39

4.8K 287 4
                                    

- Hayden, Zack, Michael! - Krzyknęłam na całe mieszkanie, kiedy zauważyłam zużytą prezerwatywę na podłodze łazienki.

Stałam w szlafroku i puchatych kapciach, w dłoni trzymając szczoteczkę do zębów. Była sobota, nie musiałam jeździć na wykłady, ale zamiast tego za trzy godziny miałam zacząć pracę. Sprzedawanie słodyczy, alkoholu i papierosów w małym sklepiku nie było szczytem moich marzeń, dlatego też mój humor tamtego dnia nie był zbyt dobry. W mniej niż minutę, w progu łazienki stanęli chłopcy. Hayden Mills, był średniego wzrostu szatynem, o naprawdę nieziemskich, błękitnych oczach. Zack Johnson był jego przeciwieństem. Jego włosy były koloru najjaśniejszego blondu jaki kiedykolwiek widziałam, a szare oczy świeciły jak iskierki, nawet o 10 rano. Był też mój brat, najwyższy i najlepiej zbudowany, brunet o brązowych oczach, które oboje zawdzięczamy mamie. Cała trójką patrzyła na mnie jak na idiotkę, przedstawiłam im przedmiot sprawy, na co prawie każdy wywrócił oczami.

- Stary, posprzątaj po sobie. - Szturchnął Michael'a Zack. Uniosłam brwi i spojrzałam wymownie na brata.

- Chciałbyś mi coś powiedzieć?

- Nie. - Odpowiedział swobodnie i wyrzucił do małego śmietnika przedmiot afery. Rzuciłam mu spojrzenie, wyraźnie mówiące, że ani trochę mu nie wierzę, ale odpuściłam i wygoniłam ich aby się przygotować. Kiedy wychodziłam z łazienki, usłyszałam krótką wymianę zdań między współlokatorami, ale nie przysłuchałam się jej. Kompletnie mnie to nie zainteresowało, jedyne o czym myślałam, to praca. Nie sądzę, bym miała mniejszą ochotę na jakąkolwiek czynność w życiu. Może jedynie na spotkanie Luke'a. Skrzywiłam się, bo jeszcze parę godzin temu postanowiłam kompletnie o nim nie myśleć. Doskonale wiedziałam, że nie potrafię tego zrobić, wykuł sobie miejsce w moim umyśle, a ja nie mogłam nic z tym zrobić.

Wywróciłam oczami stając w długim ciągu aut. Przez myśl przeszło mi, że mógł wydarzyć się jakiś wypadek i nie powinnam się denerwować, tylko cierpliwie czekać aż służby ratownicze pomogą wszystkim. Nie mogłam nic poradzić kiedy wcisnęłam klakson, dołączając do spieszących się i przeklinających kierowców. Byłam zmęczona po pracy, za dwadzieścia minut musiałam oddać samochód mojemu bratu, a tymczasem trafiłam na pieprzony korek uliczny. Po około 10 minutach, na całe szczęście sznur aut zaczął się ruszać do przodu, a ja odetchnęłam z ulgą i nacisnęłam delikatnie pedał gazu. Kiedy ruch się oswobodził a ja mogłam jechać ze stałą prędkością, zadzwonił telefon. Na oślep odebrałam i włączyłam głośnik, nie lubiłam niebezpiecznej jazdy.

- Halo?

- Cześć. - Wstrzymałam oddech kiedy rozpoznałam ten głos. Nie odezwałam się przez pół minuty. Byłam zaskoczona i zła. Jak mógł do mnie dzwonić? Nie rozumiał, że samo wspomnienie jego osoby bolało jak cholera? - Hails, jesteś?

- Mhm. Czego chcesz? - Zapytałam ostro, musiałam zjechać na pobocze, bo zaczęło mi się okropnie kręcić w głowie. Usłyszałam szmer, tam gdzie był Luke musiało być okropne zamieszanie.

- Mogłabyś mnie odebrać z... Z komisariatu? - Dokończył z westchnieniem. Moje usta automatycznie się rozchyliły, w co on się wpakował?

- Zadzwoń do Jai'a. - Odparłam ostro. Nie chciałam tego robić. Nie chciałam go widzieć.

- Miałem jeden telefon, wykorzystałem go na ciebie. - Zagryzłam wargi i zacisnęłam ręce na kierownicy.

- W porządku, więc ja do niego zadzwonię. - Zanim skończyłam mówić, rozmowa została przerwana, domyśliłam się, że skończył mu się czas. Co on takiego zrobił, że wylądował na komisariacie? Przez moje myśli przeszły różne straszne historie, doskonale wiedziałam jaki jest porywczy. Jednocześnie poczułam się wyjątkowa, pamiętał o mnie. Zadzwonił do mnie, nie do Anastasii, nie do Jai'a, ani Dylana. Zadzwonił do mnie. Ufał mi, że po niego przyjadę. Zadzwonił do ciebie, bo tylko taka zakochana idiotka jest w stanie w nocy jechać prawie godzinę do pieprzonego Sydney, żeby odebrać swojego byłego z komisariatu.

Nienawidziłam mojego zdrowego rozsądku, który jak zwykle uderzył w najsłabszy punkt. Wyzywałam sama siebie, kiedy zakręciłam i zaczęłam jechać w stronę Sydney.

Pokój 1943 ✔Where stories live. Discover now