15

9.4K 641 105
                                    

Patrzyłam z przerażeniem na Luke'a, nie wiedziałam co mam zrobić.

Przyznać się od razu, zaprzeczyć czy wyskoczyć przez okno.

Moje obawy ujrzały światło dzienne, i tak oto stoi przede mną urażony Brooks. Wiedziałam, żeby nie pytać o nic Amy, jak głupia byłam żeby myśleć, że nic nikomu nie powie.

- Luke proszę... Daj mi...

- Niczego nie będziesz tłumaczyć! - Przerwał mi szorstko, nie krzyczał już, po prostu z tym wściekłym spojrzeniem, wściekłym krokiem podchodził coraz bliżej, a ja się coraz bardziej oddałam. - Po chuj ci było wiedzieć cokolwiek o niej?!

- Przepraszam. - Powiedziałam szybko, zanim zdążyłby mi przerwać. Niech chociaż wie, że żałuję.

- W dupie mam twoje przeprosiny, West. - Warknął, i kiedy był już wystarczająco blisko mnie, a ja nie miałam już żadnej ucieczki, niespodziewanie się odsunął i zrzucił wszystkie przedmioty leżące na komodzie, włącznie z laptopem i paroma ważnymi rzeczami. Wyglądało to tak, jakby próbował wyżyć się na wszystkim naokoło, by nie zrobić krzywdy mi. To mnie w jakimś stopniu ucieszyło, ale zaraz skarciłam się w myślach.

Przymknęłam powieki kiedy duży biały laptop spotkał się z podłogą. Mogę się założyć, że ten huk obudził ludzi mieszkających piętro pod nami.

- Odpowiedz mi na jedno pytanie. - Ponownie spojrzał na mnie. Po kręgosłupie przeszły mi ciarki, widziałam w jego spojrzeniu wszystko czego przez cały czas zobaczyć nie chciałam. - Skąd wiedziałaś o Anie i co cię popierdoliło żeby o nią pytać?

- Nie wiem! - Tym razem to ja krzyknęłam, byłam pod presją, a tak nie działam zbyt sprawnie, a tym bardziej mądrze. - Twoja babcia o niej wspomniała i po prostu... Chciałam wiedzieć.

- Wytłumaczmy sobie coś. - Szybko podszedł do ściany, o którą się opierałam i ułożył ręce po obu stronach mojej głowy, jednocześnie zachowując dystans między naszymi ciałami. Zaciskał mocno szczękę próbując jakoś nad sobą zapanować. - To, że mieszkamy razem w tym pierdolonym pokoju, nie daje ci prawa do wtrącania się w moje życie! Nie jesteś dla mnie nikim ważnym, okej?! Nie wiem co sobie wyobrażałaś, ale nic nie znaczysz więc z łaski swojej odpierdol się raz na zawsze!

- Nic sobie nie wyobrażałam, za kogo ty siebie masz?! - Natychmiast włączył się mój instynkt obronny, poczułam się chyba nawet urażona czy coś w tym stylu. Odepchnęłam od siebie chłopaka i chciałam wyjść, ale jego uścisk na moim nadgarstku mnie zatrzymał. Zagryzłam mocno wargi czując ból rozchodzący się po całej mojej dłoni. Odwrócił mnie do siebie gwałtownie, zachwiałam się na nogach.

- Nie rób tego nigdy więcej. - Powiedział ostro, coraz bardziej zaciskając swój uchwyt. - Nie popychaj mnie.

- To boli. - Mruknęłam cicho, naiwnie myśląc, że to go choć trochę ruszy. Tak bardzo się myliłam.

- Bo ma. - Uśmiechnął się złośliwie, z rozmachem wypuścił moją dłoń jakby była jakimś niepotrzebnym śmieciem. Patrzyłam na niego oniemiała, nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że ten człowiek może chcieć umyślnie zrobić mi krzywdę.

Zaczął kierować się w stronę wyjścia z pokoju, przy okazji mocno potrącając mnie ramieniem, przez co mimowolnie zrobiłam dwa kroki w tył. Myślałam, że już wyjdzie, i to się skończy, przynajmniej na dzisiaj. Oczy zaszły mi łzami, które wstrzymywane przez parę minut, chciały już się wylać bolesnymi stróżkami na moje policzki.

W ostatniej chwili odwrócił się i podszedł do mojego biurka, odłączył laptopa od ładowania i rzucił nim z całej siły w przeciwległą ścianę. Urządzenie przeleciało kilka centymetrów koło mojej głowy. Gdybym się nie odsunęła, na pewno bym nim dostała.

Pokój 1943 ✔Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