Rozdział 12

797 61 12
                                    

Stary dwór stał na odludziu. Nikt nie chciał mieć nic wspólnego z tą wylęgarnią zła. Wszyscy bali się, że Lord Voldemort, czai się w którymś z licznych pokoi Malfoy Mannor.

Hermiona szła pewnym krokiem wzdłuż muru, który oddzielał ją od celu. Neville szedł kilka kroków za Gryfonką cały czas i co chwilę wysyłał swoją różdżką jakieś światła.

- Hermiono, zaczekaj!- zawołał chłopak, kiedy Gryfonka dotarła do bramy- Chroni ją sporo zaklęć. Musimy przejść jeszcze przez kontrolę.

- Co takiego?- zapytała.

- No wiesz. Muszą potwierdzić, że nie jesteśmy jakimiś niezłapanymi Śmierciożercami, albo poplecznikami Voldemorta- wyjaśnił Neville.

Hermiona pokiwała głową i zapytała:

- W jaki sposób?

- Niezbyt przyjemnie: Veritaserum- odparł chłopak.

Wtedy podlecieli na miotłach dwaj Aurorzy. Neville skinął im głową. Hermiona stała sztywno z wzrokiem wpatrzonym w bramę, kiedy przyjaciel delikatnie dotknął jej ramienia, odwróciła się i wyciągnęła rękę do Aurora. Ten automatycznie podał jej eliksir.

Dziewczyna otworzyła fiolkę i przełknęła łyk wstrętnego napoju. W jej wyglądzie nic nie uległo zmianie. Rana na ramieniu piekła i szczypała, ale Hermiona nie dała nic po sobie poznać.

- Jak się nazywasz?- zapytał Auror rutynowo.

- Hermiona Jane Granger.

- Gdzie jest twój przyjaciel Harry Potter?

- W Św. Mungu- Hermiona nie drgnęła odpowiadając na to pytanie.

- Dlaczego chcesz wejść do Malfoy Mannor?- tego pytania się nie spodziewała, ale wiedziała jak wybrnąć, nie ginąc przez Przysięgę.

- Szukam lekarstwa- Hermiona próbowała stłumić ból w ramieniu.

Auror skinął jej głową na znak, że przeszła testy. Hermiona spojrzała na Nevilla, który jeszcze odpowiadał na pytania.

- Co robiłeś w Wielkiej Sali po Bitwie?-pytał inny Auror.

- Pomagałem Pomponie Sprout w zbieraniu poległych- Neville skrzywił się prawdopodobnie na myśl o trupach, a potem dołączył do Hermiony, która uchyliła już bramę i weszła na kamienną ścieżkę prowadzącą do wrót dworu.

We wszechogarniającej ciszy czuć było napięcie. Neville domyślał się, że coś jest nie tak.

- Hermiono, wszystko w porządku?- zapytał, kiedy dziewczyna bez słowa otworzyła wrota i zaczęła przemierzać długi hol.

Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko oparła się o ścianę, z jej oczu zaczęły lecieć łzy, ale nie płakała.

Neville wziął jej rękę, nie oczekując wyjaśnień. Spodziewał się tego co się wydarzy.

- Neville, dziękuję ci. Veritaserum musiało być nieprzyjemne.

- No coś ty! Przecież każdy by to zrobił-powiedział i zaczerwienił się jak piwonia- Jeżeli chcesz możemy wrócić- dodał jeszcze.

Dziewczyna pokiwała jednak przecząco głową, wsparła się na jego ramieniu i ruszyli dalej.

Hermiona na początku spłoszona i cicha, teraz szła pewniejszym krokiem, rozglądając się ciekawie wokoło.

Wszystkie przedmioty leżały dookoła tak, jak Śmierciożercy je zostawili. Gryfonka ciekawie podnosiła każdy nóż i każdy sztylet napotkany w komnatach i na korzytarzach.

Hermiona Granger & tajemnicze znakiWo Geschichten leben. Entdecke jetzt