Rozdział 4

1.1K 88 9
                                    

Punktualnie o godzinie szóstej Hermiona zjawiła się w gabinecie profesor McGonagall. Złota chimera przepuściła ją bez zbędnych pytań, zaraz po podaniu jej hasła i dziewczyna znalazła się w najlepiej strzeżonym gabinecie w Hogwarcie, należącym do aktualnej dyrektorki.

Właścicielka zdawała się spóźniać lub po prostu pozwalała, by dziewczyna przywykła do charakterystycznego wyposażenia wnętrza, które nie zmieniło się zbytnio od czasów Dumbledore'a. Na wysokich półokrągłych regałach leżały książki, manuskrypty i dziwne, magiczne artefakty. Wiele z nich Hermiona rozpoznawała z legend lub książek, ale inne pozostawały zagadką nawet dla niej.

Kolejną rzeczą jaka rzucała się w oczy zaraz po wejściu były obrazy, duże i mniejsze ruchome podobizny wszystkich dyrektorów Hogwartu od czasów założycieli po Severusa Snape'a, który obserwował Hermionę od kiedy jej noga przestąpiła próg gabinetu. Gdy dziewczyna złapała jego badawcze spojrzenie do pomieszczenia weszła Minerwa McGonagall.

- Witaj, Hermiono. Wybacz moje spóźnienie. Dziękujemy, że przyszłaś.

Hermiona skinęła głową na powitanie i siedziała cicho, dawna Wiem-To-Wszystko zdążyłaby zadać dyrektorce przynajmniej dziesięć pytań, ale teraźniejsza Hermiona nawet nie wykazała zainteresowania całą sprawą.

- Chciała mi pani zapewne coś powiedzieć- odparła, bardziej z grzeczności, niż z chęci.

- Tak, moja droga. Już przechodzę do sedna. Musisz być zmęczona wizytą u Harry'ego...

-Minerwo!- wtrącił głos z obrazu.

- Nie teraz, Severusie. Jeszcze nie teraz-odpowiedziała mu McGonagall cały czas uważnie mierząc wzrokiem Gryfonkę siedzącą w fotelu naprzeciwko jej biurka.

- Więc kiedy!?- zirytował się Mistrz Eliksirów- Nie mamy już czasu. Mówiłem Ci, że trzeba to było zrobić wcześniej- dokończył spokojniej.

Hermiona udawała, że nie słyszy tej dziwnej wymiany zdań i uporczywie utrzymywała swój wzrok na zniszczonych paznokciach. Dopiero na dźwięk swojego imienia uniosła głowę i zmusiła się do spojrzenia w oczy McGonagall.

-Hermiono, przykro mi, że stawiam cię w takiej sytuacji, ale nie mam wyjścia...

- Do rzeczy, Minerwo!- przerwał jej znowu Snape.

- Zanim powiem coś co nieodwracalnie zmieni twoje życie, możesz  jeszcze stąd wyjść.

- Ale wtedy zginie niewinny człowiek. Chcesz tego, Granger?- po ślizgońsku zapytał Mistrz Eliksirów.

- Hermiono, nie musisz...

- Zrobię to - przerwała jej tym razem dziewczyna.

- Dziękuję- rzekła z wyraźną ulgą i lekkim uśmiechem.

- No już. Koniec tych ckliwych scenek. Proszę podać sobie magiczne ręce.

Hermiona posłała profesor McGonagall pytające spojrzenie.

- Wieczysta Przysięga. Severusie, czy to aby konieczne?

- Tak. Ręce- wysyczał przez zęby.

Kobiety podały sobie prawe dłonie, jakby były dwoma strachliwymi drugoklasistkami, a nie doświadczonymi Gryfonkami.

Snape uśmiechnął się pod nosem, dumny, że nawet jako obraz potrafi wywoływać tak silne uczucie strachu wśród wychowanek Domu Lwa, po czym wyjął różdżkę i wyszeptał kilka niezbędnych inkantacji. Z jej końca wystrzelił żółty promień, który powoli wypełznął z ram obrazu i otoczył zetknięte dłonie.

Kiedy dotknął blizny Hermiony, ukrytej pod szatą, zapiekła, a dziewczyna poczuła , jakby była pod wpływem Veritaserum.

- Czy przysięgasz dotrzymać i bronić powierzonej ci dziś tajemnicy?

-Przysięgam- odparła lekko zachrypniętym głosem Hermiona.

- Czy przysięgasz wysłuchać do końca tego co mamy ci do powiedzenia?

- Przysięgam.

- Czy przysięgasz usunąć wspomnienia obecnej tu Minerwie McGonagall?

Hermiona zawahała się i spojrzała na kobietę, która ledwo dostrzegalnie skinęła głową.

- Przysięgam.

Wtedy Snape znowu coś szepnął i promień zaczął wracać, tam skąd przyszedł. Dziwne uczucie nie opuściło jednak Hermiony. Czuła, że jest nierozerwalnie związana z tajemnicą McGonagall i Snape'a.

- Hermiono. Usiądź proszę. To długa historia.

Dziewczyna posłusznie zajęła miejsce w fotelu.

- Jak zapewne wiesz- kontynuowała McGonagall- profesor Snape był za czasów Dumbledore'a szczególnym opiekunem kilku uczniów.

- Harry- szepnęła Hermiona.

- Tak, Harrego też, ale nie tylko. Severus zajmował się jeszcze jednym uczniem. Obiecał to nie tylko Albusowi, ale również matce chłopca. Miał go chronić przed...

- Voldemortem?

- Nie, miał go chronić przed nim samym. Severus czynił to gorliwie do końca swoich dni, ale nawet po jego śmierci potrzebował jego pomocy. Dlatego Severus użył bardzo starej magii, żeby zamknąć swoją duszę w obrazie.

- Stworzył horcruksa- powiedziała z lękiem Hermiona

- Ulepszonego. Nie musisz się tak zachwycać, Granger- odparował Snape.

Hermiona wlepiła swój wzrok w postać nauczycielki siedzącą naprzeciwko.

- Jaka jest pani rola w tym wszystkim?

-Ten chłopak ukrywał się w Hogwarcie, kiedy objęłam to stanowisko. Jestem zobowiązana do opieki nad wszystkimi naszymi uczniami, a on wciąż nim jest. Musiałam go chronić, dlatego ukryłam go w bezpiecznym miejscu. Teraz szuka go Ministerstwo, dlatego musisz usunąć mi pamięć. Ciebie z nim nie powiążą, ale ja będę przesłuchiwana.

- Ale... Czy profesor Snape nie mógłby?- zapytała Hermiona.

- Niestety jego magia jest bardzo słaba w tej formie, a większość zaklęć niepamięci łamie się pod wpływem Veritaserum.

- To musiałoby być bardzo silne Obliviate...

- Tak. Dlatego proszę o pomoc ciebie.  Severus dostarczy ci resztę niezbędnych informacji. Możesz wykonać zaklęcie dzisiaj?

- Tak. Muszę tylko wiedzieć... O kim ma pani zapomnieć?- zapytała cichutko.

Snape spojrzał na nią z dezaprobatą.

- Granger, Granger... To przecież jasne.  Draco. Ona ma zapomnieć o Draco Malfoy'u.

Hermiona Granger & tajemnicze znakiWhere stories live. Discover now