23

10.3K 628 35
                                    

Zabazgrawszy kolejną kartkę w dużym zeszycie, znudzona uniosłam głowę i rozejrzałam się po sali. Miałam problemy ze skupieniem się, bo po pierwsze pewien brunet postanowił namieszać mi w głowie, a po drugie zaraz obok mnie siedziała Jade. Chciałam ją wypytać o jej "chłopaka", ale musiałam z tym czekać do końca wykładu.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy mogliśmy wszyscy wyjść z tej cholernej sali.

- Hej, Jade. - Powiedziałam głośno widząc jak próbuję uciec, odwróciła się z wahaniem. Widziałam niezadowolenie na jej twarzy.

- Nie chcę rozmawiać o Dannym. - Oznajmiła od razu kiedy podeszłam.

- Oczywiście, że nie. - Zironizowałam. - Przecież najlepiej sprawić by wszyscy się o ciebie martwili a potem udawać, że nic się nie stało. Masz rację.

Machnęłam ręką uśmiechając się pobłażliwie, przewróciła oczami.

- Po prostu...

- Nie. - Przerwałam jej przyjmując groźną postawę. - Albo powiesz mi albo sama się dowiem.

- Jesteś uparta jak osioł. - Mruknęła. - Dobra, chodź.

Uśmiechnęłam się usatysfakcjonowana i ruszyłam za nią. Szkoda, że mój groźny ton nie działa na innych tak jak na nią, to by znacznie ułatwiło mi życie. Szła przodem w tych wysokich obcasach, spódniczce i crop topie, przebierając tymi zgrabnymi nogami tak szybko jak tylko mogła. Zawsze podziwiałam takie dziewczyny, którym chcę się dopasowywać ubrania i chodzić codziennie w tych przeklętych szpilkach. Ja przez moje lenistwo ledwo co malowałam się rano by nie straszyć ludzi wokół. Wyszłyśmy z budynku i w milczeniu zaczęłyśmy się kierować do małego parku.

- Więc? Powiesz coś? - Przerwałam ciszę, która zaczęła mi ciążyć. Prawdopodobnie powinnam wyzbyć się tej przeklętej ciekawości razem z nadmierną troską o otoczenie.

- Ale nie ma o czym mówić. - Wzruszyła ramionami. Zatrzymałam się i zamrugałam parę razy myśląc, że może się przesłyszałam.

- Och. - Zaczęłam zirytowana. - Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę jaką wojnę zrobiłam im wszystkim za to, że puścili cię z tym Lannym czy chuj wie jak mu tam. Pokłóciłam się z Lukiem i wszystkimi naokoło, byłam gotowa jechać i cię szukać. Bałam się o ciebie. Masz rację, nie ma o czym mówić.

Nie krzyczałam, nawet nie podniosłam głosu. Mówiłam to wszystko jak najbardziej obojętnym tonem na jaki było mnie stać. Patrzyła na mnie zdezorientowana.

- I nie obchodzi mnie już twój związek, mam swój własny, którym muszę się zająć.

Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę akademika. Nawet mnie nie zatrzymała, ale nie obchodziło mnie to. Mówiłam poważnie, od tamtej chwili miałam zamiar zajmować się tylko moim związkiem.

***
Wpadłam do pokoju 1943 i rzuciłam torbę gdzieś w kąt. Luke'a nie było, przez chwilę zastanawiałam się gdzie jest, ale potem stwierdziłam, że to nawet dobrze, że go nie ma. Przynajmniej miałam jakiś czas dla siebie. By nie myśleć o niczym innym zaczęłam sprzątać. Posprzątałam łazienkę, ułożyłam wszystkie kosmetyki i ręczniki. Pościeliłam łóżko i starłam kurze z szafek. Ułożyłam notatki chronologicznie względem przydatności do egzaminów oraz pozbierałam ciuchy Luke'a walające się po podłodze. Akurat zamiatałam podłogę, kiedy usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju.

- Wow. - Powiedział Luke patrząc na panujący porządek. - Obama ma zamiar wpaść?

Przewróciłam oczami i zatrzymałam go w pół kroku przed wejściem.

- Buty. - Upomniałam go. Prychnął, ale wykonał moje polecenie.

- Co tu robisz tak wcześnie? - Spytał siadając na łóżku. Jak zwykle wyciągnął komórkę i zaczął coś robić. Czasem zastanawiałam się co by zrobił gdybym mu go zabrała, ale nie miałam zamiaru realizować tego pomysłu. Mam tylko 19 lat i plany na przyszłość, mam zamiar jeszcze żyć. Okej, może z planami na przyszłość to przesądziłam.

