Rozdział 10

21.4K 607 1.9K
                                    

Tkwiliśmy cały czas w uścisku i naprawdę nie mam pojęcia ile tak przesiedzieliśmy. Jego podbródek cały czas spoczywał na mojej głowie, a jego ramiona wokół mocno mnie obejmowały. I choć wiedziałam, że ta chwila wreszcie nadejdzie to nie chciałam go za nic w świecie puszczać. Nie chciałam pozwolić, żeby odszedł. Neil wrócił, a ja nie mogłam zostać sama w tym domu, bo on mógł w każdej chwili przyjść. Wiem jednak, że nie mogę poprosić Davida, żeby ze mną został dopóki moja mama nie wróci, bo on też ma własne życie, a i tak już za dużo dla mnie zrobił przychodząc tu.

-David, chcę iść jednak na to ognisko.- zadarłam głowę do góry i na niego spojrzałam.

-Jesteś pewna? Jak chcesz to mogę przecież z tobą zostać.- zaproponował.

-Jestem pewna.- nie mogłam powstrzymać się, żeby lekko się nie uśmiechnąć.- Jak skończy się ognisko to moja mama już przyjedzie, więc wszystko wróci do normy.

-Dobrze, ale jak ten skurwysyn jeszcze raz tutaj przyjdzie to masz mi o tym natychmiast powiedzieć, okej?- poczułam jego delikatny dotyk, gdy przejechał opuszkami palców po mojej dłoni.

-Obiecuję.- nieświadomie chwyciłam jego dłoń i złączyłam ją ze swoją, ale gdy zorientowałam się, że to zrobiłam, to odrazu zabrałam rękę.

I wreszcie musiała nadejść ta chwila. David rozluźnił uścisk, więc podniosłam się i wstałam na równe nogi, a on odrazu zrobił to za mną. Chciałam wyjść stąd jak najszybciej, więc wzięłam ze sobą jeszcze oczywiście najważniejszą rzecz, czyli telefon, po czym obydwoje skierowaliśmy się do wyjścia. Zgasiłam światła w całym domu i doszłam do drzwi.

Chłopak był już ubrany, więc mierzył mnie wzrokiem, gdy ja to robiłam. Założyłam kurtkę i buty, a gdy byłam już gotowa to wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i zaczęliśmy kierować się wolnym krokiem w stronę miasta. Mieszkałam blisko centrum, więc najlepsze było to, że prawie zawsze miałam do wszystkiego blisko.

Szliśmy wolnym krokiem obok siebie. Żadne z nas od wyjścia z domu nie odezwało się ani jednym słowem. Było słychać pomiędzy nami jedynie ciszę, która nie była niezręczna, a wręcz przyjemna. Na naszych kurtkach osadzały się małe płatki śniegu, które odrazu zamieniały się w wodę, z racji tego, że było dzisiaj dosyć ciepło. Na dworze panował już mrok, dlatego włożyłam ręce do kieszeni kurtki i spojrzałam na czarne niebo. Od zawsze uwielbiałam wpatrywać się na niebo pełne gwiazd, bo to było po prostu niesamowite.

-Maddie wyjechała.- usłyszałam nagle jego cichy głos obok siebie.

-Co?- odwróciłam głowę w jego stronę.

-Maddie po tym wszystkim wyjechała. Gdy skończyliśmy szkołę to próbowała się jeszcze ze mną skontaktować, ale gdy zrozumiała, że to nie miało sensu to przestała próbować i też podobno wyjechała z miasta.- jego wzrok również spoczywał na niebie.

-Przynajmniej ona tobie dała spokój, a Neil nadal nie odpuszcza, chociaż jest to dokładnie taka sama sytuacja.- nie wiedziałam jak powinnam na to zareagować.

-To nie jest taka sama sytuacja. Neil zasługuje na coś o wiele gorszego, ale Maddie też zasługiwała na to po tym co zrobiła.- mruknął, na co zmarszczyłam brwi.

-Co masz na myśli?

-Nigdy nie zapomnę chwili, w której zobaczyłem cię stojącą i patrzącą się na nas jak zagroziła mi, że jak jej nie pocałuje to powie ci o tym popierdolonym zakładzie. A najgorsze było to, że ja się na to zgodziłem, a ona i tak ci o wszystkim powiedziała.

-Ale to było przecież dawno i nie wiem jak ty, ale ja już o tym dawno zapomniałam, więc lepiej do tego nie wracać.- odwróciłam od niego wzrok.

-Jak chcesz, ale wiem, że nadal mi tego nie wybaczyłaś i nie dziwię się. Popełniłem ogromny błąd i bardzo tego żałuje. Gdybym mógł cofnąć czas to zrobiłbym to i postąpiłbym wtedy zupełnie inaczej. Nie pozwoliłbym, żebyś tak przeze mnie cierpiała.

Powerful LoveWhere stories live. Discover now