37

5.1K 319 17
                                    

- Z tego co wiem, wyprowadził się do jakiegoś mieszkania parę kilometrów od akademika. Pewnie mieszka z tą szmatą, ale głowy nie dam sobie uciąć. - Mówiła Jade, kiedy siedziałyśmy w naszej ulubionej kawiarni. Mieszałam łyżeczką w filiżance z cappuccino. Ostatnie czego chciałam to słuchać o planach życiowych Luke'a Brooks'a, ale moja przyjaciółka tego widocznie nie zauważyła. - Może teraz mogłabym w końcu zamieszkać z tobą? Amy ostatnio nie jest najgorsza, ale nie jest też tobą.

- Bez urazy, Jade, ale też myślę nad wynajęciem jakiegoś mieszkania. Sama rozumiesz. - Posłałam jej blady uśmiech i wróciłam do swojego zajęcia. Mówiłam prawdę, naprawdę nie chciałam mieszkać w miejscu, które tak przypominało mi o moim ex.

- Nie masz pracy, ani nic. Jak ty chcesz to ogarnąć? - Powiedziała sceptycznie, w duchu wywróciłam oczami.

- Rozmawiałam z rodzicami i bratem, on wynajął razem z kolegami małe mieszkanie w naszym mieście, musiałabym dojeżdżać, ale to brzmi całkiem okej, bo zawsze dogadywałam się z jego kumplami. - Wzruszyłam ramionami, okazując w ten sposób, że dojeżdżanie 30 km na zajęcia to dla mnie nic. Potrzebowałam auta.

- Wiesz, na twoim miejscu bym z tym poczekała, od waszego rozstania minęło tylko parę dni.

Zamrugałam kilkakrotnie rozważając opcje, czy mogła uderzyć się bardzo mocno w głowę w ostatnim czasie.

- Czemu uważasz, że chciałabym do niego wrócić?

- Bo chciałabyś. - Odparła szybko, zagryzłam wargi i odwróciłam wzrok. Miała rację.

- Moja babcia zawsze mówiła, że życie to nie instytucja do spełniania marzeń. - Powiedziałam cicho. - A ja nie mam zamiaru czekać na coś co się już nie wydarzy.

- Mówisz jakby ci na nim nie zależało.

- Może mi nie zależy? - Skłamałam. Patrzyłam wyzywająco w jej brązowe oczy, widziałam w nich tyle, że na pewno mi nie wierzyła.

- Nieważne. - Machnęła ręką, zaciskając usta w wąską linię. - Zbierajmy się już na zajęcia.

Pokiwałam sztywno głową i położyłam na stoliku pieniądze za moją kawę i ciasto. Kiedy obie opuszczałyśmy kawiarnie poczułam, że te studia to rzeczywiście najgorsze co w życiu postanowiłam.

- Rzucam to. - Powiedziałam, idąc przez mały park do budynku uniwersytetu. Jade najpierw spojrzała na mnie jakby mi nie wierzyła, a potem chyba przypomniała sobie, że przecież nazywam się Hailey West i zawsze mam niedorzeczne pomysły.
- Jesteś chora? - Zatrzymała się gwałtownie, westchnęłam i skrzyżowałam ramiona czekając na jej monolog. - Rozumiem, jesteś załamana, ale nie skreślaj swojej przyszłości i kariery przez jednego chłopaka.

- Tu nie chodzi o niego, okej? - Mruknęłam i zaczęłam znów iść, a ona za mną. - Po prostu nie sądzę, że psychologia to coś co mnie kręci.

- Na początku roku mówiłaś coś innego. - Zauważyła mądrze. Nie odpowiedziałam jej na to, zrozumiała iż nie mam zamiaru dalej ciągnąć  tej dyskusji. Poniekąd zamknęła mi usta trafnymi argumentami, i sama nie byłam pewna swoich wyborów.

Nie widziałam się z Dylanem, Ian'em i Jai'em od minimum półtora tygodnia, nawet nie mijałam się z nimi n igdzie, podobnie jak z Luke'iem, dlatego byłam zdziwiona gdy cała trójka stanęła w progu mojego pokoju. Odłożyłam laptopa i dużą paczkę solonych chipsów obok siebie, oraz otrzepałam luźną koszulkę z okruchów.

- Coś się stało? - Zapytałam uśmiechając się miło. To było dziwne, zwłaszcza, że czułam urazę do Jaidon'a. Jednak za każdym razem kiedy wyzywałam go w myślach, zaraz uspokajałam się, bo przecież to nie on ze mną zerwał.

- Jade mówiła, że rzucasz studia i się wyprowadzasz, czy ciebie do końca powaliło? - Wykrzyknął Dylan wymachując dookoła rękami, przetarłam twarz dłońmi w akcie zmęczenia. Ta dziewczyna ma zdecydowanie za długi język.

- I dlatego wysłała tutaj was w delegacje? - Prychnęłam, lekceważąco zabrałam paczkę smakołyku znów do ręki i zaczęłam jeść.

- Bądź poważna. - Wyrwał mi je z ręki i dokładnie obejrzał opakowanie. - Moje ulubione.

Mruknął do siebie, ale zdążył wziąć tylko jednego, bo Jai natychmiast mu je wyrwał i odrzucił w kąt przy okazji mocno uderzając w tył głowy. Ja i blondyn jednocześnie jęknęliśmy, on z powodu bolącej głowy, a ja z powodu moich chipsów, leżących samotnie tuż koło drzwi łazienki.

- Posłuchaj, Hails. - Westchnął Ian, przysunął sobie krzesło koło łóżka i na nim usiadł. Poczułam się dziwnie, kiedy użył tego zdrobnienia, przecież Luke tak zawsze do mnie mówił. - Jest ci trudno, rozumiemy to. Straciłaś ważną osobę w swoim życiu, ale masz jeszcze nas. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi i będziemy przy tobie, prawda?

Oczekiwał pewnie potwierdzenia od swoich towarzyszy, ale chłopcy aktualnie przeglądali kolekcje gier Brooks'a, które tu zostawił, co chwila mrucząc do siebie czy zauważyłby gdyby zniknęły. Prychnęłam rozbawiona i spojrzałam na chłopaka wzrokiem "och, serio?".

- Prawda?! - Krzyknął, a z rąk dwójki wyleciały wszystkie plastikowe pudełka i odwrócili się do nas z wzrokiem godnym zagubionych sarenek na autostradzie.

- Tak.

- Jasne, że tak.

- Dzięki, to miłe, ale nie możecie brać Jade tak na serio, wiecie jaka jest. - Machnęłam ręką.

- Czyli się nie wyprowadzasz? - Spytał z wyczuwalną ulgą w głosie Jai, zagryzłam wargi, nie odpowiadając nic.

- Ani nie rzucasz studiów? - Dodał Dylan.

- Cóż, studiów nie rzucę, nie zmarnuje swoich perspektyw przez jakiegoś debila. - Powiedziałam nie przejmując się tym jak nazwałam ich kumpla. - Ale wyprowadzam się. To postanowione.

Mogłam usłyszeć jęki niezadowolenia wszystkich trzech, stłumiłam śmiech.

- Wolisz mieszkanie z bratem i jego kolegami niż ten wypasiony pokój, z widokiem na... Na park i własną łazienką? - Westchnął Dylan, pokiwałam twierdząco głową, chłopak wydął usta i położył się obok mnie i ułożył głowę na moim brzuchu, wtulając się we mnie jak niewinne niemowlę.

- No stara, nie zostawiaj mnie z nimi. - Zawołał udając płacz, pierwszy raz od kilkunastu dni, szczerze się śmiałam.

Miałam dodać za pare dni, ale jak zwykle nic nie wyszło z mojego pisania rozdziałów naprzód i oto jest. Jest taki przejściowy i raczej skupia się na uczuciach niż na jakiejś akcji, ale cóż. Myślę, że do epilogu zostało tylko pare rozdziałów:(

Pokój 1943 ✔Where stories live. Discover now