Rozdział 4

24.3K 666 1.1K
                                    

Położyłam na stoliku przed każdym z nas po kubku gorącej herbaty, po czym zajęłam miejsce na kanapie obok Jacoba, który siedział teraz pomiędzy mną, a Hazel. Sięgnęłam jeszcze po pilota leżącego na szafce obok i zaczęłam szukać jakiegoś filmu, którego moglibyśmy wspólnie obejrzeć.

-Twoja mama jest nadal w pracy?- zapytał Jacob, biorąc do dłoni swoją herbatę i upijając jej łyka.

-Tak, ostatnio siedzi w niej do późna, ale za chwilę powinna już wrócić.- odpowiedziałam i spojrzałam zaciekawiona na Hazel, która szukała zachłannie czegoś na swoim telefonie.- Co robisz?

-Próbuję wystalkować na Facebooku tą całą Lily, żeby się czegoś więcej o niej dowiedzieć i właśnie znalazłam jej profil.- mruknęła w odpowiedzi.

-I co jest o niej napisane?- zaciekawiony brunet pochylił się nad jej ekranem.

-Nie ma opublikowanych żadnych zdjęć. Jest tylko napisane, że studiuje na uniwersytecie Londyńskim, i że jest w związku.- oznajmiła jak gdyby nigdy nic, ale dopiero po chwili zauważyłam po jej wyrazie twarzy, że pożałowała tych słów. Uniosła wzrok znad ekranu i podobnie jak Jacob odwróciła głowę w moją stronę, żeby zobaczyć moją reakcję.

-Naprawdę jesteście tą informacją aż tak bardzo zaskoczeni? Ja odrazu domyśliłam się, że są z Davidem parą, bo widać było, że mają się ku sobie.- również sięgnęłam ze stolika po kubek gorącej herbaty i upiłam jej duży łyk, przez co niechcący oparzyłam się w język.

-Ale ani trochę nie rusza cię to?

-Nie, bo my to już zamknięty temat. Nie mam mu tego za złe, bo przecież przez te dwa lata miał prawo sobie kogoś znaleźć. I nawet jestem zadowolona, że tak się stało, bo mam przynajmniej pewność, że już o tym wszystkim co było kiedyś pomiędzy nami całkowicie zapomniał.- wzruszyłam ramionami próbując pokazać obojętność, chociaż i tak w głębi serca wiedziałam, że tak wcale nie było. Musiałam jednak spróbować dopuścić do siebie tą prawdę.- Ale wiecie co jest najgorsze? Najgorsze jest to, że moja mama i jego rodzice są teraz wspólnikami, więc przychodzą do nas jutro na kolację. Poprosiłam Davida, żeby z nimi nie przychodził, ale nie wiem czy moje słowa go w jakiś sposób przekonały.

-Ty to masz jednak naprawdę dużego pecha.- Jacob lekko zaśmiał się, ale odrazu spoważniał.- Chociaż nie musisz się raczej tym martwić, bo on przecież też nie chce mieć z tobą nic wspólnego, więc szczerze wątpię, żeby przyszedł.

-Obyś miał rację.- westchnęłam i oparłam głowę o jego ramię.- Okej, w takim razie co oglądamy?

Żadne z nich nie zdążyło mi odpowiedzieć, bo usłyszeliśmy nagle otwieranie się drzwi wejściowych. Spojrzałam w ich kierunku i dostrzegłam mamę, która nawet nie zdejmując swojego płaszcza i butów szybko zaczęła kierować się w stronę kuchni. Zaskoczyłam się, bo udało mi się zauważyć w jej dłoni duży bukiet czerwonych róż. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na moich przyjaciół, którzy również wymienili się spojrzeniami.

-Mamo, od kogo masz te kwiaty?- zapytałam, przez co na dosłownie chwilę zatrzymała się w miejscu. Przymknęła oczy i z westchnięciem odwróciła się w naszą stronę, bo próbowała chyba ten bukiet przed nami ukryć.

-To już nie można kupić sobie samemu kwiatów?- weszła jak poparzona do kuchni. Zauważyłam, że próbowała uniknąć ze mną kontaktu wzrokowego, więc odrazu wiedziałam, że kłamała.

-Czyżby twoja mama miała jakiegoś nowego wielbiciela?- zapytała Hazel.

-Nie mam pojęcia, ale jeśli tak to chyba skakałabym ze szczęścia.

Mama już od kilkunastu lat nie ma nikogo oprócz mnie. Od zawsze, gdy zaczynałyśmy rozmawiać na ten temat to mówiła, że ja jej wystarczam, ale i tak wiedziałam, że tak wcale nie było. Nie mogłam przecież przez cały czas dawać jej tego szczęścia, więc bardzo chciałabym, żeby w końcu zapomniała o przeszłości i znalazła osobę, którą naprawdę pokocha. Nie chcę na nią jednak naciskać, bo wiem, że to obróci się tylko przeciwko mnie, więc jeśli ktoś taki pojawił się w jej życiu to prędzej czy później sama mi o tym powie.

Powerful LoveWhere stories live. Discover now