24

10K 643 44
                                    

To był mały, zadbany domek na przedmieściach. Cała ulica wyrażała tyle, że mieszkający na niej ludzie żyli ze sobą w zgodzie i harmonii. Otaczał go wypielęgnowany ogródek z mnóstwem kwiatów. Widać, że mama Luke'a kocha się zajmować takimi rzeczami. Temperatura mojej krwi nagle się zwiększyła, zaczęło mi być gorąco i czułam jak wewnętrzną stronę moich dłoni pokrywa pot.
Co będzie jak jego rodzina mnie nie polubi?

- Idziesz? - Spytał Luke zaciągając hamulec ręczny.

- Muszę?- Odparłam bardziej zapadając się w fotelu, usłyszałam jego śmiech i poczułam dłoń na kolanie. Pogłaskał delikatnie to miejsce w celu dodania mi otuchy ale to ani trochę nie zadziałało.

- Daj spokój, mama będzie dopiero rano, jest tylko Beau. Jest już późno, posiedzimy tylko trochę i pójdziemy spać, obiecuję. - Powiedział spokojnie, spojrzałam na niego z powątpiewaniem ale ostatecznie westchnęłam i wysiadłam z auta. Objęłam ramiona dłońmi, bo było naprawdę chłodno a ja miałam na sobie tylko cienką bluzkę i czekałam aż Luke zabierze mój mały bagaż i zamknie samochód. Sam nie wziął żadnych ciuchów, twierdząc, że zostawił w domu parę rzeczy na wypadek gdyby Beau chciał przerobić jego pokój na siłownię. Uśmiechnęłam się widząc entuzjazm chłopaka, szłam powoli za nim gdy szybkim krokiem pokonywał ostatnie kroki dzielące go od rodzinnego domu.
Bez pukania wszedł do środka rzucając moją walizkę na panele przez co po domu rozległ się huk. Następnie usłyszałam serię donośnych tupnięć a chwilę po tym przed nami zjawił się brunet o zielonych oczach, którego widziałam na zdjęciach. Beau we własnej osobie.

- Nareszcie!- Krzyknął podbiegając do brata i dosłownie rzucając się na niego.

- Odsuń się, pedale. - Burknął żartobliwie Luke odpychając go od siebie, mój uśmiech widząc tą scenę co chwila się powiększał. Beau zaśmiał się na tą uwagę i skierował swój wzrok na mnie. Nagle spoważniał i jego spojrzenie się wyostrzyło, zamarłam odczuwając nieprzyjemne ciarki w dole pleców. Niespodziewanie zamknął mnie w uścisku paraliżując niemal każdą moją kończynę. Musieliśmy śmiesznie wyglądać, bo Luke parsknął śmiechem i odsunął nas od siebie.
- Więc, Beau, Hailey. - Przedstawił nas w pośpiechu, posłałam mu uśmiech a on to odwzajemnił po czym zaczął iść przed siebie.

- Mama zostawiła jakiś makaron w lodówce jak chcecie, mogę zamówić pizzę czy cokolwiek. - Oznajmił dwudziesto-paro latek. Jedyne na co miałam wtedy ochotę to spanie, ale nie mogłam wyjść na zrzędę, tak więc poszłam za chłopakami do kuchni z przyklejonym uśmiechem do twarzy.

- Nie jestem głodna. - Odpowiedziałam rozglądając się dookoła. Pomieszczenie jak każde inne w każdym innym domu, mimo tego widziałam jak Luke się cieszy, że tu jest i dzięki temu robiło mi się cieplej na sercu.

- Jesteś. - Odparł Beau nie zwracając uwagi na moje zaprzeczenia i wyciągnął talerze i rozłożył je na blacie. Westchnęłam stwierdzając, że upartość jest raczej cechą rodzinną u Brooksów, więc odpuściłam. Nagle zadzwonił mój telefon, zdziwiona wyciągnęłam go z kieszeni i zauważyłam, że to Jade. Odebrałam.

- Hej. - Odezwał się jej cichy głos. Przygryzłam wargę i oparłam się o ścianę.

- Cześć. - Powiedziałam, zwracając uwagę braci. Zaprzestali rozmowy ze sobą i spojrzeli na mnie, jednak szybko wrócili do wcześniejszego zajęcia.

- Przepraszam za tamto, nie chciałam żebyś tak to odebrała. - Westchnęła, w tle słyszałam szum telewizora i ciche rozmowy. Dziewczyna rozumiejąc, że nie mam zamiaru się odzywać, kontynuowała.

- Po prostu nie chciałam żebyś się martwiła.

- Coś ci nie wyszło. - Mruknęłam.

- Przyjdę do ciebie zaraz ok? Nie chcę rozwiązywać tego przez telefon.

Pokój 1943 ✔Where stories live. Discover now