Rozdział 20

713 53 8
                                    

-Hermiono, to nie tak, że nie wiemy kto ich zaatakował- tłumaczył Kingsley Shacklebot z ledwie widoczną mieszaniną strachu i żalu na twarzy.

Gryfonka miał swoje sposoby na wzbudzenie w ludziach tych uczuć.

- Wiecie, ha, to dlaczego ten "ktoś" nie jest właśnie całowany przez dementora w Azkabanie!?-cedziła przez zęby, niczym Snape, chyba jego obecność negatywnie na nią wpływała. A może pozytywnie?- Ja wam powiem czemu- tu spojrzała na jej "eskortę"- Bo nie macie nawet podejrzanego!

- Hermiono, ostatecznie, niewielu Śmierciożerców pozostaje na wolności. Głównym podejrzanym jest Draco Malfoy. On był najbliżej wewnętrznego kręgu i jak podają nasze źródła przyjął Znak dość późno. Można podejrzewać, że to on- tłumaczył się Kigsley.
- Draco Malfoy był tchórzem i prawdopodobnie cały czas nim jest- cedziła Hermiona, a Neville wysłał Percy'emu porozumiewawcze spojrzenie- On nie byłby w stanie zabić- świadomie broniła chłopaka, ale jej rozmówcy byli przekonani, że przemawia przez nią wieloletnia nienawiść do Ślizgona.
- Hermiono, powinniśmy już iść- falę wrogich spojrzeń Hermiony zatrzymał Neville- Spóźnimy się na samolot.
- Mugolski transport?- Hermiona przeniosła uwagę na Aurora- Dlaczego?
- Hermiono, nie wiemy, jak wpłynie na ciebie taka długodystansowa teleportacja- zaczął tłumaczyć Percy.
- Jak? Normalnie, jeżeli tylko któryś z was mnie tam zabierze- zwróciła się bardziej do Neville, niż Ministra i Weasley'a- poza tym informacja o tej podróży na pewno dotarła już do calego magicznego świata, a ja nie mam ochoty tłumaczyć Ricie, jak się czuję ze śmiercią rodziny- wypowiedziała to tak pewnie i spokojnie, a poza tym tonem wzbudzającym taki irracjonalny strach, że wszyscy trzej pracownicy Ministerstwa poczuli się, co najmniej jakby wrócili do czasów szkolnych.
Percy spojrzał błagalnie na Kingsley'a, jakby on mógł przekonać Gryfonkę do zmiany zdania.
Niestety Minister wzruszył tylko ramionami i powiedział:
- Hermiona ma rację. Informacja mogła już wycieknąć- powiedział-Neville aportujcie się prosto na miejsce całą trójką.
Hermiona założyła ręce w geście zadowolenia i wyszła za czerwonym z wściekłości Percym.

Mógł zostać głową rodziny, ale Percy był, jest i zawsze pozostanie najbardziej lojalnym i oddanym pracownikiem Ministerstwa. Nie mógł, więc znieść kiedy podważano jego kompetencje, zwłaszcza w kwestii prywatności i dostępu do danych, o którą wbrew pozorom dbał nie gorzej niż sam Kingsley.

Wszystkie decyzje dotyczące ujawnienia czegokolwiek związanego z Harrym lub Hermioną musiały przejść przez niego. A jeżeli coś mu się nie podobało, to bardzo dyplomatycznie potrafił wyperswadować wszystkim natrętom. Przecież Rita Skeeter nie zostałaby nagrody Dziennikarza Roku, wraz z zaproszeniem na roczny pobyt w... Hmm... W każdym razie dość daleko, żeby nie opublikować tej swojej pseudobiografii o roboczym tytule: "W poszukiwaniu horkruksów,czyli niezwykła historia miłości Harry'ego Pottera i Hermiony Granger". 

No cóż, warto było to zrobić, żeby nie musieli tuszować morderstwa. Zwłaszcza jeżeli Hermiona pozostałaby taka, jaką była od kiedy odebrali ją z Hogwartu. Rita na pewno nie dożyłaby Nocy Duchów. Percy podejrzewał, że to śmierć rodziców wybudziła ją z tego transu, w jaki wprowadzała się od wojny i o ile na początku uważał, że to świetnie, bo jest w końcu "z nimi", o tyle teraz wolałby dziewczyna była bardziej zrównoważona.

