13

9.5K 647 52
                                    

Koło godziny 10 obudziło mnie dziwne pikanie. Uchyliłam jedną powiekę, by namierzyć źródło hałasu. Nie miałam zamiaru się  nigdzie ruszać, było mi zbyt wygodnie. Luke obejmował mnie w pasie i przytulał do siebie, przez sen gładząc odkrytą skórę biodra. Niestety, a może i stety, właściwie sama nie wiem, miałam dziś pewną sprawę do załatwienia, i przysięgam, że gdybym wiedziała jakie to przyniesie konsekwencje, w życiu bym tego nie zrobiła.

- Wyłącz to cholerstwo. - Nakazał zaspanym głosem. Wspominałam już kiedyś, że zaspany głos tego chłopaka to dosłownie najlepsze co może się przydarzyć człowiekowi o poranku?

- To twoja babcia. - Odparłam cicho się śmiejąc, powiodłam wzrokiem na panią Brooks, która robiła coś nad biurkiem swojego wnuka. Zmrużyłam oczy by móc lepiej się lepiej przyjrzeć. Właśnie wstawiała dwa kubki do mikrofali. Zaraz, zaraz. My przecież nie mamy mikrofali.

- Babciu, co ty właściwie robisz? - Spytał tuż nad moim uchem Luke, chyba zauważył to samo co ja. Każdy jego ciepły oddech odbijał się od mojej szyi, i to było niesamowicie kojące.

- Śniadanie, a na co ci to wygląda? - Odpowiedziała mierząc nas promiennym spojrzeniem.

- Skąd masz mikrofalówkę? - Dodał po chwili widocznie zaniepokojony. Miałam ochotę zacząć się śmiać.

- Pożyczyłam od miłej dziewczyny z pokoju obok.

Stłumiłam parsknięcie, bo przecież tu nie ma miłych dziewczyn, a na pewno nie w pokoju obok, który nawiasem mówiąc robił za Gniazdo Żmij Aka Przyjaciółek Amy.

Nie skomentowałam tego tylko szybko poszłam do łazienki, tam się uczesałam i przebrałam w szorty i t-shirt, nie miałam zamiaru wychodzić poza teren akademika, dlatego ten strój wydawał mi się być odpowiedni. Związałam wysoko włosy i nawet się nie malując, wyszłam.

Theresy nie było w pokoju. Przez chwilę zastanawiałam się gdzie jest, ale zaraz potem pomyślałam, że przynajmniej nie będę musiała się tłumaczyć. Wszystko podpowiadało na to, że Luke poszedł dalej spać - skopana kołdra, poduszka na jego głowie i telefon na stoliku nocnym. Dlatego nie odczuwając większego stresu zaczęłam zakładać trampki, i wtedy prawie dostałam zawału.

- Gdzie idziesz?

Podskoczyłam przestraszona łokciem strącając moją ramkę ze zdjęciem.

- Jezu Luke. - Odetchnęłam głęboko, przykładając dłoń do miejsca gdzie zazwyczaj ludzie mają serce. Patrząc na mnie leniwym wzrokiem, oczekiwał odpowiedzi, a ja musiałam mu ją dać. Przygryzłam wargę i zaczęłam myśleć nad sensowną wymówką, ale w końcu postawiłam na standard. Zresztą, niby z jakiej racji miałam mu się tłumaczyć.

- Do Jade.

Odpowiedział tylko krótkie "aha", więc czym prędzej wyszłam zanim zacząłby pytać o inne szczegóły.

Moje serce, kiedy stałam przed tymi znajomymi dębowymi drzwiami, biło tak mocno jakbym zaraz miała iść na jakąś super ważną i niebezpieczną misję. To było zwykłe poczucie winy, a nawet jeszcze nic nie zrobiłam. Nie powinnam nawet się zastanawiać kim jest Anastasia. To sprawa Luke'a, i gdyby chciał sam by mi o niej powiedział. Nie musiał tego robić - jesteśmy tylko współlokatorami i to od zaledwie paru tygodni.

W takich momentach zawsze główne bohaterki moich ulubionych seriali toczyły walkę pomiędzy rozumem a sercem. Ja też takową toczyłam, i zanim w ogóle mój umysł zdążył połapać się w sytuacji, serce już wybrało a ja stałam na środku puszystego dywanu w pokoju.

- Jade nie ma. - Oznajmiła od razu leżąca na łóżku Amy. Wywróciłam oczami.

- Właściwie to ja przyszłam do ciebie. - Odparłam, na jej twarzy wymalowało się zdziwienie a zarazem i zainteresowanie. Podparła się na łokciach.

- O co chodzi?

- Ja... To znaczy... Luke mi mówił...

- Jesteś aż taką ofiarą losu, że nie potrafisz się odpowiednio wysłowić? - Prychnęła zjeżdżając wzrokiem na swoje różowe paznokcie.

Zacisnęłam dłonie w pięści i zaczęłam odliczać w głowie kolorowe owieczki, wszystko by tylko jej nie uderzyć bo w taki sposób raczej się zbyt dużo nie dowiem.

- Chodziłaś z bliźniakami do liceum.

- I co w związku z tym?

- Powiesz mi kim jest Anastasia? - Spytałam na jednym wdechu. Jej twarz w jednym momencie wyrażała chyba każde możliwe emocje. Nienawiść, zdezorientowanie, zagubienie, niepokój,  zdziwienie, ból, i znów nienawiść.

- Nie chcesz wiedzieć. - Mruknęła odwracając głowę w stronę okna, jakby nagle zaczęły ją interesować liście, drzewa i reszta przyrody.

- Chcę. - Odparłam stanowczo, usiadłam na obrotowym krześle, przeniosła z powrotem na mnie spojrzenie.

- W sumie co mi szkodzi. - Odchrząknęła i usiadła po turecku. Byłam podekscytowana i czułam się trochę jakbym znów miała 15 lat i wymykała się o północy z domu gdzie każdej chwili do pokoju mogli wejść rodzice i popsuć całą zabawę. - Anastasia Greene to największa suka jaka chodzi po tej ziemi. Była dziewczyną Luke'a, kochał ją całym sercem, mógłby zrobić dla niej wszystko. Myślę, że nawet gdyby dziś, stanęła w progu waszego pokoju, dalej byłby gotów spełnić jej każde życzenie. W sumie się nie dziwię, miała te swoje fiołkowe oczka i brązowe włoski oraz porcelanową cerę. Każdy w szkole ją uwielbiał. Że niby była pomocna i przyjacielska. Bullshit. To zwykła dwulicowa dziwka. - Przez jej głos przechodziła tak wielka nienawiść, że aż się wzdrygnęłam. - Udawała idealną dziewczynę Lukeya, a po kryjomu pieprzyła się z Jaiem.

Moje usta samoistnie się otworzyły na tą wiadomość. Nie miałam pojęcia, że Jai byłby gotów zrobić coś takiego Luke'owi. - Mówiła mu, że go kocha a związek z jego bratem to nic poważnego. A on w to wierzył i też ją kochał. - Zaśmiała się ponuro, już nie patrzyła na mnie, tylko gdzieś w przestrzeń jakby dokładnie wyobrażała sobie te czasy. - Kiedy już wszystko doszczętnie zniszczyła, tak po prostu uciekła, jak ostatni tchórz. Luke się o wszystkim dowiedział, był wściekły i zraniony. Posłał własnego brata do szpitala z połamanymi żebrami i wyprowadził się na rok do babci. Na rok, rok zajęło mu wybaczenie. Sądzę, że i tak do tej pory trzyma tą urazę.  Wyobraź sobie teraz, jak bardzo musiała być dla niego ważna.

Myślałam, że niczego się więcej nie dowiem, ale wtedy zdarzyło się coś, co będę pamiętać do końca swojego życia.

Amy zacisnęła usta i spuściła wzrok, jasne włosy całkowicie przesłoniły jej twarz.

- Byłam cały czas przy Jaiu, wiesz. - Zaczęła miękkim głosem, zainteresowana słuchałam dalej. - Kłóciłam się z całym światem, dla niego. Stałam za nim murem, a wiesz co usłyszałam? Powiedział, że nigdy nie będę jak ona i żebym nawet nie próbowała.

Jej głos się załamał, a ja z przerażeniem odkryłam, że z jej policzka, prosto na dłoń, spłynęła łza.

Moje poczucie winy się zwiększyło,  nie sądziłam, że taka suka jak Amy ma jakieś uczucia. I zdecydowanie bardziej niż powinna, darzy nimi Jaia.

Przez chwilę nawet miałam odruch, by ją przytulić, ale skończyło się na tym, że położyłam dłoń na jej ramieniu i pogładziłam delikatnie to miejsce.

-  Przykro mi. - Powiedziałam szczerze, naprawdę było mi przykro, nikt nie zasługuje na to co zrobił Jai wszystkim dookoła. Odpychał od siebie zapewne jedyną osobę która była po jego stronie, ale ona dalej tam była. Żałowałam, że tam przyszłam, bo miałam jeszcze większy mętlik w głowie niż przed wejściem do tego piekielnego pokoju.

- Sorry.- Mruknęła i przetarła szybko policzki, podniosła na mnie swoje teraz lekko zaczerwienione, niebieskie oczy. -Coś jeszcze?

- Nie. Dzięki. - Odparłam.

I po prostu wyszłam.

Pisałam ten rozdział trzy razy. Dacie wiarę? T r z y  r a z y. Za pierwszym razem wystąpił chyba wiecie jaki problem a zaraz po tym, w trakcie pisania rozładował mi się telefon i puf, nie ma. Ta trzynastka naprawdę jest pechowa Haha.
Dziękuję za to, że wywołujecie na mojej twarzy uśmiech, naprawdę kiedy czytam wasze komentarze, przez jakieś pół godziny potem non stop sie uśmiecham lol
Co myslicie o Amy?

Pokój 1943 ✔Where stories live. Discover now