Rozdział 9

882 66 7
                                    

Hermiona wróciła do swojej komnaty zła i zmęczona, dlatego Snape nie pytał o nic tego wieczoru. Przyjął za oczywiste, że widok Draco przyprawił ją o taki stan. Po części miał rację.
Kolejnego ranka dziewczyna sama zaczęła rozmowę.
- Snape, co się stało z rodzicami Malfoy'a?
- Co masz na myśli?- Mistrz Eliksirów był zaskoczony pytaniem.
- No wiesz... Co się z nimi stało po wojnie?
- Lucjusz Malfoy- zaczął niepewnie- odsiaduje dożywocie w Azkabanie, a Narcyza nie żyje- dokończył cicho.
- Jak zmarła?
- Śmiercionośne zaklęcie. W drugiej bitwie o Hogwart. Po co to przesłuchanie?
- Zastanawiam się co się dzieje z ich majątkiem- odpowiedziała dziewczyna.
- Dlaczego?- zdziwił się Snape, nie spodziewał się po Gryfonce chciwości.
- Draco potrzebuje mebli, ubrań i innych arystokratycznych rzeczy, na które mnie nie stać- wyjaśniła Gryfonka.
- Ich pieniądze w Grinngocie są zamrożone, ale posiadłość stoi opustoszała. Pilnuje jej może kilku Aurorów.
- Da się załatwić- stwierdziła sucho.
- Dlaczego to robisz?
- Co takiego?
- Pomagasz mu. Wczoraj wróciłaś taka wściekła, że nie spodziewałam się po tobie takiej chęci naprawienia mu życia.
- Ja też nie- przyznała Hermiona-  zdenerwował mnie, ale to nie powód żeby pozbawiać go człowieczeństwa. Nie ma takiej siły która mogłaby go nas pozbawić. Tylko sami możemy to zrobić, wyrzec się go- przerwała na chwilę, jakby zorientowała się, że maska, którą przybrała zaczyna opadać- On jest tego bliski- dodała cicho.
- Hermiono?- Snape postanowił wykorzystać sytuację- Dlaczego nikt nie wie o twojej magii?
- Ja...- dziewczyna zawiesiła głos- ...bałam się, że nigdy nie będę już należała do tego świata, to było to samo uczucie, które motywowało mnie podczas wojny...
- Zdajesz sobie sprawę, że boli cię patrzenie na to, co straciłaś- powiedział Mistrz Eliksirów- Nie lepiej byłoby wrócić do domu?
- Ja... Moim domem jest Hogwart... Rodzice sprzedali dom, kiedy usunęłam im pamięć, wyjechali nie wiadomo dokąd... Ja nie mogę przywrócić im wspomnień- z oczu dziewczyny zaczęły lecieć łzy.
- Wiesz, Hermiono- powiedział z nutą podziwu Snape- Jesteś silna. Silniejsza niż myślałem.
- Nie- zaprzeczyła Gryfonka, pociągając nosem- Jestem słaba. Zbyt słaba, by rzucić Obliviate, czy nawet Accio.
***
2 dni wcześniej (Gabinet McGonagall)
- Ale... Czy profesor Snape nie mógłby?- zapytała Hermiona.

- Niestety jego magia jest bardzo słaba w tej formie, a większość zaklęć niepamięci łamie się pod wpływem Veritaserum.

- To musiałoby być bardzo silne Obliviate...

- Tak. Dlatego proszę o pomoc ciebie.  Severus dostarczy ci resztę niezbędnych informacji. Możesz wykonać zaklęcie dzisiaj?

- Tak. Muszę tylko wiedzieć... O kim ma pani zapomnieć?- zapytała cichutko.

Snape spojrzał na nią z dezaprobatą.

- Granger, Granger... To przecież jasne.  Draco. Ona ma zapomnieć o Draco Malfoy'u.
Eliksir Zapomnienia działał bez zarzutów. Hermiona musiała sięgnąć po kolejną fiolkę po powrocie ze szpitala.
Wyciągnęła z kieszeni szaty różdżkę, wyciągnęła dłoń przed siebie w wyćwiczonym geście i szepnęła:
- Obliviate...
...nic...
- Obliviate- powiedziała głośniej, nie rozumiejąc, czemu za pierwszym razem zaklęcie nie zadziałało.
- Mówiłem ci Minerwo, że to nic nie da.
- Tak, masz rację- odparła dyrektorka.
Hermionie powoli wracały urywki wspomnień. Dotarło do niej, czemu nie może czarować. Nie opuściła jednak maski. Nie przy nie lubianym profesorze Snape'ie.
- Ja to zrobię- powiedział Mistrz Eliksirów- Obliviate!
***
Śniadanie w Wielkiej Sali dobiegało końca. Wszyscy byli zaskoczeni nieobecnością Hermiony Granger.  Nauczycielka OPCM opuściła już wczorajszą kolację.
Minerwa McGonagall postanowiła jednak wkroczyć dopiero, kiedy dziewczyna opuści swoje lekcje.
To się jednak nie stało. Nie było takiej siły, która powstrzymałaby Hermionę przed spędzeniem dnia w półmroku dużej sali ćwiczeń z grupą żądnych wiedzy studentów.
Dlatego teraz siedziała na swoim dębowym krześle i popijała herbatę. Kiedy wszyscy uczniowie zajęli swoje miejsca odstawiła kubek i rozpoczęła lekcje. Zajęcia mijały jej szybciej niż zazwyczaj i ani się obejrzała, a już zmierzała na obiad razem z Eleonorą Happyday, która szczebiotała radośnie.
- Może przyszłabyś do mnie na herbatkę dziś po południu, kochanieńka?- zapytała, wlepiając w nią swoje duże błękitne oczy.
- Bardzo mi przykro, ale nie mogę- odmówiła "kochanieńka"- Obiecałam spędzić to popołudnie z panem Weasleyem, proszę pani.
- Nie ma problemu. Przyjdźcie oboje- wykrzyknęła radośnie- Będą jeszcze Hagrid, Horacy i  Minerwa. Urządzimy sobie uroczą herbatkę...
Hermionie zdawało się, że na dźwięk imienia nauczyciela eliksirów Mistrzyni Zaklęć zarumieniła się lekko, ale dziewczyna miała zbyt wiele innych rzeczy na głowie, by przejmować się czymś takim. Musiała odwiedzić po obiedzie Grimmauld Place 12...
***
Kwatery prof. Happyday(kilka godzin później)
- Hermiono, kochanieńka, czemu wciąż zerkasz na zegar? - zapytała Eleonora nalewając Gryfonce herbaty.
- Ja, przepraszam, muszę na chwilę wyjść- odparła dziewczyna i pomaszerowała do drzwi, łopocząc swoimi czarnymi szatami.
Gospodyni wzruszyła ramionami i pomaszerowała dalej stawiać na stole ciasteczka i dolewać gościom herbatki.
Wtem do pomieszczenia wpadła Hermiona, z rumieńcami na twarzy i rozwichrzoną fryzurą
- Przepraszam- wysapała, a Eleonora wskazała jej miejsce.
- Nic się nie stało- rzekła- Nic takiego...

Hermiona Granger & tajemnicze znakiWhere stories live. Discover now