Rozdział 7

2.1K 164 104
                                    

- Nigdy nie rozumiałam do końca idei Festiwalu Sportowego. - powiedziała Hayashi, wyjmując środek pistacji.

- Co w tym niezrozumiałego? - Bakugou uniósł brew.

- Właśnie, wszyscy wiedzą, o co tam chodzi. - dodał z pełnymi ustami Kirishima.

- Tak, ja też rozumiem, co się tam robi. - Kimiko pokiwała głową. - Ale nie rozumiem, po co.

Bakugou przewrócił oczami. Siedzieli na stołówce, znowu cała trójka razem. Kirishimie i Hayashi najwyraźniej spodobało się towarzystwo Katsukiego. Co za dziwne pacany...

- Czego ty nie rozumiesz, hę? - zapytał nieprzyjaznym tonem. - Jedziemy na Festiwal, napierdzielamy się, ja wygrywam i do domu. - uśmiechnął się pewny siebie. - Bohaterowie będą patrzeć na tych najlepszych, a potem dostaniemy oferty na praktyki u nich.

- Ale bardzo dużo uczestników odpada już po pierwszej rundzie. - Kimiko spojrzała na niego. - Jeśli ich Dar nie daje im szansy na przejście dalej, to nawet nie zdążą się zaprezentować.

- To ich problem. - wzruszył ramionami blondyn.

- Gdyby, na przykład, pierwszą konkurencją byłyby wyścigi, moje szanse byłyby marne i pewnie bym...

- Zamknij się już, mutancie! - Bakugou wepchnął jej pączka do buzi. - Zgiń!

Kimiko umilkła, będąc zatkaną słodkim pączkiem. Kirishima pokręcił głową z rozbawieniem. Cokolwiek twierdziłby Bakugou, Eijiro wiedział, że jakimś cudem Hayashi udało się zakolegować z Katsukim. Sam wiedział, że dotarcie do Katsukiego było prawdziwą sztuką. Dlatego fakt, że komuś o tak odmiennym charakterze (i płci) od wybuchowego blondyna, jak Kimiko udało się wkupić w jego łaski, niezmiernie go dziwił i zaskakiwał.

Przerwa obiadowa się skończyła. Trójka kolegów poszła na lekcje. Hayashi sama tak naprawdę była zaskoczona, że Bakugou tolerował jej obecność. Oczywiście, stale straszył ją wybuchami i groził słynną śmiercią, ale to Kimiko nie obchodziło. Tym, na co zwracała uwagę, było jego podejście do niej, pozbawione strachu i obawy. Wyzywał ją, traktował jak każdego innego, a nie jak jakiś ewenement. I to było dla Hayashi bardzo ważne. Dlatego wciąż trzymała się tego, tak bardzo innego od niej samej, faceta z wiecznym okresem.
Na lekcjach, siedząc obok siebie, nigdy im się nie nudziło:

- Bakugou, nie żartuj sobie. - zachichotała Hayashi.

- Nie śmiej się, głupia. - warknął blondyn i jeszcze intensywniej zaczął się wpatrywać w Iidę.

- Dasz radę. Wierzę w ciebie. - szeptała tymczasem spokojnie Kimiko.

- Daj mi chwilę, zaraz sobie przypomnę. - Katsuki nie chciał pozwolić na takie upokorzenie.

- Nie wygłupiaj się. - Kimiko ledwo powstrzymywała śmiech. - No jak on ma na imię?

- Skąd mam wiedzieć? - prychnął. - Nigdy go nie wołam po imieniu.

- Ty nigdy nikogo nie wołasz po imieniu. - powiedziała Hayashi.

- Zgiń. - syknął w jej stronę. - Ty i tak zawsze będziesz mutantem. Nawet jak będę pamiętał twoje zasrane imię.

- Czyli jeszcze go nie pamiętasz? - dziewczyna uniosła brew, ze spokojnym uśmiechem na ustach.

- Oczywiście, że pamiętam. Za kogo ty mnie masz? - spiorunował ją wzrokiem. - Hayashi Kimiko.

Szarowłosa aż uniosła brwi ze zdziwienia. Pokiwała głową z aprobatą, nie wiedząc, czym sobie zasłużyła na to, by Bakugou Katsuki pamiętał jej imię. Zaraz jednak obróciła się z powrotem w stronę Iidy i ponownie zadała pytanie:

Furia - Bakugou Katsuki x OCOnde histórias criam vida. Descubra agora