38

4.9K 277 15
                                    

- Będę za tobą tęsknić. - Powiedziała Jade i przytuliła się do mojego ciała, wywróciłam oczami, ale oddałam uścisk.

- To tylko jakieś czterdzieści minut drogi, będziesz wpadać.

- Nie przesadzaj z tym zapraszaniem, nie zapominaj, że to moje mieszkanie. - Wtrącił Mike, który opierał się o swój samochód i czekał aż skończę żegnać się z przyjaciółmi. Nie skomentowałam tego, ale dziewczyna pokazała mu język i odsunęła się trochę, bo akurat Dylan biegł w moim kierunku. Wyglądał absurdalnie, w białej koszulce, na której napisał farbami plakatowymi "Goodbye my love, goodbye." i z rozłożonymi ramionami. Pisnęłam, kiedy podniósł mnie do góry i zaczął mną podrzucać, powtarzając, że będzie tęsknił, i że nikt nie robi tak wspaniałych kanapek jak ja. Byłam trochę zdziwiona, bo nie przypominam sobie żeby jadł moje kanapki, ale to by wyjaśniało mój problem ginącego jedzenia. Potem podszedł do mnie Ian, z którym krótko się uściskałam, a na końcu, w trochę niezręcznej ciszy, Jai. To ja wykonałam pierwszy krok, podchodząc i wtulając się w jego klatkę piersiową. On tylko objął mnie ramionami i złożył krótki, niemal niewyczuwalny pocałunek na czubku mojej głowy.

- Dzięki za wszystko, Jai. - Mruknęłam cicho, dopiero w tamtej chwili naprawdę zachciało mi się płakać, bo poczułam, że zostawiam to wszystko. To właśnie Jai, pomimo tego całego bałaganu między nami, zawsze przy mnie był. Poczułam jak jego tors wibruję od cichego, pustego śmiechu.

- Różnie między nami było, co? - Wyszeptał. Oboje czuliśmy, że tą rozmowę możemy słyszeć tylko my, a nasi towarzysze chyba to rozumieli, bo Mike zamknął bagażnik i wsiadł do auta. Odpalił też silnik, dyskretnie mówiąc mi tym, że mam mało czasu. Jade, Ian i Dylan natomiast odsunęli się o parę kroków i rozmawiali o czymś między sobą.
Pokiwałam głową.

- Jezu, naprawdę będę za tobą tęsknić. - Mój głos się załamał, objęłam go najmocniej jak tylko umiałam, i nie chciałam puszczać. Wiem, jak okropnie tandetnie to brzmi, ale nagle wszystko we mnie uderzyło. Przez ten czas od rozstania z Luke'iem, czułam się jakbym żyła we mgle.

- Hej, nie płacz.- Potarł delikatnie moje plecy w geście otuchy. - Będziesz miała mnie z głowy.

Próbował mnie rozbawić, ale zamiast tego wywołał u mnie płacz. Płakałam prawdziwymi łzami, bo mogłam dosłownie zobaczyć jak moje życie się rozlatuje.

- Jesteś silna, wiesz? To wszystko jest skomplikowane. Nie zasługujesz żeby przez to przechodzić. Wiem jak się czujesz, naprawdę wiem. - Odsunął mnie od siebie na wyciągnięcie ramion i otarł moje mokre policzki. Widziałam go zamazanego, jak zwykle miał na sobie luźne dresy i koszulkę, sportowe buty. Uśmiechnął się smutno, po czym westchnął. - Trudno mi to przyznać, ale on cię naprawdę kochał, dziewczyno. Po prostu przeszłość przyszła w nieodpowiednim czasie.

- Bardzo ładna ta przeszłość. - Wymamrotałam i przetarłam spuchnięte oczy.

Zaśmiał się smutno. Wszystko co działo się tamtego dnia mogłam opisać jako smutne. Smutne uśmiechy, smutne uściski, smutne myśli. Tak, to był naprawdę smutny dzień.

- Nie można zaprzeczyć.

- Byłoby mi lepiej gdybyś zaprzeczył. - Burknęłam udając obrażoną, po czym uśmiechnęłam się lekko. - Chyba muszę już iść.

- Tak, chyba musisz. - Skinął głową. - Będziemy w kontakcie.

Pomachałam mu i odwróciłam się by wsiąść do auta, kiedy ostatni raz usłyszałam jego głos.

- Hej! - Zawołał żeby zwrócić na siebie uwagę. Posłałam mu zdziwione spojrzenie. - Będę za tobą cholernie tęsknił, mała.

Uśmiechnęłam się szczerze i wsiadłam do samochodu. Kiedy ruszaliśmy, pomachałam do przyjaciół, oczy znów piekły mnie od łez.