- Jestem jak zwykle. - Burknęłam wymiatając spod biurka chłopaka pozostałości po pizzy, którą jedliśmy jakiś tydzień temu.

- Ktoś tu ma okres. - Zaśmiał się, przewróciłam oczami i schyliłam się by zebrać śmieci. Nadal byłam na niego zła za sytuację z Jaiem. Wcale nie chodziło tu o jego brata, po prostu byłam niemal pewna, że gdyby chodziło o mnie też by w żaden sposób nie zareagował.

- Och, no weź, ile będziesz robiła te ciche dni? - Westchnął, wzruszyłam ramionami i kontynuowałam sprzątanie. W pewnym momencie chłopak wyrwał z moich rąk miotłę i odłożył ją na jej pierwotne miejsce.

- Dalej jesteś zła o Jaia? - Zapytał ponownie, oparł mnie o biurko i złączył nasze palce, tym razem to ja westchnęłam i uniosłam wzrok na jego oczy. Mogłam wyczytać z nich wszystko, bo oczy nie potrafią kłamać. Oczy są zwierciadłem duszy, jeśli tak jest naprawdę, to Luke ma naprawdę piękną duszę.

- Nie jestem zła o Jaia. - Odparłam. - Po prostu nie lubię jak jesteś taki obojętny na wszystko. Mam wrażenie, że gdyby chodziło o mnie też byś nie zareagował i poszedł spać.

Wyznałam szczerze, zmarszczył brwi.

- Zależy mi na tobie, ok? - Powiedział tylko te kilka słów a ja poczułam jak coś ciężkiego spada z mojego serca. Uśmiechnęłam się lekko i nie wypowiadając ani słowa, stanęłam delikatnie na palcach i złączyłam nasze wargi. Poczułam jak uśmiecha się przez pocałunek, odwzajemnił go i położył dłonie na moich biodrach zataczając kciukami kółka. Odsunął się ode mnie, jego oczy błyszczały jakby wpadł na najlepszy pomysł świata.

- Wyjedźmy.

***

Zapinałam zamek walizki, w której były moje ciuchy. Luke właśnie rozmawiał przez telefon z swoim bratem, Beau o naszym przyjeździe na parę dni. To było czysto spontaniczne, minęła może godzina od propozycji chłopaka, a ja byłam już spakowana i gotowa do wyjazdu. Pomyślałam, że to może być dobre dla nas, spędzić parę dni zupełnie gdzie indziej, odciąć się od Jaia, Jade i innych zmartwień. Inną sprawą było, że stresowałam się przed poznaniem jego rodziny, jednak z jego opowiadań byli w porządku. Jego tata ich zostawił kiedy byli mali, ale powiedział, że nigdy za bardzo za nim nie tęsknił. Dziwiłam się, osobiście nie wyobrażałam sobie życia bez kontaktu z moim ojcem. Mimo, że nie miał większego wkładu w moje wychowanie, poprostu dobrze było mieć go obok w każdej sytuacji.

- Wiesz, że jedziemy tam tylko na trzy dni?
Usłyszałam jego śmiech za plecami, odwróciłam się i spotkałam jego rozbawiony wzrok. Podparłam się pod boki i wywróciłam oczami.

- Wiesz ile może się zdarzyć przez trzy dni? - Odpowiedziałam, popatrzył na mnie z uśmiechem i potrząsnął głową jakby wybudzając się z jakiegoś transu.

- Mama nie wie, to będzie niespodzianka o ile ten kutas się nie wygada.

Oznajmił biorąc kluczyki z biurka, zabrał jeszcze dokumenty, które włożył do portfela i okręcił się wokół własnej osi co miało na celu sprawdzenia czy wszystko na pewno ma.

- Wzięłaś wszystko? - Spytał, pokiwałam głową nawet się nie zastanawiając. - Na pewno?

- Jezu, Luke! - Powiedziałam rozbawiona, zachowywał się dosłownie jak moja matka przed każdą rodzinną wycieczką.

- Nie mam zamiaru zawracać na autostradzie bo ty zapomniałaś pudru czy innego gówna. - Odparł wywracając oczami, zrobiłam to samo i pociągnęłam za rączkę walizki, ale chłopak natychmiast zabrał mi ją z dłoni i ruszył do wyjścia. To będzie ciekawy wyjazd.

Przepraszam, ten rozdział jest tak beznadziejny, bardziej nie mogłam go zjebać. W następnych będzie lepiej, musiało wyjść jedno takie gówno żeby potem było fajnie, rozumiecie prawda? Po prostu nie chciałam w jakiś sposób zawieść i dlatego to dodałam, idę się gdzieś schować.

Pokój 1943 ✔Where stories live. Discover now