Rozdział 27

1.8K 175 35
                                    

Bakugou poczuł, jak ktoś puka go w ramię. Gwałtownie się obrócił i przybrał nieprzyjemny wyraz twarzy. Zobaczył Kimiko, która uśmiechnęła się do niego spokojnie.

- Hej, Bakugou. - przywitała się.

- Czyli jednak tu jesteś. - prychnął i odwrócił wzrok.

- Jestem. - pokiwała głową. - Choć mało brakowało, a zmieniłabym szkołę.

Katsuki gwałtownie na nią spojrzał. Spodziewał się, że po całym zajściu jej rodzice mogą się wahać, ale nie sądził, żeby byli aż tak przerażeni.

- A spróbowałabyś. - burknął tylko.

- Nic nie poradzę. - pokręciła głową. - Moja mama czasem jest nadopiekuńcza.

Bakugou ruszył dalej w stronę szkoły, a Kimiko ruszyła za nim. Po chwili Katsuki się odezwał:

- Dlaczego?

- Co? - spojrzała na niego, nie rozumiejąc.

- Dlaczego twoja mama się tak zachowuje? - zmarszczył brwi. - Trochę to wygląda, jakby bała się ciebie i o ciebie.

Kimiko chwilę milczała. Potem uśmiechnęła się delikatnie i wbiła wzrok w swoje (dzisiaj niebieskie) paznokcie.

- Bo się boi. - odparła. - Boi się o mnie, bo pamięta, jak trudno było mi znaleźć znajomych, otoczenie, które by mnie akceptowało. A boi się mnie, bo wie, jaką trudność sprawia mi kontrolowanie Furii. Zdaje sobie sprawę, jak silny i trudny posiadam Dar. Nie winię jej za ten strach, to taki instynkt samozachowawczy. Wiem jednak, że gdybym straciła kontrolę, panowanie, to moja mama byłaby pierwszą osobą, razem z tatą, którzy próbowaliby mnie wytrącić z Furii. Bo moja mama jest odważna, ale to nie znaczy, że się nie boi. Tylko potrafi przezwyciężyć swój strach.

Uśmiechnęła się do siebie. Jej mama była niesamowita. Mimo wielu niemiłych rzeczy, jakie przytrafiały jej się w życiu, parła dalej i pokonywała coraz to nowe przeszkody. Takie, jak na przykład strach przed i o własną córkę.
Bakugou spojrzał na nią kątem oka, a potem prychnął.

- Dziwna jesteś. - powiedział.

- I kto to mówi? - zaśmiała się Kimiko. - Ja wciąż mam wrażenie, że jeszcze nie do końca cię rozgryzłam. Wciąż mnie zaskakujesz, Bakugou.

- Zamknij się! - wrzasnął. - Chcesz zginąć?! - w jego dłoniach pojawiły się złowróżbne wybuchy.

Kimiko uniosła dłonie w obronnym geście. Wyczuła jednak, a może zauważyła, jakby Bakugou zachowywał się nieco inaczej. Nie wątpiła, że ma to związek z ostatnimi wydarzeniami, ale... O co dokładnie chodziło?

~*~

Kimiko nuciła pod nosem, podlewając storczyki. Nagle ktoś otworzył z werwą drzwi, na co dziewczyna podskoczyła. Rozlała trochę wody wokół doniczki i obróciła się.

- Wow! - Mina aż otwarła usta z podziwu.

- Co? - Kimiko odłożyła butelkę z wodą na parapet.

- O rany! - Kirishima wszedł głębiej do jej pokoju w dormitorium. - Ale tu ładnie!

Hayashi rozejrzała się wokół. Ładnie? Jak dla niej, wszechobecne rośliny i kwiaty należały raczej do normy. Prawdą jednak było, że pokój Hayashi wyglądał trochę jak mała dżungla. Na parapecie, półkach, a nawet podłodze stały doniczki z najróżniejszymi roślinami. Skrzydłokwiat, mandragora, aloes, fiołki, a nawet paproć! To wszystko i wiele innych znalazło miejsce gdzieś w pokoju Hayashi. I mimo to, było tu przytulnie i w miarę przestrzennie.
Kimiko uśmiechnęła się spokojnie i wyjęła ręcznik z jednej z szuflad. Wytarła wodę, którą niechcący rozlała i spojrzała na jej gości.

- Zwiedzacie pokoje? - zapytała.

- Tak! - uśmiechnęła się Uraraka. - Chcesz iść dalej z nami? Zostało nam jeszcze mnóstwo do zwiedzenia, bo dopiero zaczęliśmy.

- Dziękuję, ale mam jeszcze kilka roślin, którymi muszę się zająć. - skinęła głową.

- To niesamowite. - Kirishima jeszcze raz rozejrzał się po pokoju. - Musisz naprawdę lubić rośliny i kwiaty.

