Rozdział 26

19.6K 499 762
                                    

Przewijałam kolejne posty i zdjęcia ludzi. Tak bardzo mi się nudziło, że już chyba od dwóch godzin leżę na łóżku i nie mogę się ruszyć. Od rana nic nie jadłam, bo nie miałam na to ochoty, ale w końcu musiałam podnieść się i zacząć robić coś pożytecznego, bo chyba zaraz bym zwariowała. O ile już tego nie zrobiłam, a więc postanowiłam, w końcu wstać. Przewróciłam się na drugi bok, podłączyłam telefon do ładowarki i podniosłam się do siadu. Zeszłam z łóżka i jeszcze poprawiłam narzutę, która się lekko zsunęła. Byłam strasznie głodna, bo mój brzuch kolejny raz dał o sobie znać, więc mój plan był teraz taki, żeby udać się do kuchni i coś na szybko zjeść.

Poduszki, które walały się po podłodze rzuciłam na łóżko, a następnie opuściłam mój tymczasowy pokój. Zamknęłam za sobą drzwi, które jak na złość musiały się głośno zatrzasnąć przez przeciąg i skierowałam się do kuchni. Gdy do niej weszłam to odrazu dostrzegłam tatę, który chyba właśnie też jadł jakiś posiłek. Siedział przy blacie na obrotowym krześle i patrzył się przy tym w swój telefon, jednak gdy mnie zauważył to zablokował go i położył obok siebie na stole. Mierzył mnie wzrokiem, gdy bez słowa podeszłam do lodówki. Otworzyłam ją i przyjrzałam się jej zawartości. Moim oczom odrazu rzucił się mój ulubiony truskawkowy jogurt, więc wyjęłam go. Narazie on zaspokoi mój głód, a później jak zrobię się jeszcze bardziej głodna to przygotuje sobie coś innego, dlatego otworzyłam go. Papierek po nim wyrzuciłam do kosza na śmieci i wyjęłam jeszcze do niego łyżeczkę. Wbiłam ją do środka, oparłam się o blat na przeciwko taty i zaczęłam jeść.

-To jak? kiedy Lynda się do ciebie wprowadza?- rzuciłam pierwsze pytanie, które przyszło mi do głowy.

-Już jutro zaczyna przenosić wszystkie rzeczy, więc ostrzegam, że może być niezły bałagan i harmider.

-Okej, w takim razie, żeby wam nie przeszkadzać to może jutro gdzieś wyjdę. Zadzwonię do Hazel i Jacoba i gdzieś w tym czasie może we trójkę wyskoczymy.- wzięłam do buzi kolejną łyżeczkę jogurtu.

-A ty przypadkiem nie miałaś zamieszkać z Davidem na parę dni?- zablokował urządzenie i popatrzył na mnie zdezorientowany.

-Tak, ale chyba plany się narazie pozmieniały.- odchrząknęłam, przypominając sobie naszą wczorajszą wyminę zdań.

-Ale rozumiem, że wszystko pomiędzy wami jest w porządku?

-Tak, to nic takiego.- przełknęłam ślinę, bo jeśli mam być szczera to nie mam pojęcia co on o tym wszystkim myśli. Ja nie chciałam się z nim kłócić, ale to on zaczął i tak naprawdę ta niepotrzebna kłótnia była przez niego.

-Nie mogę z wami. Dopiero co zostaliście parą, a już się kłócicie?- zaśmiał się pod nosem.

-Po pierwsze to nie jest śmieszne, a po drugie to nie tak. Jego humor z dnia na dzień jest inny, a więc ja już się do tego przyzwyczaiłam. Nigdy nie wiem co tak naprawdę myśli, ale ja też nie chce się wzbraniać przed tym co do niego czuje. Już próbowałam nie raz tak robić i wtedy było jeszcze gorzej.- przyznałam.

-Jasne, to oczywiste. Przecież relacja bez kłótni nie miałaby żadnego sensu. Gdyby była idealna to byłaby nudna, a nikt z nas nie jest przecież idealny, więc trzeba zaakceptować drugiego człowieka takim jaki on jest.- zgodził się z moimi słowami.

Lekko poprawiło mi to humor. Przecież nikt z nas nie jest idealny, bo gdybyśmy byli to byłoby to monotonne. Ludzie są różni i właśnie te różnice budują relacje i świat, bo gdyby wszyscy ludzie byli tacy sami to byłoby to zwyczajnie nudne. Ale to oczywiście nie usprawiedliwia go przed tym co mi wczoraj powiedział. Naskoczył na mnie bez powodu, a więc to on powinien przemyśleć swoje zachowanie, a nie ja. Od wczoraj się nie odezwał, ani nic nie napisał, ale jak mówię ja napewno nie odezwę się pierwsza, więc to on musi postawić pierwszy krok w tym kierunku, bo to on zawinił.

Powerful LoveWhere stories live. Discover now