Rozdział 8

866 74 12
                                    

Dwa miesiące temu- Hogwart

- Hermiono. Wstań proszę. Jesteś nam potrzebna.

Dziewczyna leżąca na łóżku w przypisanym jej pokoju mruknęła coś niezrozumiale w odpowiedzi.

- Nie, dzisiaj wstaniesz, Hermiono- powtórzył pewny siebie kobiecy głos, należący niewątpliwie do profesor McGonagall- Mamy rozpoczęcie roku i jesteś potrzebna.

- Nie jestem- dziewczyna zwinęła się na posłaniu.

- Jesteś. Będziesz uczyć Obrony przed Czarną Magią. Zapomniałaś?- Hermiona znowu coś mruknęła, ale po chwili usiadła powoli i wyszła spod kołdry.

- Wypij to- starsza kobieta podała dziewczynie fiolkę eliksiru. Hermiona posłusznie wychyliła lekarstwo.

- Co to?

- Eliksir Zapomnienia. Przydaje się nam wszystkim.

- Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?- jej własne słowa zaczęły brzmieć jak echo, a obrazy rozmazały się...

Dlaczego?

***

Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie próbując przyzwyczaić się do dziwnego światła panującego w pomieszczeniu, w którym się znalazła. Spróbowała się podnieść, ale powstrzymał ją czyjś głos.

- Lepiej nie wstawaj, Granger.

- Czemu?

- Znak- odpowiedział lakonicznie Draco, wciąż nie pokazując się Gryfonce.

- Co?

- Mój Mroczny Znak cię zaatakował.

- Tak. To jasne- odparła z lekką ironią Hermiona, która usiadła i próbowała teraz powstrzymać zawroty głowy- Ale jak?

Malfoy nic nie odpowiedział, tylko wyszedł z cienia, by Gryfonka mogła mu się przyjrzeć.

Długie, platynowe włosy były brudne i potargane. Na twarzy widoczny był kilkudniowy zarost. W stalowoszarych oczach widać było pustkę. Szerokie, ale kościste barki przykrywała stara, luźna, zniszczona bluza, z podwiniętymi rękawami, spod jednego z nich wystawało coś co zaintrygowało Gryfonkę.

Nowy Mroczny Znak. Dziwny tatuaż przypominający zwój lin, zdawał się poruszać. W pewnym sensie zdawał się być żywy. Nagle zza łokcia wypełzła sporych rozmiarów głowa węża i dziewczyna zrozumiała, że to co brała za liny, było tak naprawdę cielskiem obślizłego gada. Instynktownie cofnęła się o krok.

Malfoy biorąc strach w jej oczach za odrazę ouścił rękaw i już chciał wrócić do bezpiecznego cienia, ale powstrzymał go głos Gryfonki, która zdążyła otrząsnąć się z letargu i wstać z prowizorycznego posłania.

- Na mnie już czas. Do widzenia, Malfoy. Umrzyj szybko- rzuciła wychodząc znanym sobie przejściem prowadzącym do Bijącej Wierzby.

Nie usłyszała chłopaka, odpowiadającego:

- Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciał...

***

rok temu (Malfoy Mannor)

- Hermiona! Hermi...Obudź się, proszę... Dostaliśmy wodę

- Hmm? ...Harry?... Zimno mi...

- Wiem. Masz gorączkę. Napij się- poprosił chłopak.

- Nie- zaprotestowała Hermiona- Chcę spać...- odwróciła się tyłem do Harrego, który trzymał w rękach brudny metalowy kubek.

- Hermiono, musisz się napić. Chociaż łyczka- nieustępował w swych prośbach przyjaciel. Jednak Hermiona nie dała się przekonać i po kilku minutach zapadła w niespokojny sen.

Harry usiadł na ziemi i głaskał dziewczynę po rozpalonym czole. Po raz pierwszy cieszył się, że w lochach Malfoy Mannor panuje okropny chłód. Miał nadzieję, że to obniży nieco gorączkę dziewczyny wywołaną jakąś klątwą Bellatrix Lestrange.

Wtedy zza krat wyjrzała przyjazna twarz Zgredka.

- Harry Potter musi uciekać. Ja pomogę Harremu Potterowi.

- Co chcesz zrobić, Zgredku?

- Teleportuję Harrego Pottera w bezpieczne miejsce.

- Ale Hermiona... Ona nie powinna...

Wtedy, jakby słyszała wszystko przez sen jęknęła, na dźwięk swojego imienia.

- Harry Potter musi uciekać- powtórzył skrzat, a chłopak podjął decyzję.

Złapał przyjaciółkę za rękę, a drugą podał Zgredkowi. Poczuli dziwny uścisk w żołądku i wszyscy troje zniknęli z lochów Malfoy Mannor.
Tymczasem kilka pięter wyżej Draco Malfoy próbował okiełznać Nowy Mroczny Znak, który wariował w domu, gdzie znajdował się Harry Potter.
Chłopak od kilku dni nie spał i prawie nie jadł.
Znak na początku bolał, przy każdym ruchu węża, który oplatał jego ramię. Teraz ból ustąpił pieczeniu.
Malfoy siedział jednak w niezmiennej pozie na fotelu. Oczekiwał wizyty Severusa Snape'a, opiekuna, który miał zaraz się pojawić. Było to wydarzenie, ponieważ od tygodnia nikt go nie odwiedzał.
Wcześniej sporadycznie przychodziła matka, ale teraz w jego komnacie nie bywał nikt. Jedzenie przynoszone przez skrzaty, w nienaruszonym stanie przez skrzaty było zabierane.
Ale dziś miał do niego przyjść Severus. Miał go zabrać z tego wstrętnego miejsca, które kiedyś mógł nazywać domem.
Ktoś gwałtownie otworzył drzwi do jego komnaty.
- Draco- powiedział znajomy głos Mistrza Eliksirów- Idziemy.
Chłopak wstał i pospiesznie dogonił Severusa. Nie wiedział dokąd idzie chciał jedynie zniknąć.
Złapał Severusa za ramię, poczuł uścisk w żołądku i zniknął z miejsca, które było teraz piekłem...

Hermiona Granger & tajemnicze znakiWhere stories live. Discover now