Przecież tak nie można! W jednej chwili prowadzi przyjacielską pogawędkę z Severusem Snapem, a potem prawie rzuca się z pazurami na Ministra Shacklebot'a. Percy nie wiedział co o tym myśleć. Dziewczyna nie była dawną Hermioną, w której można było czytać jak z otwartej księgi, pod jednym tylko warunkiem, że zdobyło się wcześniej jej zaufanie.

 Percy nie miał pojęcia , co planuje Gryfonka, która szła pewnym krokiem za Nevilllem. Była nieprzewidywalna i, co gorsza, zdolna do wszystkiego. Mijali w szybkim tempie twarze pracowników i gości Ministerstwa, a ona nie zatrzymała się ani razu, słysząc swoje nazwisko. Nawet nie podniosła głowy i nie kiwnęła. Percy poważnie zaczął się stresować czekającą ich podróżą.Szybko jednak przegnał te myśli, ponieważ zaleźli się właśnie w miejscu skąd mogli się teleportować.

Neville ujął dłoń Hermiony w przyjacielskim geście, a ona podała drugą Percy'emu, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Kiedy już połączyli krąg, wszyscy poczuli znajome pociągnięcie w okolicy pępka i znaleźli się w jakimś ciemnym zaułku.

- To tutaj- po raz pierwszy od wejścia do gabinetu Ministra odezwał się Neville, wskazując im ukryte drzwi w jednej ze ścian budynku- Dawniej była tu jakaś fabryka, ale obecnie przerobino to na Międzynarodowy Hotel Czarodziejów, mugole sądzą, że to miejsce jest opuszczone- mówił Neville dalej, prowadząc ich ciemnym korytarzem.

Kiedy pokonali jakąś bliżej nieokreśloną przez mrok odległość Neville machnął swoją różdżką, nagle rozbłysły światła i okazało się, że stoją po środku holu eleganckiego hotelu. Dookoła biegali czarodzieje w szatach wszystkich rodzajów i kolorów.

Skrzaty w czerwonych uniformach nosiły walizki i torby gości, uprzejmie kłaniając się nowoprzybyłym. 

Za ladą recepcji siedziała przyjaźnie uśmiechnięta blondynka w dużych błękitnych okularach z różowymi szkłami.

-Luna?- powiedziała Hermiona.

- Witaj, Hermiono. Miło cię widzieć. Myślałam, że przylatujecie dopiero jutro... Wiecie, w pokoju, gdzie miałam was zakwaterować zalęgły się Żądlibąki- powiedziała radośnie, jakby te owady były całkiem przyjemne, ale jej wypowiedź świadczyła o czymś zupełnie innym- Może zamieszkacie u mnie? Mam dużo miejsca od kiedy pozbyłam się Gnębiwtrysków. 

Percy zdawał się nie być tym pomysłem zachwycony, ale Hermionie i Nevillowi oczy zaświeciły się na myśl o przytulnym mieszkanku przyjaciółki. 
Oboje uwielbiali Lunę, zwłaszcza Neville od kiedy panna Lovegood obrodziła go przed klątwą podczas bitwy.

- Tak, chętnie, jeżeli nie sprawi ci to kłopotu- powiedział Auror, na co Hermiona potaknęła tylko głową, a Luna odparła z szerokim uśmiechem:

- No coś ty, będzie nam dużo raźniej- powiedziała wesoło i wyjaśniła im jak dotrzeć do jej mieszkania, a potem jeszcze dodała- Hermiono, wiesz mogłabym przysiąc, że nigdy wcześniej nie mieliśmy tu Żądlibąków, ale kto wie, zawsze może się coś takiego pojawić.

Hermiona pokiwała niepewnie głową i zwróciła się do wyjścia z holu, żeby dogonić Percy'ego i Neville'a.

***

22 godziny później  Sydney Airport


Gdzie ona jest? Samolot już przyleciał, a ona jeszcze nie wyszła z terminalu? Nie widział też nic co wskazywałoby na to, że zaraz tak się stanie... A może tenn skrzat z hotelu kłamał, albo ktoś go wyprzedził?

Ramię bolało jak diabli, a przecież żywił się rano. Zbyt dużo mugoli kręciło się dookoła, żeby mógł pozostać spokojny.

Jej nie było, nie było też tych pachołków Ministra. Zupełnie, jakby w ostatniej chwili zmieniła zdanie, ale nie mogła nie być na pogrzebie rodziców. Prawda? Znał jej zwyczaje zbyt dobrze i doskonale wiedział, że kochała ich ponad wszystko.

Jeszcze ją dorwie, ale teraz był zbyt głodny, żeby o tym myśleć... Zbyt głodny...

Hermiona Granger & tajemnicze znakiWhere stories live. Discover now