Rozdział 41

1.6K 154 15
                                    

- O rany, aż nie mogę uwierzyć! - Kimiko chodziła w tę i z powrotem.

- Muszę przyznać, że wydajesz się bardzo podekscytowana, Kimiko-chan. - odezwała się Tsu, siedząc na kanapie.

- No pewnie! - Kimiko wyrzuciła ręce w powietrze. - To wyspa Nabu! I będziemy bohaterami!

- Uspokój gacie, mutancie. - Bakugou przeszedł obok niej.

- Ale... To tak daleko! I będzie tak bohatersko i w ogóle...

Bakugou przewrócił oczami. Szczerze mówiąc, nigdy nie widział, żeby Kimiko była aż tak podekscytowana.

- Co ty, pierwszy raz wyjeżdżasz do innego miasta? - uniósł brew.

- Nie, oczywiście, że nie. - zaśmiała się. - Ale wyspa Nabu jest znacznie dalej niż te miasta, gdzie byliśmy na praktykach.

- Nigdy nie byłaś... Tak daleko? - zapytała Yaoyorozu.

- Nie. - pokręciła głową Kimiko. - Szczerze mówiąc, nasze praktyki były moją pierwszą okazją do opuszczenia miasta.

- Co ty gadasz? - Katsuki zmarszczył brwi.

- Moi rodzice pracują tutaj, w mieście. - wzruszyła ramionami. - Nie mieliśmy zbytnio ani powodu, ani okazji, by wyjechać gdzieś dalej.

Bakugou cicho prychnął pod nosem. Kimiko zaraz zaczęła mówić o tym, co weźmie na wyspę, że musi powiedzieć komuś, by zajął się jej roślinami i jak bardzo nie może się doczekać, by powiedzieć o tym rodzicom. Ale Bakugou myślał o czymś innym. Ostatnio przyszło mu do głowy, że Kimiko przeżyła odcięcie głowy. I nikomu nigdy nie zdradziła, jaki jest jej słaby punkt. Dlatego Bakugou ostatnio długo się nad tym zastanawiał. I w końcu doszedł do całkiem logicznego wniosku. Ale nie był do końca pewny, czy jest prawdziwy. Chciał się upewnić.
Chciał wiedzieć, na co musi uważać, by jak najlepiej chronić Kimiko.

~*~

- Serce. - powiedział nagle Bakugou.

- Co? - Kimiko na chwilę oderwała się od podlewania kwiatów.

Katsuki usiadł na jej łóżku i wbił w nią spojrzenie.

- Twój słaby punkt w formie potwora. - powiedział. - To musi być twoje serce.

Hayashi wpatrywała się w niego z rozchylonymi ustami. Nigdy mu tego przecież nie mówiła. Więc...

- Skąd... Wiedziałeś? - zapytała.

- Czyli mam rację. - pokiwał głową. - Domyśliłem się.

- Ale jak? Nigdy ci o tym nie mówiłam. Nawet nie wspominałam.

- Wiem. - zszedł z łóżka i usiadł obok niej na ziemi. - Straciłaś głowę i przeżyłaś. Nogi miałaś przedziurawione, ale przeżyłaś. I wtedy pomyślałem o pierwszym ataku złoczyńców. Odniosłaś wtedy duże obrażenia. Ale żadne w serce. Wtedy zorientowałem się, że unikałaś tych ataków.

Hayashi milczała. Chyba go nie doceniła. Myślała, że się nie domyśli. Że nie ma szans się domyślić. Ale jednak...
Odwróciła wzrok.

- Nie mów nikomu. - powiedziała.

- Nie miałem takiego zamiaru. - odparł. - Chciałem się tylko upewnić, że mam rację.

- Po co?

- Bo chcę cię lepiej chronić.

Kimiko umilkła. Bakugou... Chciał chronić... Ją? Nie wiedziała, co o tym myśleć.

- Nie masz się o co martwić. - uśmiechnęła się spokojnie. - Tak łatwo nie dam się załatwić.

- Nie chcę się tym nie martwić. - powiedział na to Katsuki. - Kiedy ostatnio starałem się tobą nie interesować, straciłaś głowę.

Och, czyli to wciąż go gryzło. Dlaczego nie mógł po prostu o tym zapomnieć?

- Dlaczego wciąż o tym myślisz? - zapytała.

- Nie umiem przestać. - pokręcił głową. - Nie widziałem cię wtedy, a mimo to... Mimo to... Śni mi się to po nocach...

Tak bardzo się tym przejął? Przecież od tamtego dnia minęło już całkiem sporo czasu, a Kimiko przeżyła. I miała się dobrze.
Bakugou spuścił wzrok, prychnął i odwrócił się do niej plecami. Kimiko westchnęła. Zrozumiała, że to było dla niego trudne, by o tym mówić. Podniosła się na kolanach i objęła go w pasie. Poczuła, jak się spina.

- Wszystko jest dobrze. - powiedziała spokojnie. - Jestem tutaj.

- Ale...

- Czujesz, jak bije moje serce? - zapytała, mocniej go obejmując.

Katsuki na chwilę umilkł. Czuł bicie jej serca na swoich plecach. Rytmiczne, spokojne. Jakby chciała się podzielić z nim tym spokojem.

- Czuję. - powiedział w końcu.

- To znaczy, że żyję. - uśmiechnęła się. - To znaczy, że nikt nie trafił mnie w serce. To znaczy, że nie musisz myśleć o tym, co się stało. I nie powinieneś się o to obwiniać.

Odetchnęła głęboko. Ona też się wtedy martwiła. Wciąż myślała o tym, co się z nim dzieje, czy żyje, gdzie jest. To też było dla niej ciężkie.

- Przepraszam. - Bakugou zacisnął zęby.

- Nie masz za co. - odparła.

Była tutaj. Była dla niego. Dlatego siedziała przy nim obejmowała go. Nie ważne, jak długo. Ważne było to, że w ogóle mogła to zrobić. Bo żyła i była obok. I tylko to się liczyło.

Furia - Bakugou Katsuki x OCWhere stories live. Discover now