Rozdział 40

1.6K 144 51
                                    

- Och? - Kimiko przykucnęła. - Ty jesteś Eri-chan?

Dziewczynka niepewnie pokiwała głową. Kimiko uśmiechnęła się spokojnie.

- A ja jestem Hayashi. - przedstawiła się.

Eri przyjrzała jej się zaciekawiona. Potem przeniosła spojrzenie na Deku. Chłopak od razu zorientował się, o co chciałaby zapytać.

- Hayashi ma bardzo ciekawy Dar! - powiedział.

- Ciekawy? - Kimiko spojrzała na niego. - Może tak. Ale bardziej straszny.

- A jaki? - teraz Eri okazała zainteresowanie.

- Mogę się zmienić w potwora, gdy wpadam w Furię. - powiedziała Hayashi.

- To znaczy, że nad tym nie panujesz?

- Kiedyś tak było. - Hayashi wstała i wyprostowała się. - Ale teraz, po długich ćwiczeniach i nauce, potrafię przez jakiś czas kontrolować tę formę.

- A co jeśli znowu ją stracisz? Nie boisz się? - Eri wyglądała, jakby od dawna czekała, by zadać te pytania.

- Boję się. - pokiwała głową Kimiko. - Strach jest czymś normalnym. To takie ostrzeżenie w naszej głowie. - popukała się w skroń. - Ale da się go przezwyciężyć. A poza tym, jest pewna osoba, która potrafi mnie szybko wytrącić z mojej Furii. - uśmiechnęła się.

- Widzisz, Eri-chan? - odezwał się z uśmiechem Mirio. - Inni też mają Dary ciężkie do opanowania. Zupełni jak ty i ja.

Eri pokiwała głową, przypatrując się Kimiko. Dziewczyna uśmiechnęła się do niej i odwróciła się, by wrócić do grupy tanecznej. Jednak nie uszła pięciu kroków, a z dormitorium wypadł nagle Bakugou. Wbił w nią spojrzenie, od którego aż zesztywniała. W głowie zaczęła prędko przeglądać wszystkie te momenty, które mogły sprawić, że zasłużyła sobie na śmierć.
Katsuki podszedł do niej i chwycił za nadgarstek. Kimiko posłała przepraszający uśmiech Minie, kiedy została odciągnięta przez Bakugou.

- Bakugou. - spojrzała na niego. - Hej, Bakugou!

- Zamknij się. - odparł.

Hayashi westchnęła. Nie wiedziała, za co przyjdzie jej umrzeć i nie potrafiła się domyślić. W końcu dotarli na tył dormitorium. Bakugou w końcu ją puścił.

- Słuchaj, mutancie. - wsadził ręce do kieszeni. - To, co się wczoraj wydarzyło...

- Chodzi ci o ten pocałunek? - uśmiechnęła się spokojnie. - To nic takiego.

- Nic... Takiego? - chyba trochę go tym zbiła z tropu.

- No... A nie? - posłała mu pytające spojrzenie.

Bakugou wpatrywał się w nią. Nie wiedział, co powiedzieć. To nie było nic takiego? Czyli to naprawdę nic dla niej nie znaczyło? A on właśnie chciał jej powiedzieć, dlaczego ją pocałował...

- Czyli... On nic dla ciebie nie znaczył? - wydukał.

- A... Powinien?

I wtedy Kimiko to zrozumiała. Bo zobaczyła ten niemy ból w jego oczach. Dotarło do niej, że ten pocałunek nie był mu obojętny.
Katsuki wpatrywał się w nią tępym wzrokiem. Poczuł, jakby ktoś mu wywiercił dziurę w sercu. Szlag, jak to bolało!

- Nic nie znaczył... - wymamrotał.

Prychnął pod nosem i zaśmiał się. Odwrócił wzrok.

- Nic nie znaczył. - powtórzył.

- Bakugou... - Kimiko poczuła nagle, jakby właśnie coś traciła. - Ja...

- Nie, masz rację. - machnął ręką. - To nie było nic takiego. Nic nie znaczyło. Masz rację. - zaczął odchodzić. - Wracaj do grupy. Tej rozmowy nigdy tu nie było.

I odszedł. Tak po prostu. Zostawiając Kimiko z mętlikiem w głowie. Zakochał się. W niej. Kimiko nie wiedziała... Skrzywdziła go. Nie chciała, nie miała takiego zamiaru. Ale z drugiej strony... Sama nie wiedziała, czy czuje coś takiego do Bakugou. Więc... Chyba lepiej będzie, jeśli póki co się zastanowi. Nad wszystkim.

~*~

Kimiko szła w wiadrem pełnym lodu. Koncert dobiegł końca, więc teraz przyszła pora na sprzątanie. Hayashi dostrzegła Eri, która z uśmiechem opowiadała o koncercie. Dziewczynka również ją dostrzegła, więc Kimiko posłała jej spokojny uśmiech. Musiała przyznać, że tak szczęśliwa Eri była najśliczniejsza na świecie.
Dziewczyna podeszła do pojemnika, gdzie lód roztapiał Bakugou. Zawahała się, ale wysypała lód. Katsuki nagle na nią spojrzał. Chyba musiał coś zobaczyć w jej oczach, bo westchnął i położył jej dłoń na głowie.

- Nie dołuj się, mutancie. - powiedział.

- Jak mam się nie dołować? - spuściła wzrok. - Jest mi tak głupio i przykro...

- Nie zawracaj sobie tym głowy. - powtórzył. - Niczego nie było.

- Nie mogę tak po prostu...

- Ale musisz. - zmierzwił jej włosy. - Jesteśmy przyjaciółmi. Więc nie rozklejaj się, tylko idź po resztę lodu.

Z powrotem wrócił do roztapiania tego, który był w pojemniku. Naprawdę trudno było mu to wszystko powiedzieć. Ale nie mógł znieść patrzenia na Kimiko, gdy się obwiniała. Nie chciał być tego powodem.
Więc gdy Hayashi posłała mu wdzięczny uśmiech, stwierdził w duchu, że było warto, nawet jeśli musiał się niesamowicie wysilić.

- Dzięki, Bakugou. - powiedziała i odeszła po kolejny lód.

Już wkrótce koncert został uprzątnięty. Bakugou, Hayashi i Kirishima postanowili pójść do pobliskiej budki z jedzeniem. Kimiko zjadła całego hot-doga. Oblizała usta, a Kirishima zaczął chichotać.

- Jesteś cała brudna. - powiedział.

Kimiko wzięła chusteczkę i wytarła kąciki ust. Bakugou prychnął pod nosem.

- Dalej jesteś. - powiedział z nutką rozbawienia. - O tutaj. - wyrwał jej chusteczkę z rąk i wytarł jej porządnie buzię.

- Dzięki. - uśmiechnęła się.

Bakugou skrzywił się nieco, ale nie odpowiedział. Może i bolało go to, że Kimiko nie widzi w nim kogoś więcej niż przyjaciela. Może go to cholernie bolało. Ale dla jej uśmiechu, dla jej szczęścia... Był gotowy to wszystko wytrzymać. Bo ją kochał. I będzie o nią walczył do samego końca.

****

Powoli zbliżamy się do końca, moi drodzy ;)

Furia - Bakugou Katsuki x OCजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें