25

9.1K 588 55
                                    

- Po moim trupie. - Powiedziałam przestraszonym głosem wychylając się za barierkę. Było niewyobrażalnie wysoko, oraz było mnóstwo skał, o które mogłam się obić wisząc na tej pieprzonej linie.

- Ktoś tu się boi. - Wyśpiewał prześmiewczo Beau podchodząc do mnie.

- Widzisz jak tu jest wysoko?! Każdy normalny człowiek by się bał! - Zaczęłam protestować wymachując rękami dookoła, co spowodowało tylko wybuch śmiechu starszego Brooksa. Zmroziłam go spojrzeniem i odwróciłam się na pięcie wzrokiem szukając Luke'a. Rozmawiał z instruktorem, więc postanowiłam mu nie przeszkadzać. Z westchnieniem oparłam się plecami o wysoki murek i skrzyżowałam ramiona. Beau cały czas coś mówił, ale nie zwracałam na to uwagi, znam go od nie całej doby i już wiem, że ten chłopak mówi dosłownie cały czas. Polubiłam go, mimo tego specyficznego poczucia humoru, którego zbyt nie rozumiałam. Właściwie co jest śmiesznego w wrzuceniu wszystkich ciuchów własnego brata do basenu? To właśnie stało się kilka godzin temu, a Luke nie był zadowolony. Wręcz przeciwnie, chciał się zemścić wyrzucając go na autostradzie z samochodu, ale go powstrzymałam. Mój mózg był i tak wystarczająco przejęty przetwarzaniem informacji o mojej śmierci, która nastąpić miała w najbliższym czasie, nie potrzebowałam następnego problemu w postaci trupa Beau.

- Wszystko załatwione. - Oznajmił Luke nagle pojawiając się przede mną, wzdrygnęłam się.

- Nie strasz mnie. - Mruknęłam przykładając rękę do klatki piersiowej, usłyszałam śmiech jego brata. Ten człowiek się non stop śmieje, czy to jest normalne?

- Coś strachliwą sobie tą Hails wybrałeś. - Powiedział opierając się łokciem o ramię mojego chłopaka. Luke spojrzał tylko na niego jak na idiotę i strzepnął jego rękę z siebie. Nie zwrócił uwagi na pełne oburzenia epitety od starszego z nich i złapał mnie za ręce standardowo całując ich wierzch.

- Skacze z tobą, nie martw się. Będzie dobrze. - Zapewnił mnie zakładając kosmyk moich włosów, które wypadły z rozwalonego już kucyka.

- Byłoby lepiej gdybyś mi odpuścił. - Żachnęłam się.

- Nawet Anastasia tak nie dramatyzowała, boże. Pospieszmy się, bo o piątej w telewizji leci film z Megan Fox. - Wtrącił się Beau, znieruchomiałam usłyszawszy jego słowa. Jedyne co zrobiłam to spojrzałam kątem oka na Luke'a, zmierzył swojego brata ostrym spojrzeniem i trzepnął w tył głowy przez co z włosów spadł mu full cap.

- Hej! - Zawołał podnosząc z ziemi swoją własność.

- Okej, skoczę. - Powiedziałam zanim zdążyłam pomyśleć. Oboje zszokowani zaprzestali wojny na spojrzenia i zwrócili uwagę na mnie.

- W sumie jeśli nie...

- Zajebiście! - Krzyknął starszy i podszedł do mnie po czym ciągnąc za nadgarstki podprowadził do mężczyzny, który chyba miał odpowiadać za bezpieczeństwo tego obiektu.
- Jednak się zdecydowałaś? - Uśmiechnął się w moją stronę chłopak. Mógł mieć może z 25 lub 26 lat.

- Chyba tak. - Skrzywiłam się nieznacznie, Luke stanął koło mnie.

- Nie martw się, takie wypadki jak przerwanie się liny zdarzają się bardzo rzadko. - Zapewnił mnie, to mnie zbyt nie przekonało i gdyby nie kryjąca się gdzieś głęboko we mnie chęć bycia lepszą niż Anastasia, byłabym w trakcie błagania na kolanach o powrót.

- Ale jak już się zdarzą to są śmiertelne.

- Bystra jesteś. - Zaśmiał się, uśmiechnęłam się delikatnie.

- Może do rzeczy, obwiąż nas tym sznurkiem i skaczemy. - Odezwał się zniecierpliwiony Luke, wywróciłam oczami. Zaczynałam zastanawiać się czy nie jest psychopatą. Poważnie, jak można tak po prostu powiedzieć "Obwiąż nas sznurkiem i skaczemy" podczas gdy ja mam już mokro w majtkach?

Pokój 1943 ✔Where stories live. Discover now