- Ale się porobiło, co? - Odezwał się Michael. Pokiwałam głową bez słowa. - Pamiętam jak przywoziłem cię tutaj we wrześniu. Ile minęło, pół roku? A ty znowu wozisz dupę moim autem. Wygląda na to, że nigdy się ciebie nie pozbędę.

Pokręcił głową w akcie smutku, zmroziłam go wzrokiem, mimo że wiedziałam, że żartuje.

- Nie udawaj, że nie tęskniłeś.

- Nawet nie zdążyłem. - Odparł, prychnęłam w odpowiedzi. - Ten Luke nie wyglądał na takiego, co bawiłby się uczuciami dziewczyn.

- Nie rozmawiajmy o nim, proszę. - Przerwałam mu od razu, zacisnął usta i z powrotem skupił się na drodze.

- Nie mogę tego zrozumieć. Myślałem, że cię kocha.

- Kurwa, też tak myślałam, okej? - Warknęłam. Czy to takie trudne zrozumieć, że próbuje o tym nie myśleć?

- Dobra, nie denerwuj się już tak. - Uniósł dłonie, a ja krzyknęłam żeby trzymał kierownicę, na co się zaśmiał i to zrobił. - Chłopaki są zachwyceni, że będziesz z nami mieszkać.

- Awww. - Zagruchałam szczerze się ciesząc.

- Gdyby spędzili z tobą całe życie to by się tak nie cieszyli.

- Jezu, popracuję trochę i znajdę sobie mieszkanie. - Mruknęłam już nieco zirytowana jego postawą. Wierzcie lub nie, ale wolałabym żeby wszystko było po staremu, i dla mnie to też nie było do końca dobre.

- Droczę się tylko. - Posłał mi uśmiech i szturchnął mnie lekko łokciem. - Chyba wiesz, że zawsze bym ci pomógł.

- Nie to żebyś miał jakieś wyjście, gdy rodzice zagrozili, że odetną cię od kasy jeśli mnie nie weźmiesz.

Mieszkanie mojego brata mieściło się w małej kamienicy, po drugiej stronie był sklep monopolowy, a za budynkiem mały plac zabaw. Usłyszałam trzask, odwróciłam się i patrzyłam jak Mike wyciąga moją walizkę, ruchem ręki kazał sobie pomóc, więc wywracając oczami schyliłam się i wyciągnęłam dwa pudła. Były ciężkie, dlatego szłam pierwsza, a kiedy dowiedziałam się iż mam je wnosić na drugie piętro, byłam bliska płaczu.

- No i jesteśmy. - Oznajmił, oparłam się o poręcz prowadzącą w dół schodów i próbowałam zapanować nad oddechem. Otworzył drzwi kluczem, a ja szybko wpakowałam się do środka i odłożyłam kartony. Znajdowałam się w małym przedpokoju, koło szafki leżały porozrzucane buty, a na wieszakach wisiało dużo kurtek. Przeszłam parę kroków do przodu i zauważyłam, że weszłam do typowo urządzonego salonu połączonego z kuchnią. Przeszłam przez to pomieszczenie i znalazłam trzy pary drzwi.

- Który to mój pokój? - Odwróciłam się do brata i posłałam mu podekscytowany uśmiech. On w odpowiedzi również się uśmiechnął, bardziej sztucznie i zakrył mi oczy dłońmi.

- Pozwól, że to będzie niespodzianka. - Powiedział i okręcił mnie parę razy dookoła, bym nie wiedziała w jakim kierunku idę. Byłam zaskoczona. Czy to możliwe żeby urządził dla mnie jakiś super wypasiony pokój? O mój boże.

- I jesteśmy. - Oznajmił, zabrał ręce z moich oczu, uśmiech z mojej twarzy natychmiast zniknął. Odwróciłam się do niego i z naburmuszoną miną czekałam aż jego napad hiperwentylacji minie. Bezczelnie się ze mnie śmiał, a ja miałam nadzieję tylko, że to żart.

- Mam spać w salonie?

- Wybacz, chłopaki cię lubią, ale nie tak żeby pozbawiać się miejsca do sprowadzania panienek. - Wzruszył ramionami niewinnie i znów zaczął się śmiać.

- A co z jakąś prywatnością? Cokolwiek? - Jęknęłam i opadłam bezsilnie na w sumie miękkie i wygodne poduszki kanapy. Zakryłam rękami twarz i zaszlochałam cicho. Poczułam jak siada obok mnie i obejmuje mnie ramieniem, mówiąc:

- Będzie fajnie, zobaczysz. Szybko zapomnisz o tym frajerze.

Edit; ten rozdział jest smutny ok

Pokój 1943 ✔Where stories live. Discover now