- Tak. - Kimiko odgarnęła liście jednej z paproci, by wlać wodę do jej doniczki. - Może to dziwne, ale zawsze mnie to jakoś uspokajało. W końcu stało się to moim hobby.

- Super! - Mina nie mogła wyjść z podziwu.

- Skoro tu już jesteście. - Kimiko odłożyła wodę i podeszła do biurka, na którym stała jeszcze jedna roślina. Wskazała na nią. - Chcecie po listku mięty?

Tym sposobem całkiem spora część mięty została ogołocona z liści. Ale Hayashi się tym nie przejęła. Sama często w pojedynkę pozbywała się wszystkich liści tej rośliny. Dlatego tak czy inaczej, po jakimś czasie, musiała nabywać nowe nasiona. Oczywiście, z racji, że mięta długo kiełkuje, Hayashi sadziła kilka jednocześnie. Nawet teraz miała w swoim pokoju jeszcze jedną w innej doniczce.
Wkrótce znów została sama w pokoju. Dziewczęta jeszcze zaprosiły ją na wieczorną herbatę i obiecała, że się zjawi.

Skończyła zajmować się roślinami, otworzyła okno i usiadła przy biurku. Odetchnęła głęboko i zaczęła się zastanawiać, gdzie jest Bakugou. Pisała do niego, ale nie odpowiadał, więc doszła do wniosku, że Katsuki poszedł spać. Myślała o tym, co sam Bakugou o tym wszystkim sądził. To nie był zły człowiek. Więc na pewno to wszystko też odbiło na nim jakieś piętno...
Nagle drzwi do jej pokoju z hukiem się otworzyły. Hayashi spojrzała zaskoczona na niespodziewanego gościa. Na progu stał nie kto inny jak... Bakugou.

- To ty nie śpisz? - Kimiko uniosła brew.

Katsuki milczał. Wtedy Hayashi zapaliła się lampka ostrzegawcza. Coś było nie tak. Bakugou nie przemilczałby normalnie takiego pytania. Wyrzuciłby jej, że jest głupia, jeśli tak myślała (nawet, gdyby przed chwilą faktycznie drzemał).
Teraz wszedł głębiej do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Rozejrzał się. Hayashi pomyślała, że może zaraz ją wyśmieje, choćby wcale nie było to dla niego takie śmieszne. Ale tego nie zrobił. W końcu podszedł bliżej do Hayashi. Kimiko posłała mu pytające spojrzenie.

- Nie spałem. - powiedział Bakugou. - Nie mogłem.

- Chcesz o tym... Pogadać? - zapytała niepewnie.

Katsuki wbił w nią spojrzenie swoich czerwonych oczu. Chciał? Nie chciał? Nie wiedział. A może tego potrzebował? Zerknął na drzwi, jakby chciał się upewnić, że są zamknięte. A potem zacisnął zęby, chwycił Kimiko za ramiona i podniósł ją z krzesła. Zaskoczona Hayashi zapomniała nawet zareagować, gdy Bakugou (Bakugou!) ją przytulił.

- B-Bakugou? - odezwała się niepewnie.

Blondyn jedynie mocniej ją przytulił. Hayashi nie miała pojęcia, skąd u niego ten nagły przypływ czułości, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Stała jednak, obawiając się zrobić jakikolwiek ruch, by, broń Boże, czegoś nie zepsuć.

- Straciłaś głowę. - odezwał się cicho Bakugou. - Przeze mnie prawie zginęłaś. I potem prawie zmieniłaś szkołę. Wszystko przeze mnie...

- O czym ty mówisz? - Kimiko uśmiechnęła się spokojnie. - Przecież głowa odrosła, a poza tym, ja nie dam się tak łatwo zabić.

- Co nie zmienia faktu, że mogło to się skończyć inaczej... Gorzej. - wymamrotał.

Kimiko wstrzymała oddech. Czyli to dlatego ostatnio był taki przybity? Jednak Hayashi miała rację. Jednak Bakugou bardzo się przejął ostatnimi wydarzeniami. I martwił się... O nią.
Zrobiło jej się miło. Spokojnym, niespiesznym ruchem, objęła Bakugou. Z niejakim zaskoczeniem stwierdziła, że Katsuki jest całkiem dobrze umięśniony. Sama nie wiedziała, dlaczego na to zwróciła uwagę. Westchnęła i pogładziła go po plecach.

- Wszystko jest dobrze, Bakugou. - powiedziała spokojnie. - Jestem tutaj i żyję. Więc nie musisz się już o mnie martwić.

Bakugou mruknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi. Kimiko jednak domyśliła się, że Katsuki wcale nie przestanie. Poczuła dziwne ciepło w sercu. Była dla niego ważna. Przyszedł do niej i pokazał jej to.
Więc teraz jedynie postanowiła, że gdy tylko będzie tego potrzebował, ona będzie jego wsparciem. W końcu takie jest zadanie przyjaciela.

Furia - Bakugou Katsuki x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz