Rozdział 17

1.8K 163 51
                                    

- Ty durniu! - Bakugou rąbnął Kirishimę w głowę. - Jakim cholernym cudem jeszcze tego nie rozumiesz?!

- Auć, nie bij mnie! - zawołał Eijiro. - To mi nie pomoże! Hayashi, zrób coś!

Kimiko zamarła w łyżeczką w ustach. Potem przełknęła budyń waniliowy i uniosła ręce w obronnym geście.

- Ja tu jestem tylko dla towarzystwa. - powiedziała. - No i jako wasz portfel. A poza tym, to jeden z tych nielicznych momentów, kiedy Bakugou ma rację. Powinieneś to już zrozumieć.

- To może ty mi to wytłumaczysz? - spojrzał na nią błagalnie.

- Co?! - wrzasnął Katsuki. - A niby jak ona ci pomoże lepiej ode mnie?!

- Swoim spokojem i cierpliwością do idiotów? - Kirishima uniósł brew. - Bądźmy szczerzy, ty się tym nie odznaczasz.

Hayashi prędko wcisnęła Bakugou w dłoń pucharek z lodami, by ten tylko nie rzucił się na Kirishimę i nachyliła się nad zadaniem. Powoli, zaczynając od początku, tłumaczyła Kirishimie cały problem, a Katsuki tylko patrzył na nią spod byka, zajadając swoje oburzenie lodami czekoladowymi.
Nie mógł uwierzyć, że Kimiko tak dobrze zaliczyła test próbny. Była na równi z nim. Aizawa nawet zaczął ich podejrzewać o ściąganie, ale szybko stwierdził, że to jednak niemożliwe. Mieli identyczny wynik, w ogóle się ze sobą nie konsultując. Bakugou chodził wściekły, bo to oznaczało, że ten mutant zaczynał go doganiać! To on miał być najlepszy! On i tylko on! Nie tolerował faktu, że ktoś taki jak Kimiko może mieć taki sam wynik jak on!

- No i tego właśnie nie rozumiałem! - krzyknął nagle Kirishima. - W końcu mi się rozjaśniło!

Bakugou prychnął pod nosem. Kimiko uśmiechnęła się spokojnie i odgarnęła kosmyk szarych włosów za  elfie ucho. Katsuki mimowolnie przeskanował ją wzrokiem. Ubrana w białą zwiewną sukienkę w żółte kwiaty wyglądała naprawdę... Nie, nie, nie. Hayashi, ten mutant, nigdy nie wyglada ślicznie. I nigdy nie będzie wyglądać ślicznie. Nie w jego oczach. Ha tfu!
Kimiko nagle się odwróciła i wbiła w niego spojrzenie zmrużonych oczu. Zaraz jednak złagodniało.

- A tobie co? - Bakugou uniósł brew.

- Sprawdzałam tylko, czy nie jesz mojego budyniu. - wzruszyła ramionami i znów odwróciła się do Kirishimy.

- Na co mi twój budyń?! - wrzasnął zdenerwowany.

- Budyń jest do jedzenia. - przewróciła oczami. - I jest to najsmaczniejszy przysmak tego świata. Dlatego nie wybaczam tym, którzy zjadają mój budyń bez pozwolenia. A ja pozwolenia nigdy na to nie udzielam.

- To brzmi groźnie. - odezwał się Kirishima. - Ktoś już ci się w ten sposób naraził?

- Tak, tata. - machnęła dłonią. - Miałam siedem lat i całkiem mocno go wtedy podrapałam, bo chciał zjeść łyżeczkę budyniu. No i zjadł. Ale miał potem ślady po pazurach przez tydzień.

- Zaczynam się ciebie bać. - westchnął Eijiro. - Z kim ja się zadaję? Jedna drapie za budyń, a drugi... Drugi zabija bez powodu.

- Porównujesz mnie do niej?! - wrzasnął oburzony Bakugou. - Zabiję cię!

Hayashi rzuciła się, by przytrzymać Bakugou, a Kirishima chichotał, zapisując notatki w zeszycie. Jednak wrzaski Bakugou w końcu zdenerwowały obsługę kawiarni i cała trójka została po prostu wyproszona.

~*~

Hayashi przykucnęła i przyjrzała się kwiatkowi. Był śliczny. Taki mały, delikatny, w kolorze żywego fioletu. Wyciągnęła dłoń i dotknęła palcem płatka, miękkiego jak jedwab.
Bakugou milczał, jedynie wpatrując się w jej plecy, gdy sam siedział na ławce. Jaka była Kimiko? Czy była ładna? Nie, nie nazwałby jej tak. Powiedziałby raczej, że zupełnie inna od tego, czym mogła się stać. To było wręcz dziwne, że tak spokojna i potrafiąca panować nad swoimi emocjami osoba, została obdarzona takim Darem.

Westchnął cicho. Kimiko wspominała, że potrafi już o wiele więcej niż wcześniej. Na pewno dużo się nauczyła na praktykach. Ciekawe, kiedy to zaprezentuje. Bakugou wiedział, że Hayashi nie lubiła zbyt wiele zdradzać. Wolała mieć swoje tajemnice, sprawiać niespodzianki...
Kimiko wstała i odwróciła się do Katsukiego. Uśmiechnęła się i podeszła do niego. Usiadła obok.

- O czym myślisz? - zapytała.

- Co? O niczym. - odwrócił wzrok.

- Przecież widzę. - uśmiechnęła się spokojnie. - Ale skoro nie chcesz mówić, to nie. Bardzo ładny kwiatek. - wskazała na fioletowy okaz.

- Kwiatek jak każdy inny. - prychnął. - Nic w nim nadzwyczajnego.

- Nic? - Kimiko spojrzała na niego wnikliwie. - Ale on jest inny niż wszystkie. Każdy kwiatek jest jedyny w swoim rodzaju. Nie ma dwóch takich samych, tak naprawdę. Zawsze czymś się różnią. Nawet, jeśli są tego samego gatunku, jeden ma nieco inny kształt płatka, albo dłuższą łodygę. Trochę jak ludzie.

Bakugou spojrzał na nią spod byka. Te uszy... Tak bardzo przyciągały uwagę. Wyglądała z nimi jakoś tak bardziej atrakcyjnie? A może tylko mu się wydawało.

- Kogo obchodzą jakieś kwiatki? - burknął, wbijając spojrzenie w swoje buty.

- Na pewno nie ciebie. - zaśmiała się Kimiko. - Czasem zastanawiam się, czy ciebie w ogóle coś obchodzi...

- Skończ pieprzyć. - prychnął. - Obchodzą mnie tylko ważne rzeczy w moim życiu.

- Oczywiście. - Kimiko spuściła wzrok i zagryzła wargę. - A czy... Ja i Kirishima... Jesteśmy tymi ważnymi rzeczami?

Bakugou gwałtownie na nią spojrzał. Nie z wściekłości, tylko bardziej z szoku. Mimo swoich zmarszczonych brwi, jego wyraz twarzy był szczerze zaskoczony.

- Co? - zapytał. - Jeszcze się pytasz?

- Co? - teraz ona spojrzała na niego zaskoczona.

Bakugou prychnął i wstał z ławki.

- Gdybym was nie chciał, już dawno bym wymyślił, jak was od siebie odstraszyć. - burknął. - Zbieraj dupę, mutancie. Idziemy do domu, bo zaczynasz majaczyć.

Ruszył w stronę wyjścia z parku. Kimiko uśmiechnęła się. Wstała z ławki i otrzepała sukienkę. Bakugou w końcu otwarcie przyznał, że jest ważna. Podbiegła do niego i ze spokojnym uśmiechem na ustach szła obok niego aż do domu.

Furia - Bakugou Katsuki x OCWhere stories live. Discover now