum drzew i trawy. Ciekawe, kto przycina trawę wokół szkoły. Wydaje się, że profesor od zielarstwa ma lepsze rzeczy do roboty. Może jest zaczarowana w ten sposób, że rośnie tylko do określonej długości? Cóż za zagadka...

Zagadka! Tommy! Bransoletka!

Anastazja obejrzała ją jeszcze raz bardzo dokładnie. Oczy wężowej zawieszki połyskiwały zielonymi ognikami jak zwykle. Nic się nie zmieniło, nie naderwała się nawet trochę. Ślizgonka miała pewną teorię co do bransoletki, lecz nie miała stuprocentowej pewności. Riddle był nieprzewidywalny, ale czy posunąłby się do takiego czynu? Już jakiś czas temu zauważyła, że chłopak ukrywa przed nią pewne wspomnienia, a czasem całkowicie zamyka umysł. Ilekroć próbowała odczytać jego myśli, za każdym razem wyłapywała pewne nieścisłości, jakby je modyfikował lub tuszował. Nie wiedziała, które wspomnienia są prawdziwe, ale z tego, do czego udało jej się dotrzeć oraz bazując na zdobytej wcześniej wiedzy, doszła do wniosku, że bransoletka może być horkruksem. Jeśli to prawda, to jego dusza musiała być okropnie poszarpana. W tym momencie nasuwało się hipotetyczne pytanie: kogo jeszcze, oprócz Marty zabił Tom? Może jego ofiarą został jakiś losowy mugol przechadzający się polną drogę o zmroku, a może specjalnie wypatrzona szlama, na którą Tom żerował od dłuższego czasu? Szukanie odpowiedzi na te pytania drogą legilimencji było bezskuteczne, a zapytanie Riddla wydawało się jeszcze gorszą opcją. Stwierdziła, że powie mu o swoich domysłach w odpowiednim czasie.

- Oh, Anastazjo! - powiedział mężczyzna, na którego zamyślona wpadła w przejściu.

- Najmocniej przepraszam, profesorze Slughorn.

- Ależ nic nie szkodzi. Z twoją ręką już wszystko w porządku? Do prawdy, wypadki chodzą po ludziach.

- Tak, wszystko w porządku, profesorze.

- Całe szczęście. Trzymam kciuki za kolejny mecz. Wpadnij na herbatkę w wolnym czasie, dobrze? Tom odwiedza mnie znacznie częściej niż ty, a szkoda, bo bardzo chętnie zobaczyłbym was razem.

- Jasne, wpadnę, gdy znajdę chwilę.

- Świetnie! Chcętnie pogawędziłbym z tobą dłużej, ale niestety jestem umówiony w Trzech Miotłach. Do zobaczenia.

Sukkub [T.M.R] 🔞Where stories live. Discover now