Rozdział 14

756 62 12
                                    

- Dzisiaj? Czwartek- powiedział Neville spokojnie- Spędziłaś tam całą noc. Powinna odpocząć. Zabiorę cię do domu- powiedział i objął ją ramieniem.

- Nie!- wyrwała się Hermiona- Najpierw muszę iść do Munga. Do Harry'ego.

Neville spojrzał na nią z niedowierzaniem.

- Proszę, ja muszę- dodała Gryfonka.

- Dobrze, dobrze- odparł tylko i podał jej ramię. Hermiona uśmiechnęła się, przyjąwszy je z wdzięcznością.

Cieszyła się, że ktoś będzie obok niej, kiedy doktor przekaże jej nowiny dotyczące przyjaciela.

Teleportowali się do Szpitala. Hermiona czym prędzej udała się do magomedyka, który zajmował się przypadkiem Harry'ego.

Mijając salę, gdzie leżał przyjaciel, zamknęła oczy, żeby się nie rozkleić. Najpierw chciała poznać sposób na jego uratowanie.

Weszła do małego gabinetu pełnego papierów i akt, należącego do niejakiego Fabiusa Fellitistisa- Uzdrowiciela Przypadków Ciężkich, jak głosiła tabliczka na drzwiach.

Hermiona całkiem nieźle znała siwego magomedyka, któremu niedawno wskoczyła osiemdziesiąt a gwiazdka.

W szpitalu obowiązywało noszenie białych szat, ale Fabius zdawał się o tym zapomnieć, dopiero po dokładnym obejrzeniu wieszaka na płaszcze można było na nim dostrzec jasną szatę, którą zakładał po opuszczeniu gabinetu.

Hermiona zastała go pilnie notującego coś na skrawku pergaminu.

- Dzień dobry!- rzuciła na progu Gryfonka.

- Witam, panno Granger- Fabius uniósł wzrok- Proszę usiąść. Była pani już u Harry'ego?

- Nie, jeszcze nie. Chciałam najpierw z panem porozmawiać. Podobno udało się panu znaleźć jakieś rozwiązanie na- dziewczyna zawachała się- na tę śpiączkę.

- Tak, tak. Dokładnie- powiedział tajemniczo- Nie muszę chyba mówić, że to powinno pozostać między nami?

Hermiona kiwnęła głową przecząco głową i wpatrzyła się w magomedyka wyczekująco.

- Będzie pani musiała podjąć ważną decyzję, panno Granger- zaczął Fellistitis- Sprawdziliśmy wiele przypadków łączenia dusz- wskazał potężny stosik na biurku- Ale żaden nie jest nawet podobny do Harry'ego.
Większość dotyczy opętania lub zamiany dusz. Tymczasem pan Potter przez szesnaście lat życia posiadał jedną całą i jedną ósmą duszy.
Ta mała cząstka Tego- Którego...
- Voldemorta- przerwała Gryfonka medykowi.
- Voldemorta- powtórzył Fidelius automatycznie- ta maleńka cząstka była dość silna, by dysponować ciałem pana Pottera. Przez "dysponować" mam na myśli to, że to ona kontrolowała duszę Harry'ego. Kiedy została zabita, jak przypuszczamy przez samego Voldemorta, w jakiś sposób dusza pana Pottera została uwolniona, ale nie mogła sama funkcjonować. Dlatego zmusiła ciało do śpiączki, a właściwie swego rodzaju snu, czy letargu.
Mój zespół doszedł do wniosku, że jedyną metodą na pomoc byłoby cofnięcie wieku duszy.
- To sprawiłoby, że Harry byłby dzieckiem w dorosłym ciele prawda?
- Tak, niestety nie ma na to żadnego zaklęcia. Istnieją takie, które odmładzają ciało, ale dusza pozostaje w swoim wieku. To nie pomogłoby na sen. Harry miałby śpiączkę, tylko w młodszym ciele.
- A Obliviate?- zapytała z nadzieją w głosie Hermiona.
- Niestety to zaklęcie działa tylko na krótki okres czasu, a poza tym nie odmładza duszy, panno Granger- powiedział Fabius.
Hermiona spuściła oczy, z których zniknęły ogniki triumfu.
- Jednakże jest jeden sposób. Nikła szansa, ale pani, panno Granger, powinna podołać- rzekł ostrożnie magomedyk, a Hermiona ponownie wlepiła w niego swoje ogromne, brązowe oczy- Wielu mówi, że ona nie istnieje, ale kiedy okazało się, że jedna z Baśni Barta Beedle'a jest prawdziwa niektórzy zaczęli wierzyć, że ona również istnieje. Wie pani o czym mówię, prawda? Mam na myśli Fontannę Szczęśliwego Losu.

Tymczasem we Wrzeszczącej Chacie Draco Malfoy oddawał się swojej ulubionej, arystokratycznej rozrywce, czyli grze w Magiczne Szachy samemu ze sobą. Ból w ramieniu był ledwie wyczuwalny, bo Granger była prawdopodobnie daleko stąd, Draco był elegancko ubrany, ostrzyżony i ogolony, siedział na gustownym, czystym krześle.
Stworek od rana krzątał się po pomieszczeniu i zmieniał wystrój Wrzeszczącej Chaty. Widocznie cieszył się, że może przysłużyć się ukochanemu synowi "panny Cyzi". Tylko kilka razy narzekał na Hermionę.
- Głupia szlama! Szlamy i zdrajcy krwi w domu ukochanej pani!- szeptał głośno.
Draco po raz kolejny poczuł, że nie podoba mu się jak skrzat odnosi się do mugolaków. Tym razem jednak postanowił zareagować.
- Stworku!- zawołał władczym tonem- Panna Granger- zmusił się do zachowania konwenansów- pomaga mi, dlatego postanowiłem, że nie będziesz o niej mówił w obraźliwy sposób. Zrozumiałeś?
Skrzat pokiwał głową.
- Możesz już iść- powiedział Draco i wtedy to poczuł.
Krew szlam i zdrajców zbliżała się coraz bardziej. Draco wyciągnął lewą rękę, żeby złapać prawą, która powędrowała do zabitego deskami okna.
- Granger...
Zdołał wyszeptać, zanim całkiem stracił świadomość.
***
- Draco! Panie Malfoy, proszę się obudzić- chłopak usłyszał rzeczowy ton McGonagall.
W tej chwili jednak nic go nie obchodziło, poza palącym pragnieniem.
- Pić!- zawył żałośnie.
Minerwa zauważyła w kącie szczura i szepnęła.
- Terraverto- zwierzę kwiknęło, obróciło się wokół własnej osi i zamieniło w piękny kielich- Aquamenti- dodała czarownica i kielich wypełnił się wodą.
McGonagall podała go spragnionemu chłopakowi.
Draco wypił wszystko i dopiero wtedy obejrzał swoją nauczycielkę.
Siwe włosy wypadły z koka, suknia była podparta i porządnie uprószona kurzem i błotem. Z jej miny Draco wywnioskował, że Harry Wybraniec wygrał. Wbrew wszystkiemu poczuł radość, do czasu kiedy znowu zapiekło go ramię.
Tymczasem McGonagall siedziała widocznie zmęczona przy Draconie we Wrzeszczącej Chacie.
- Myślę, że nie będzie mógł pan stąd wyjść. Przynajmniej narazie, panie Malfoy.
Draco kiwnął potakująco głową. Był uzależniony od tego miejsca i nielubianej opiekunki Gryfonów.

Hermiona Granger & tajemnicze znakiWhere stories live. Discover now